czwartek, 25 lipca 2013

One-shot Itachi i Sasuke


"Dzień, którego pragnąłbym nigdy nie przeżyć"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Nie mam pojęcia, który już raz z rzędu przechadzałem się po piętrach domu, zaglądając do każdego, napotkanego pomieszczenia. W nocnych ciemnościach dokładnie widziałem krańce mebli, co świadczyło, że oczy zdążyły przyzwyczaić się do mroku, a nogi zaczynały pobolewać mnie w łydkach. Te dwie rzeczy wystarczyły, abym wywnioskował, że powtarzałem swój spacer co najmniej dziesięciokrotnie. I nic nie wskazywało, abym w najbliższej przyszłości się zatrzymał. Bardziej prawdopodobne było wydeptanie przeze mnie dziur w podłodze niż usiedzenie kilku sekund w jednym miejscu. Myślałem, że może chodzenie - choć odrobinę - mnie zmęczy, dzięki czemu przestanę aż tak się zamartwiać. Niestety, gdy mijały kolejne minuty czułem się coraz bardziej zaniepokojony. Chyba nie istniała siła, która teraz by mnie uspokoiła.
          Powtórnie zatrzymałem się w salonie, gdzie jedynym źródłem światła był blask księżyca wpadający przez szybę okna. Nie słyszałem żadnych dźwięków oprócz świstu powietrza, które w przyspieszonym tempie wciągałem w płuca. Znów wyjąłem telefon z kieszeni dżinsów i przycisnąłem przypadkowy klawisz. Miałem nadzieję, że oprócz tapety, na której znajdowała się roześmiana twarz mojego starszego brata, pojawi się także jakaś wiadomość lub nadchodzące połączenie. Ku mojemu rozczarowaniu, nic takiego się nie wydarzyło. Nim wyświetlacz zgasnął, zdążyłem jeszcze rzucić okiem na zegarek.
          - Dochodzi 01:00 - mruknąłem, po czym błyskawicznie schowałem urządzenie.
          W bezruchu przyglądałem się pomieszczeniu, jakbym wierzył, że za chwilę ktoś się w nim pojawi, ale - oprócz mnie - w domu nie było żywej duszy. Rodzice wyjechali na cały weekend do swoich przyjaciół, a ja, wraz z Itachi'm, miałem zająć się mieszkaniem. Kiedy tylko usłyszałem, że będziemy sami przez niemal trzy dni, moją twarz rozjaśnił uśmiech. Nareszcie mogliśmy spędzić ze sobą więcej czasu, bo od kiedy mój brat ukończył studia medyczne i rozpoczął staż w szpitalu, rzadko go widywałem. Albo pracował, albo siedział nad książkami, dlatego razem jedynie jadaliśmy posiłki. Czasem zdarzyło nam się chwilę porozmawiać, ale najczęściej poruszaliśmy mało ważne tematy, które szybko się wyczerpywały. Dzisiaj miało być inaczej. Chciałem z nim pobyć. W końcu poczuć czuły dotyk jego rąk, zapach skóry, który mnie paraliżował. Tylko jego bliskość powodowała, że moje serce przyspieszało, a ja czułem się szczęśliwy. Naprawdę, cholernie szczęśliwy. Uwielbiałem przyglądać się jego oczom, które zawsze tak łagodnie na mnie spoglądały i wsłuchiwać się w odgłos śmiechu. Na pewno mógłbym rozkoszować się teraz jego obecnością gdyby nie fakt, że Itachi'ego nie było w domu. Z samego rana pojechał do kliniki i pod wieczór miał wrócić. Z niecierpliwością na niego czekałem, ale się nie zjawił. Z tego, co pamiętam niczego nie planował. Nie miał zamiaru nigdzie iść po pracy, dlatego też od wielu godzin włóczę się po domu i rozmyślam, gdzie może teraz być. Na początku myślałem, że koledzy mogli zaciągnąć go do klubu, jednak szybko się rozmyśliłem. Gdyby tak było, z pewnością by do mnie zadzwonił, abym się nie martwił. Nigdy nie był lekkoduchem i zawsze mnie informował. A teraz mój telefon milczał. Zacząłem snuć czarne scenariusze. W końcu Tokio to ogromne miasto, w którym pełno świrów tylko czyhających na młodego, bezbronnego chłopaka. Na dodatek często zdarzają się tutaj wypadki samochodowe z udziałem przechodniów, a mój brat preferował zdrowszy tryb życia, przez co często wolał się przespacerować niż skorzystać z metra. 
          Westchnąłem ciężko. Nagle ogarnęło mnie uczucie samotności, które tylko potęgowała wszechobecna cisza. Zapaliłem światło. mając nadzieję, że w pomieszczeniu zrobi się przytulniej. Szczerze mówiąc, nie przyniosło to żadnych rezultatów. Ciągle się bałem i nawet zacząłem modlić się w duchu, żeby Itachi w końcu pokazał się w drzwiach. Było to tym bardziej dziwne, ponieważ mam bardzo sceptyczne podejście do religii. Najwidoczniej naprawdę traciłem zmysły, skoro sięgałem po wiarę.
          Podszedłem do okna i usiadłem na szerokim parapecie. Z tego miejsca miałem wspaniały widok na główną ulicę, którą powinien wrócić mój brat. Jednak oprócz hałd śniegu, niczego ani nikogo na niej nie dostrzegłem. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem sylwetkę kota, który pomknął wzdłuż chodnika i zniknął w pobliskich krzewach.
          Z rezygnacją oparłem głowę o lodowatą szybę, po czym podciągnąłem kolana do piersi.
          - Itachi, do cholery, gdzie ty się podziewasz? - wyszeptałem drżącym głosem.
          Postanowiłem znowu do niego zadzwonić. Wiedziałem, że pewnie nie odbierze. Nie zrobił tego już dziewiętnaście razy, więc czy dwudzieste połączenie mogłoby coś zmienić? Raczej nie, ale miałem w sobie jeszcze okruchy nadziei i starałem się wierzyć, że może usłyszę jego głos. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem odpowiedni numer. Nawet nie musiałem przykładać jej do ucha, aby usłyszeć znajomy odgłos braku sygnału.
          - Pieprzony, nieodpowiedzialny idiota! - warknąłem. - Po jasny gwint ci telefon, skoro w ogóle go nie odbierasz!
          Byłem tak wściekły, że pod wpływem impulsu rzuciłem urządzenie w głąb salonu. Kiedy odzyskałem trzeźwość umysłu, odetchnąłem z ulgą - na moje szczęście wylądowało między poduszkami sofy. Chyba wyszedłbym z siebie i stanął obok, jeśli musiałbym oszczędzać pieniądze na kupno nowego, bo poprzedni padłby ofiarą ataku mojej kilkusekundowej furii.
          Gdyby Itachi pojawił się w tym momencie na progu domu, nie wiem czy miałbym ochotę go przytulić, czy też udusić. Z jednej strony niewiarygodnie się o niego martwiłem, ale z drugiej byłem najzwyczajniej w świecie rozwścieczony. Co takiego się wydarzyło, że nie raczył nawet wysłać krótkiej wiadomości? Przecież nie wymagałem od niego napisania eseju tylko zwykłego SMS-a, w którym poinformowałby mnie o jakiej godzinie ma zamiar wrócić. Mam nadzieję, że miał ważny powód, bo jeśli zatrzymała go kolejna impreza u Deidary, to chyba się posiekam.
          Przymknąłem powieki i ułożyłem podbródek na splecionych dłoniach.
          Kiedy Itachi dowiedział się, że będzie miał rodzeństwo, czuł się wniebowzięty. Wcześniej towarzyszyła mu samotność. Rodzice oczywiście go kochali, ale rzadko bywali w domu. Musieli zarabiać, aby utrzymać mieszkanie, dlatego też nie mogli poświęcać mu wystarczającej ilości uwagi. Często pozostawiali go pod opieką niań, gdy musieli wyjeżdżać w sprawach biznesowych, a szczerze mówiąc, nienawidził tych kobiet. Wszystkie traktowały go jak psa, któremu wystarczy dać jeść, rzucić zabawkę i będzie miał zajęcie na cały dzień. Gdy się urodziłem, Itachi stał się dzieckiem, które nie tylko zyskało brata, ale także najlepszego przyjaciela. Miał do mnie wyjątkowe podejście - był czuły, troskliwy. Potrafił bez przerwy się ze mną bawić i mimo tego, że byłem kapryśnym bachorem, nigdy się ode mnie nie odwrócił. Wspierał w podejmowaniu nowych wyzwań i co najdziwniejsze - tylko on sprawiał, że przestawałem płakać. Można powiedzieć, że byłem jego oczkiem w głowie. Kimś, kogo naprawdę kochał i nie wstydził się ukazywać swoich uczuć. Przytulał mnie, cmokał. W jego ramionach czułem się bezpieczny. Do dziś pamiętam sytuację, kiedy to w wieku sześciu lat porządnie się rozchorowałem. Było lato, okres wakacji, a ja leżałem w łóżku z bardzo wysoką gorączką, bólem głowy, katarem i kaszlem. A Itachi, mimo że koledzy wołali go, by pograł z nimi w piłkę, nie poszedł. Został ze mną. Położył się obok i towarzyszył mi przez całe przeziębienie. Nie ważne, że później sam się zaraził - był przy mnie. Od razu, kiedy tylko ułożyłem głowę na jego piersi, czułem się zdrowszy. Jako dziecko widziałem w nim swojego bohatera, autorytet, do którego pragnąłem się upodobnić. Ale - w miarę dorastania - coś się zmieniło w uczuciach, które żywiłem wobec mojego brata. Bezgranicznie mu ufałem, mogłem rozmawiać z nim na wszelkie tematy i nie musiałem obawiać się wyśmiania. Gdy tylko mnie dotknął, po ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Coraz częściej przyglądałem się jego sylwetce i kiedy widziałem go bez koszulki, zawieszałem oczy na jego wyrzeźbionych mięśniach. Przepadałem za zapachem jego włosów i skóry. Pożerała mnie zazdrość, kiedy tylko zauważałem przy nim inne osoby. Bez względu na to czy były to kobiety, czy mężczyźni - wszyscy mi przeszkadzali. Nie chciałem, by ktokolwiek inny go dotykał, a jeśli jakiś człowiek perfidnie do niego flirtował, miałem nieodpartą ochotę połamać mu nogi. Ewentualnie wydrapać oczy albo ostatecznie - skręcić kark. W każdym razie, nie pozwoliłbym, aby odebrał mi Itachi'ego. Kilka miesięcy temu przeanalizowałem swoje zachowanie i zrozumiałem, że między nami nie ma już braterskiej więzi. To nie był typ miłości, którą darzy się członka rodziny, lecz uczucie pełne namiętności, pragnienia i oddania - miłość kochanków. Już dawno to przypuszczałem - miałem wrażenie, że jestem całkowicie aseksualny. Nie interesowały mnie żadne płcie. Ba, mam dziewiętnaście lat i jestem prawiczkiem, bo nie wyobrażam sobie, że mógłbym pokochać kogoś innego, a nie Itachi'ego. Nie miałem zamiaru oddać swojego ciała w ręce człowieka, do którego niczego nie czułem. Wiem, że to sprzeczne z naturą, że taka relacja nigdy nie powinna się narodzić. Brzydziłem się sobą. Jednak moje serce wygrywało z rozsądkiem i im bardziej próbowałem sobie wmówić, że nie kocham go jak partnera, coraz głębiej zatapiałem się w zakazanym uczuciu, pogrążałem się w nieodwzajemnionej miłości. On był normalny - widział we mnie brata, przyjaciela, a ja tymczasem marzyłem, by stał się moim kochankiem. Psia mać.
          Leniwie uniosłem głowę i powolnie otworzyłem oczy. Wiedziałem, że jeżeli jeszcze chwilę będę oddawał się ponurym przemyśleniom, z pewnością zwariuję. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem dłużej czekać na jego powrót.
          - Nie, tak nie można. Muszę go poszukać.
          Wiem, marny pomysł - w tak wielkiej metropolii szukanie jednego człowieka dorównuje trudności odnalezienia igły w stogu siania. Ale siedzenie i myślenie także w niczym nie pomoże, a jedynie jeszcze bardziej mnie przestraszy.
          Kiedy miałem już zamiar zeskoczyć z parapetu, moją uwagę przykuła postać, zbliżająca się w stronę domu. Choć przez kaptur nie widziałem twarzy, niemal od razu rozpoznałem tę charakterystyczną posturę oraz długie włosy, które rozwiewał wiatr.
          - Itachi! - krzyknąłem uradowany i pomknąłem w stronę drzwi.
          Wąski korytarz wypełniała głęboka ciemność, dlatego też za nim do nich dobiegłem, mój brat zdążył już wejść do mieszkania i przekręcić za sobą zamek. Nie zapalając światła, z głośno bijącym sercem, zatrzymałem się przed chłopakiem. W pierwszej chwili chciałem rzucić mu się na szyję, co byłoby trudne, bo prawie go nie widziałem, ale prędko się rozmyśliłem. Moja radość przerodziła się w nieokiełznany gniew, przez co nerwowo zacisnąłem pięści.
          - Czy ty, do jasnej cholery, masz pojęcie, która godzina?! - wrzasnąłem, wymachując rękami. - Miałeś być pod wieczór, a jest środek nocy! Dzwoniłem do ciebie dwadzieścia razy, a ty w ogóle nie odebrałeś! Wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem?! Miałem już iść cię szukać, kiedy książę raczył się zjawić! Dziękuję, że zaszczyciłeś mnie swoją obecnością, egoistyczny draniu!
          Gdy przestałem wylewać swoje żale, oddychałem w niewiarygodnie szybkim tempie. Czułem jak do oczu napływają mi łzy wściekłości, lecz przegryzłem wargi i nie pozwoliłem im spłynąć po policzkach. Itachi milczał. Stał w bezruchu, co tylko jeszcze bardziej mnie rozzłościło. Myślałem, że spróbuje się wytłumaczyć, ale on najwidoczniej wyszedł z założenia, że nie musi się spowiadać swojemu głupiemu, małemu braciszkowi.
          - Nie masz zamiaru niczego wyjaśnić?! - warknąłem.
          Ciągła cisza. W końcu straciłem cierpliwość i uderzyłem ręką we włącznik światła, aby móc zobaczyć jego twarz. Kiedy korytarz wypełnił blask żarówek, moje powieki się rozszerzyły, usta potężnie zadrżały, a po ciele przebiegł upiorny dreszcz. Nigdy wcześniej nie widziałem mojego brata w równie koszmarnym stanie. Gdy zsunął kaptur zauważyłem, że jego skóra pobladła i spokojnie dorównywała kolorem barwie świeżego śniegu. Podkrążone, opuchnięte oczy przygasły - zniknęły z nich iskierki radości. Miałem nawet wrażenie, że jego tęczówki się szkliły, jakby miał zamiar zaraz się rozpłakać. Najwidoczniej nie pierwszy raz próbował opanować płacz, bo mógłbym przysiąc, że na jego policzkach wypatrzyłem zaschnięte strugi łez. Ze zmierzwionymi kosmykami oraz ponurym wyrazem twarzy zupełnie nie przypominał roześmianego, wiecznie uśmiechniętego chłopaka, jakim go widywałem. Bardziej wyglądał już na człowieka, który od wielu dni musiał mierzyć się z bezsennością i zaczęło mu dokuczać nieznośne zmęczenie.
          Speszyłem się. Nie powinienem był od razu na niego naskakiwać. Nawet nie dałem mu szansy, aby spróbował się wytłumaczyć. Bo jak miał to niby zrobić? Moje wrzaski wyniosły tyle decybeli, że poradziłbym sobie z obudzeniem umarłego, więc Itachi, choćby chciał, nie zdołałby mnie przekrzyczeć. Dlaczego, do cholery, wcześniej nie zapaliłem tego pieprzonego światła?! Jeśli bym go zobaczył, nie ośmieliłbym się podnieść głosu. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że na pewno zatrzymało go coś ważnego. Coś przykrego. Albo złego. Ktoś mógł go skrzywdzić, zranić, a ja, zamiast pomyśleć nad tym, co chciałem powiedzieć, od razu się na niego nadarłem. Gratulacje. Jak zwykle - najpierw robię, potem myślę.
          Boleśnie przegryzłem wargę, słysząc donośny głos sumienia. Wiem, źle się zachowałem i powinienem naprawić swój błąd. Złagodniałem - rozluźniłem napięte ciało i opuściłem pięści. Wykonałem jeden krok do przodu, dzięki czemu dzieliło mnie z Itachi'm jedynie parę marnych centymetrów, po czym delikatnie ułożyłem dłoń na jego policzku. Bałem się, że może mnie odepchnąć. W końcu też poczułbym się urażony, gdyby ktoś niespodziewanie na mnie naskoczył. Ale on nie wydawał się być obrażony. Bez oporów otulił mnie ramionami i wtulił głowę w moją szyję. Początkowo byłem zaskoczony jego gestem, jednak uśmiechnąłem się i pozwoliłem sobie objąć go w talii. Czułem, że drży i mocno zaciska ręce na mojej koszulce. Potrzebował mojej obecności, bliskości. Nie musiałem długo czekać, aby poczuć na ramieniu słone krople.
          - Itachi... ja... ja... - jąkałem, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów. Nie potrafiłem przepraszać. Choćby zdania płynęły z głębi serca, w moim wykonaniu zawsze brzmiały sztucznie. A bardzo chciałem jakoś mu wynagrodzić mój wybuch agresji.
          - Nie szkodzi - szepnął niespodziewanie, ciągle pociągając nosem. - Miałeś prawo się zdenerwować. Ja na twoim miejscu postąpiłbym tak samo.
          - Nie jesteś na mnie zły? - Uniosłem brew.
          Pokręcił przecząco głową.
          - Nie. Nie mam powodów, by się gniewać. Martwiłeś się o mnie, więc musiałbym być skończonym durniem, aby tego nie docenić. - Westchnął głęboko. - Przepraszam, że cię przestraszyłem. Musiałem zostać dłużej w... szpitalu.
          - Szpitalu? - powtórzyłem, jakbym nie uwierzył w to, co przed chwilą usłyszałem. - Przez cały ten czas byłeś w klinice? Miałeś wyjść z niej pod wieczór.
          Itachi subtelnie się odsunął i przeniósł dłonie na moje ramiona. Spojrzał na mnie z powagą, lecz po chwili uśmiechnął się przez łzy. Szczerze mówiąc, słabo mu to wyszło. Za  wszelką cenę próbował mnie uspokoić, lecz kiedy widziałem mokre ślady na jego policzkach, nic nie mogło przynieść mi ulgi. Nie znosiłem patrzeć jak płacze.
          - Tak, miałem - odparł łagodnym tonem - ale parę spraw się pokomplikowało. - Spuścił wzrok i wbił go w czubki butów.
          - Stało się coś... bardzo złego? - zapytałem niepewnie.
          Zauważyłem, że podbródek Itachi'ego gwałtownie zadrżał.
          - Można tak powiedzieć - odparł, a po jego policzkach spłynęły świeże krople.
          Nie mogłem dłużej patrzeć na cierpienie mojego brata. Zacząłem ścierać jego łzy wierzchem dłoni, szepcząc kojącym głosem:
          - Spokojnie. Cii...nie płacz, bo dostaniesz gorączki, rozumiesz?
          Nieznacznie pokiwał głową.
          - Ita, rozbierz się. Pójdziemy zjeść kolację i potem porozmawiamy, dobrze?
          - Wiesz, Sasuke. - Przeczesał dłonią włosy. - Nie sądzę, że zdołam cokolwiek przełknąć.
          - Godzinę czasu spędziłem przy garach. - Zmierzyłem go upiornym wzrokiem. -  Czekałem na ciebie z jedzeniem, więc czy chcesz, czy nie - i tak ze mną zjesz.
          Roześmiał się szczerze. 
          - Ty i gotowanie? - Uśmiechnął się figlarnie. - Kuchnia wyszła z tego cało czy legła w gruzach?
          - Nie ma nawet najmniejszego uszkodzenia. - Zmarszczyłem brwi. - Nie wierzysz w moje możliwości, draniu.
          Itachi ułożył rękę na mojej głowie i poczochrał ciemne kosmyki. Zawsze tak robił, kiedy się ze mną droczył. Posłał mi czułe spojrzenie, po czym powiedział:
          - Niech będzie. Mam nadzieję, że ugotowałeś coś dobrego.
          - Nie rozczarujesz się, gwarantuję - odrzekłem z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
          Pomogłem mu się rozebrać. Choć guziki jego płaszcza miały duże rozmiary, dłonie Itachi'ego tak mocno drżały, że nie radził sobie z przekładaniem ich przez pętelki. Następnie chwyciłem go za rękę i poprowadziłem w stronę kuchnio-jadalni. Usiadł przy stole na swoim stałym miejscu i przyglądał się, jak krzątałem się przy blacie.
          - Sushi? - zapytał, a jego głos mieszał się z podziwem oraz potężnym zaskoczeniem.
          Pozwoliłem sobie na subtelny uśmiech, kiedy wykładałem potrawę na talerze. Wiedziałem, że Itachi uwielbia to danie i chciałem sprawić mu odrobinę przyjemności. Nie potrafię gotować - staram się nie dotykać garnków. Kompletnie nie mam do tego talentu. Jednak pomyślałem, że tym razem się postaram i spróbuję coś przygotować. Dla niego.
          - Owszem - odparłem.
          Nie musiałem się odwracać, aby wiedzieć, że twarz mojego brata wyraźnie się rozjaśniła. Choć dalej wyglądał, jakby miał ochotę znów się rozpłakać, jego oczy wydawały się weselsze. Z pewnością domyślił się, że zrobiłem taką kolację z myślą o nim, bo sam mam nieciekawe nastawienie wobec jedzenia surowej ryby.
          Gdy talerze z sushi, wraz z kubkami, w których znajdowała się zielona herbata, powędrowały na stół, zaczęliśmy jeść w całkowitym milczeniu. Po pewnym czasie padły pierwsze słowa, kiedy to Itachi stwierdził, że to najlepsza potrawa jaką kiedykolwiek jadł, ponieważ ma smak płynący z głębi serca. To przyjemne - usłyszeć coś takiego od osoby, która jest dla ciebie całym światem. Pewnie musiałem wyglądać idiotycznie, bo przez większość kolacji szczerzyłem się do talerza. Byłem tak rozanielony zdaniem mojego brata, że dopiero pod koniec kolacji zdołałem zauważyć, iż Itachi miał wyraźne problemy z utrzymaniem pałeczek. Od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy. Nie wiedziałem, co mogło sprawić, że tak się czuł. Jakby coś złamało mu serce. Albo ktoś. Musiałem się dowiedzieć, co się dzisiaj wydarzyło. Tylko wtedy mógłbym mu pomóc, bo - bez wiedzy - byłem całkowicie bezradny. A ta niemoc była najgorsza - patrzeć na płacz człowieka, którego kochasz i nie wiedzieć, co możesz zrobić, by go rozweselić. 
          Kiedy skończyliśmy, posprzątałem po posiłku i usiadłem naprzeciwko Itachi'ego. Miałem wrażenie, że się boi. Jego wzrok krążył po całym obszarze pomieszczenia, ale ani razu nie zatrzymał się na mojej twarzy. Aby dodać mu otuchy chwyciłem go za dłonie i splątałem nasze palce w ciasny węzeł. Spojrzał na moje opuszki, które delikatnie pieściły jego skórę. Uśmiechnął się. Ja także odwzajemniłem gest. Dopiero wtedy podniósł głowę i zawiesił oczy na wysokości moich tęczówek.
          - Oglądałeś dzisiejsze wiadomości? - zapytał.
          No, spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Co mógł mieć wspólnego jakiś tam telewizyjny dziennik ze stanem mojego brata? Początkowo myślałem, że żartuje, ale on miał śmiertelnie poważną minę.
          - N-Nie - odparłem, nie kryjąc zdziwienia. - Wiesz, że nie oglądam zbyt wiele telewizji.
          Ze zrozumieniem pokiwał głową.
          - Dziś, w centrum Tokio, doszło do wypadku - wyjawił.
          - Wypadku? - Zmarszczyłem brwi.
          Kolejne, potwierdzające kiwnięcie.
          - Ciężarówka zderzyła się czołowo z samochodem osobowym. Ze względu na to, że był wtedy ogromny ruch, dołączyły kolejne auta. Łącznie w karambolu rozbiło się dwadzieścia pojazdów. Różnego rodzaju. Wszystkie były...zmiażdżone.
          Przymknąłem powieki. Wiedziałem, że przy tak dużej kraksie zginęło wielu ludzi lub znalazło się w krytycznym stanie, przez co pewnie nie przeżyją do wschodu słońca. 
          - To nie wszystko - ciągnął Itachi. - Ciężarówka okazała się wieźć toksyczne, żrące substancje. Ofiary wypadku były straszliwie poparzone.
          - Widziałeś to? - zapytałem. - To zderzenie? I... tych wszystkich ludzi?
          - Nie całkiem. Poszkodowani zostali przewiezieni do szpitala, w którym odbywam staż. 
          - Dlatego, że jest położony najbliżej centrum miasta?
          - Tak. - Westchnął głęboko. - Ale nie mieliśmy wystarczającej ilości lekarzy, aby zajęli się wszystkimi pacjentami. - Przegryzł wargę. - To było coś strasznego, Sasuke. Dziesiątki rannych ze straszliwymi ranami. Dzieci, nawet kobieta w późnej fazie ciąży. Nie było innego wyboru - stażyści musieli działać na równi z lekarzami. Miałem pomóc młodemu chłopakowi. Był w twoim wieku. Nawet jesteś do niego odrobinę podobny. Też miał ciemne włosy i oczy. 
          - Był... w bardzo ciężkim stanie?
          - Tragicznym - wyszeptał, a w jego oczach na nowo pojawiły się łzy. - Był studentem z Osaki. Przyjechał tu, by móc się uczyć. Prowadził jedno z aut i... - Pociągnął nosem. - Blacha wbiła się w jego brzuch i... rozdarła ciało. Miał mnóstwo poparzeń, wszędzie powbijane odłamki szkła. Ale wiesz, mimo to byłem pewny, że go uratuję. Nie wyobrażałem sobie, że będę mógł stracić mojego pierwszego pacjenta. Walczyłem. Robiłem wszystko, by polepszyć jego stan, ale...
          Zacisnąłem dłonie na jego rękach. Już wiedziałem, jaki będzie koniec tej historii, ale nie chciałem go usłyszeć.
          - On umarł - Itachi głośno zapłakał, pozwalając łzom swobodnie wypływać. - Reanimowałem go przez trzy godziny. Nie chciałem dać za wygraną, ale on... on odszedł już wtedy, gdy dołączył się do wypadku. Gdyby nie ta blacha... może coś bym zdziałał. Ale chłopak się wykrwawił. Tracił ogromną ilość krwi, potem zaczęły tworzyć się skrzepy... Straciłem go. Widziałem, jak ulatuje z niego życie. I nie mogłem niczego zrobić. Kompletnie niczego. Wyobrażasz sobie reakcje jego rodziców? Gdy się dowiedzieli, że ich syn zginął przez to, że kierowca ciężarówki, ten skurwiel, miał dwa promile alkoholu we krwi?! A ja musiałem im o tym powiedzieć! O tym, że ich dziecko umarło przez tego sukinsyna!
          Wzdrygnąłem się. Itachi nigdy nie przeklinał. Zawsze sądził, że wulgaryzmy świadczą o "minimalnym zasobie słownictwa". W porównaniu z nim, ja kląłem jak szewc, choć używałem niewielu niecenzuralnych słów. Musiał być w straszliwych nerwach, skoro posuwał się do ich wykorzystywania. Nie potrafiłem zrozumieć jego uczuć. Nawet nie śmiałbym próbować stawiać się w takiej sytuacji. Nikt nigdy nie odszedł na moich oczach. Szczerze mówiąc, zawsze unikałem tematu śmierci. Boję się jej. To jedyna fobia, jaką posiadam. Przez całe życie starałem się omijać pogrzeby szerokim łukiem, a jeśli już musiałem na nich być, nie zbliżałem się do trumny. Kiedy widziałem nieboszczyka, paraliżował mnie strach. Nie mogłem się ruszać. Gdyby ktokolwiek odszedł na moich oczach, więcej bym nie zasnął. Ciągle miałbym w pamięci twarz człowieka, kiedy umierał. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że ktoś przy mnie zginął, a ja nie dałem rady mu pomóc. Nawet, jeśli niczego nie mógłbym zrobić. 
          Nabrałem powietrza w płuca i powolnie wypuściłem je nozdrzami. Gładziłem dłonie mojego brata, starając się go uspokoić, ale gesty nie przynosiły żadnych rezultatów - dalej płakał.
          - A wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze, Sasuke? - szepnął. - Zawsze marzyłem o byciu lekarzem, o pomaganiu ludziom. Chciałem zostać chirurgiem, aby móc ratować istnienia. Teraz mam ochotę rzucić medycynę. Czuję, że się do tego kompletnie nie nadaję, że nie dam sobie rady. - Zaśmiał się histerycznie. - Byłem tak strasznie głupi myśląc, że jakoś zniosę śmierć pacjentów. Wiedziałem, że będzie mi trudno, ale nie przewidziałem, jak bardzo będzie to boleć, jaka to strata. Jestem zawiedziony. Samym sobą. Tym jaki jestem. Że pozwoliłem chłopakowi umrzeć.
          - Itachi. - Pochyliłem się nad stołem i ułożyłem dłoń na jego policzku. - Zrobiłeś wszystko, co było w twojej mocy. Nie powinieneś się obwiniać. Starałeś się, ale jego obrażenia były zbyt rozległe. Nikt nie zdołałby go uratować. Nikt.
          Okrył ręką moje palce i delikatnie przymknął powieki. 
          Zawsze uważałem, że jest zbyt wrażliwy na zawód, w którym trzeba mieć nerwy ze stali. Jednak Itachi, od najmłodszych lat, chciał pomagać ludziom. Początkowo działał w wolontariatach, a potem stwierdził, że chce zostać lekarzem. Miał uczuciowe podejście wobec każdego człowieka i sam marzyłbym, aby zajmował się mną doktor o takim usposobieniu. Ale ze swoim charakterem nie nadawał się na chirurgię. Jest tam zbyt dużo cierpienia, śmierci. Nie zniósłby takiego napięcia, kiedy to jeden ruch ręki decyduje o czyimś życiu lub odejściu.
          - Chodziłem na tyle wykładów prowadzonych przez doświadczonych lekarzy - powiedział. - Nie raz poruszali temat śmierci pacjentów. Próbowali nas przygotować, ale nic nie może nam tego przybliżyć. Nic ani nikt. Tego cierpienia nie da się do niczego porównać. Nie znałem tego chłopaka, a mimo to czuję się tak, jakbym stracił kogoś bliskiego, kto był mi bardzo drogi. To nienormalne, prawda?
          Schował twarz w dłoniach i głośno zapłakał. Kiedy wylewał łzy, które z łoskotem skapywały na stół, nie mogłem wykonać najprostszego ruchu. Tylko wpatrywałem się otępiałym wzrokiem w jego drżącą sylwetkę i nie wiedziałem, co mogę zrobić, jak mu pomóc, uspokoić. Byłem całkowicie bezsilny. Chciałem wstać, przytulić go i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale ciało się mnie nie słuchało. Miałem wrażenie, że moje ręce i nogi zwiotczały, a oczy się zaszkliły. W końcu zdołałem przegryźć wargę. Jej pieczenie sprawiło, że udało mi się wstać i zbliżyć do mojego brata. Nie wiedziałem czy mogę go dotknąć. Zdawałem sobie sprawę, że czasem słowa pociechy jeszcze bardziej ranią niż pomagają. Dlatego stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli zamilknę. Zamiast mówienia, ostrożnie otuliłem go rękami i przycisnąłem głowę Itachi'ego do swojej klatki piersiowej. Obawiałem się, jak odbierze moje "śmiałe posunięcie", ale chłopak jedynie objął mnie w pasie i wtulił twarz w moje serce, które - przyznam się szczerze - waliło tak, jakby miało zamiar zaraz wyskoczyć. Gładziłem dłońmi jego rozpuszczone włosy i od czasu do czasu pozwalałem sobie na drobne, urywane cmoknięcia, które składałem na jego rozgrzanym czole. Myślałem, że nie potrafię dobrze pocieszać i już prędzej bym kogoś dobił niż dodał mu otuchy. A jednak, po kilku minutach, Itachi przestał drżeć i choć łzy dalej spływały po jego policzkach, nie wydawał z siebie najcichszych dźwięków. Najwidoczniej nie byłem w tym aż tak tragiczny.
          Gdy zauważyłem, że mój brat odrobinę się uspokoił, odchrząknąłem znacząco.
          - Idziesz spać? - zapytałem niepewnie, nie wiedząc czy powinienem się odezwać. - Jesteś strasznie zmęczony.
          Itachi starł łzy rękawem koszuli, po czym odparł:
          - Dziś już nie zasnę. - Uśmiechnął się smutno. - A jeśli nawet, to i tak będę miał koszmary. Wolę posiedzieć.
          - Może... dotrzymam ci towarzystwa?
          Przyjrzał mi się uważnie.
          - Jesteś pewny? - szepnął. - Mam wrażenie, że sam jesteś wykończony.
          - Nie, nie jestem - skłamałem. Faktycznie miałem ochotę na sen, ale jeszcze bardziej pragnąłem przy nim posiedzieć. Nie chciałem zostawiać go samego w takim stanie. Bałem się, że będzie mógł coś sobie zrobić, a nie przeżyłbym, jeśli znalazłbym go rano w łazience z podciętymi żyłami.
          - Dziękuję, że się dla mnie poświęcasz - powiedział, obdarzając mnie uroczym uśmiechem.
          Czułem, jak na moje policzki wkradają się rumieńce, a cała twarz - łącznie z uszami - zaczyna mnie piec. Nie musiałem widzieć swojego odbicia, aby wiedzieć, że po chwili przypominałem buraka w czarnej peruce. Mogłem się tego spodziewać - Itachi znał mnie na wylot i zawsze wiedział, kiedy kłamię albo przez wybujałą dumę - nie potrafię się do czegoś przyznać. Mimo zmęczenia, chciałem przy nim być. Teraz, gdy tak bardzo mnie potrzebował myślałem tylko o tym, by nad nim czuwać. Nic więcej się dla mnie nie liczyło. Starałem się ukryć swoje zawstydzenie, odwracając głowę w przeciwną stronę, ale z mizernym skutkiem - chłopak z łatwością mnie przejrzał, bo zaśmiał się pod nosem. Najwidoczniej nie chciał mnie jeszcze bardziej pogrążać, ponieważ stwierdził, że pójdzie do łazienki, aby doprowadzić się do ładu i zaczeka na mnie w swojej sypialni. A ja zaofiarowałem się, że przez ten czas przygotuję mu zioła na uspokojenie, co było jedynie pretekstem, dzięki któremu zdobyłbym dla siebie kilka minut, by ochłonąć.
          Gdy Itachi wyszedł z kuchnio-jadalni, oparłem dłonie o blat stołu i odetchnąłem głęboko.
          - Co za wstyd - mruknąłem, pocierając ręką twarz. - Jeśli tak dalej pójdzie, on zrozumie, co do niego czuję.
          Kiedy podszedłem do blatu i zacząłem parzyć napar czułem, jakby moje nogi zbudowano z ołowiu. Dałem radę ustabilizować oddech, ale moje serce ciągle biło niewiarygodnie szybkim rytmem, jakbym dopiero co ukończył bieg w maratonie. Z trudem udało mi się opanować drżenie rąk, gdy po upływie kwadransa wspinałem się po schodach, niosąc kubek z gorącym napojem. Jeszcze tylko tego brakowało, żebym oblał się wrzątkiem, co mogło okazać się wyjątkowo łatwym zadaniem, ponieważ poruszałem się w doszczętnych ciemnościach. Odetchnąłem z ulgą, pokonując ostatni stopień i odkrywając, że moje palce pozostały nienaruszone. Ku mojej radości, zauważyłem w głębi piętra snop pomarańczowego światła, który wypłynął na korytarz przez uchylone drzwi. Całe szczęście, że Itachi ich do końca nie zamknął. Nim wszedłem do sypialni, zatrzymałem się i po cichu wsunąłem głowę w szparę, by móc się rozejrzeć. Mój brat siedział na skraju łóżka, a jego sylwetkę oświetlał ciepły blask zapalonej, nocnej lampki. Mimo że na jego policzkach nie było już śladów łez, miał zaczerwienione i podpuchnięte oczy, które smętnie wpatrywały się w wyznaczony punkt na puchatym dywanie. Choć przeczesał włosy, które teraz łagodnie opadały na jego ramiona, ze swoim zasmuconym wyrazem twarzy dalej przypominał jedynie cień człowieka, a nie zdrowego, roześmianego chłopaka, jakim był rano, gdy dopiero wychodził do szpitala.
          Spuściłem wzrok. Jeszcze nigdy nie czułem się równie bezradny. Starałem się zrobić wszystko, aby go rozweselić - myślałem, że szczera rozmowa mu pomoże i pozwoli się wyciszyć, ale widzę, że niczego dobrego nie przyniosła. A może to ja jestem słabym rozmówcą? Nie potrafię słuchać? Sam nie wiem. Głowa już mi pęka od nadmiaru dzisiejszych wrażeń, a każda myśl odbija się od drugiej i nie daje żadnych, nowych pomysłów. Co mam zrobić? Jak mogę ci pomóc, Itachi? Zrobię wszystko, ale daj mi jakikolwiek znak, bo nie mam pojęcia, czego potrzebujesz.    
          Zakląłem pod nosem, po czym zmusiłem się do uśmiechu i wszedłem do pomieszczenia. Chłopak natychmiast przeniósł na mnie spojrzenie i obserwował, jak się do niego zbliżałem.
          - Tylko uważaj - ostrzegłem, wręczając mu kolorowy kubek. - Napój jest bardzo gorący.
          Pokiwał twierdzącą głową i podziękował subtelnym uniesieniem kącików ust. Uklęknąłem między jego nogami, kiedy pociągnął z naczynia potężny łyk naparu, na co moje oczy przybrały rozmiar dorodnych pomarańczy. Myślałem, że oparzy sobie przełyk, ale najwyraźniej temperatura ziół zupełnie mu nie przeszkadzała, bo spokojnie je popijał.
          - Kiedy wychodziłem ze szpitala, pięć osób już nie żyło - powiedział niespodziewanie.
          Poczułem, jak po moim karku przebiega gwałtowny dreszcz. Oparłem łokcie na kolanach chłopaka i delikatnie gładziłem jego ręce, jakbym próbował go ogrzać. Nie śmiałem się teraz odzywać - wiedziałem, że Itachi musi wyrzucić z siebie jeszcze kilka słów.
          - W tym trójka dzieci - ciągnął, wpatrując się w zawartość naczynia. - Czego one były winne? Próbuję zrozumieć jedną rzecz - dlaczego one musiały zginąć, a kierowca ciężarówki, który przez własną głupotę spowodował wypadek, przeżył?
          - Nie zadręczaj się tym - szepnąłem. - Na pewno spotka go sprawiedliwa kara.
          - Bez względu na to, jaki dostanie wyrok, nie zwróci on nikomu życia, prawda?
          - Masz rację - odparłem z wyraźnym zawstydzeniem. - Nie pomyślałem, wybacz.
          - Nie twoja wina. To ja stałem się... - Zacmokał. - Przewrażliwiony. Po tym, jak wyszedłem z kliniki, musiałem udać się na spacer. Nie mogłem stanąć w miejscu, bo bym oszalał. Nawet nie włączyłem telefonu. Dlatego nie mogłeś się do mnie dodzwonić.
          - To już nieistotne. - Odgarnąłem z jego twarzy kosmyk włosów, który opadł na policzek chłopaka. - Grunt, że wróciłeś do domu.
          Uśmiechnął się nieznacznie, lecz po chwili zagryzł wargi, a w oczach na nowo pojawiły się słone krople. Opuścił głowę, aby kosmyki zakryły jego tęczówki. Czułem, jakby do brzucha wpadła mi bryła lodu, gdy spoglądałem na Itachi'ego, który walczył z płaczem. Pragnąłem za wszelką cenę odciągnąć go od ponurych wspomnień i - nawet nie wiem kiedy - chwyciłem go za podbródek, zbliżając usta do twarzy mojego brata. Nie słyszałem już głosu rozsądku, który wrzeszczał, abym się zatrzymał i wycofał, póki jeszcze miałem szansę ucieczki. Myślałem już tylko o miękkości jego warg, które po chwili poczułem, gdy złożyłem na nich nieśmiały pocałunek. Nie zastanawiałem się, co robię - pragnąłem jedynie delektować się jego niepowtarzalnym, słodkim smakiem. Itachi pisnął jak nadepnięta mysz i będąc w szoku wypuścił kubek z ręki, który upadł na podłogę. Trwał w bezruchu, kiedy ja, z przymkniętymi oczami, muskałem jego usta. Marzyłem, by móc nareszcie się z nim połączyć i każdego wieczoru kładłem się spać z nadzieją, że kiedyś złączymy nasze wargi. Nawet nie przypuszczałem, że to tak przyjemne uczucie, które z łatwością pobudziło najczulsze części mojego ciało. Na moment pozwoliłem sobie otworzyć oczy i natychmiast się od niego oderwałem, kiedy zauważyłem z jakim przerażeniem na mnie spoglądał. Zerwałem się na równe nogi, dysząc ciężko. Poczułem się, jakby ktoś uderzył mnie w twarzy, gdy zdałem sobie sprawę, jak straszny błąd popełniłem. Itachi wpatrywał się we mnie ze strachem, zaciskając dłonie na kołdrze, a jego klatka piersiowa poruszała się w zabójczym tempie. Co ja najlepszego narobiłem?! Czego oczekiwałem?! Że odwzajemni moje uczucie, po czym będziemy żyli długo i szczęśliwie?! Przecież to mój brat, członek rodziny, a dodatkowo - chłopak! Co ja sobie myślałem?!
          - Sasuke - wyszeptał, dotykając dłonią miejsca, na których moje wargi pozostawiły wilgotny ślad.
          Czułem, jak policzki palą łzy. Z trudem zdołałem się poruszyć i prędko wycofałem się w stronę drzwi.
          - Co ja zrobiłem? - mamrotałem, zbliżając się do wyjścia. - Wybacz mi. - Rzuciłem przez ramię i pędem wybiegłem na korytarz.
          Choć słyszałem za sobą wołania mojego brata, nie zatrzymałem się. Było mi tak strasznie wstyd. Przez jeden, głupi gest zerwałem wszystkie relacje, jakie z nim utrzymywałem. Jak ja teraz spojrzę mu w twarz?! Dzięki minucie przyjemności, na zawsze utraciłem najlepszego przyjaciela i ukochanego brata. Już chwytałem klamkę drzwi mojego pokoju, gdy odczułem na ramionach silny, stanowczy chwyt.
          - Puszczaj mnie! - wrzasnąłem, starając się wyrwać z uścisku Itachi'ego. Raptownie wymachiwałem głową i kopałem, aby go odstraszyć, ale chłopak tak mocno mnie trzymał, że w końcu nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu.
          - Przestań się wyrywać - powiedział łagodnym tonem. - Uspokój się. Przecież nie mam zamiaru zrobić ci żadnej krzywdy.
          Jego kojące słowa tym razem nie przyniosły żadnych rezultatów - dalej próbowałem mu umknąć, ale był ode mnie o wiele wyższy i silniejszy, więc moje wysiłki jedynie mnie zmęczyły. Nie chciałem z nim teraz przebywać. Czułem się tak, jakby serce pękło niczym lustro i rozbiło się na tysiące drobnych kawałków. Byłem zły na samego siebie i straszliwie rozczarowany. 
          - Proszę, zostaw mnie - jęknąłem rozpaczliwym tonem. 
          Itachi odetchnął głęboko, a jego uścisk zelżał, choć dalej krępował mnie w ramionach. Jednak teraz jego dotyk bardziej przypominał przytulenie niż próbę powstrzymania młodszego brata przed zamknięciem się w sypialni. Z łatwością oparł mnie plecami o ścianę i ułożył ręce po bokach mojej głowy. W półmroku widziałem jego troskliwe spojrzenie, którym mi się przyglądał. Najwidoczniej musiałem wyglądać tragicznie, bo wyraz jego twarzy nagle złagodniał. Spuściłem wzrok i zacisnąłem dłonie na materiale spodni. 
          - Czego ode mnie chcesz? - zapytałem drżącym z emocji głosem.
          - Wyjaśnienia - odparł. - W jaki sposób mnie kochasz, Sasuke? Odpowiedz szczerze.
          Milczałem. Słowa utknęły w moim gardle i nie miały zamiaru z niego wyjść.
          - No dobrze - mruknął Itachi. - Rozumiem, że się boisz. Więc wystarczy, jak pokiwasz głową, dobrze? Zakochałeś się we mnie, prawda?
          Nie mogłem dłużej w sobie tego tłumić. Musiałem w końcu się do tego przyznać. Przed nim i przed sobą. Kiwnąłem potwierdzająco głową, a po moich policzkach spłynęły świeże łzy. Słyszałem, że Itachi nabiera w płuca okazałą ilość powietrza. Miał już zamiar coś powiedzieć, lecz nim zdążył otworzyć usta, wydukałem:
          - Ale co z tego, że cię kocham, skoro ty nie kochasz mnie?
          - A kto ci to powiedział? - wyszeptał poważnym tonem.
          Pierwszy raz od wielu minut skupiłem wzrok na jego twarzy. 
          - Nigdy nie zauważyłeś, że zawsze chciałem być blisko ciebie? - zapytał. - Nie zdziwiło cię, że z nikim się jeszcze nie związałem? Że zawsze poświęcałem ci najwięcej wolnego czasu i odrzucałem flirty innych ludzi?
           No, w życiu nie znalazłem się w takim szoku. Z rozdziawionymi ustami wpatrywałem się w jego tęczówki przepełnione czułością i... miłością? Uszczypnąłem się, dzięki czemu zrozumiałem, że to nie kolejny sen, lecz spełnienie marzeń na jawie.
           Ułożył dłoń na moim policzku i oparł głowę o moje czoło.
           - Kocham cię, Sasuke - wyszeptał.
           Nie mogłem w to uwierzyć - mówił prawdę. Widziałem ją. W jego oczach. Uśmiechnął się szeroko, a ja czułem, jakby moje serce się sklejało. Po chwili nie pozostała na nim nawet jedna rysa. Po policzkach przestały już spływać łzy, a zastąpiły je uniesione kąciki warg. Nie wiem dlaczego, ale wybuchnąłem śmiechem - tyle pozytywnych uczuć się we mnie gotowało, że nie mogłem nad nimi zapanować. Wplątałem dłonie w jego włosy i czekałem, aż wykona swój ruch. Przymknąłem oczy i odczułem, jak jego usta obejmują moje wargi. Mruknąłem z zadowoleniem, kiedy koniuszek języka Itachi'ego nieśmiało próbował wedrzeć się do mojego wnętrza. Rozchyliłem usta, a jego mięsień wdarł się do środka, pieszcząc po kolei wewnętrzne partie policzków, podniebienie, a następnie zaprosił mój język do wspólnych igraszek. Nie potrafiłem się całować. Nigdy tego nie robiłem, dlatego też pozwalałem, aby Itachi nade mną dominował. Podobało mi się to i odpowiadało mojemu uległemu charakterowi.
          Kiedy się od siebie oderwaliśmy, aby zaczerpnąć oddechu, przerwałem dłonią strużkę śliny, która dalej łączyła nasze wargi. Mój starszy brat objął mnie w talii i mocno do siebie przyciągnął, dzięki czemu przylegałem do niego każdym milimetrem ciała. Zaśmiałem się cicho, kiedy złożył na mojej szyi czułe cmoknięcie, po czym wtulił głowę w moje ramię.
          - Potrzebuję twojej bliskości - wyznał.
          - A ja twojej - odparłem, odgarniając kosmyki z jego karku i całując delikatną skórę.
          Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę swojej sypialni. Ciągle się obejmując, znaleźliśmy się w pokoju, gdzie Itachi ułożył się na łóżku i pozwolił mi nad sobą zawisnąć.
          - Chciałbym, abyś... - Przełknął głośno ślinkę, pieszcząc dłońmi moją szyję. - Był na górze.
          Miałem wrażenie, że oczy za chwilę wypadną mi z oczodołów. Ja? Na górze? Oparłem dłonie po bokach jego głowy i usiadłem okrakiem na biodrach chłopaka.
          - Ale Itachi... - powiedziałem zmieszany. - Ja... nigdy... TEGO nie robiłem. Nie poradzę sobie.
          Uśmiechnął się pobłażliwie.
          - Dasz radę. Będę ci pomagał, bo widzisz... ja... - Spuścił wzrok. - Przez dzisiejsze wydarzenia... boję się, że mógłbym poważnie cię zawieść. Chciałbym, abyś się mną zajął.
          W życiu nie usłyszałem tak rozpaczliwej prośby z ust mojego starszego brata. Byłem przerażony, ale wiedziałem, że teraz on bardziej potrzebuje mojej troski niż ja jego opiekuńczości. Odetchnąłem głęboko i nieznacznie się pochyliłem, ocierając nosem o jego policzek.
          - Dobrze - szepnąłem, pomiędzy urywanymi cmoknięciami, które składałem na jego twarzy. - Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś odczuł największą przyjemność.
          Chwycił mój podbródek i zmusił, abym spojrzał w jego oczy.
          - Abyśmy my odczuli największą przyjemność - powiedział, wyraźnie naciskając na drugie słowo.
          Uśmiechnąłem się i ponownie przylgnąłem do jego warg. Tym razem mój język pieścił jego wnętrze, dzięki czemu dogłębnie czułem zapach ziół, które niedawno pił. Ręce Itachi'ego otuliły moją sylwetkę, coraz śmielej poruszały się wzdłuż klatki piersiowej, aż wdarły się pod koszulkę. Musiałem oderwać od niego usta, aby wydać z siebie głośne westchnięcie, które spowodowały palce chłopaka, pieszczące moje twarde sutki. Gdy zdołałem powrócić do rzeczywistości, cicho się zaśmiałem, po czym objąłem rękami jego głowę i polizałem skórę  szyi. Tym razem on nieznacznie jęknął, a ja zacząłem odpinać guziki jego koszuli. Nie minęło nawet kilka sekund, kiedy zdołałem całkowicie rozpiąć ubranie i zrzucić je z jego ramion. Itachi zepchnął je na podłogę i chwycił krańce mojej bluzki, po chwili ją ze mnie zdzierając, dzięki czemu obaj ocieraliśmy się nagimi klatkami piersiowymi. Szybko składałem całusy na całym obszarze korpusu chłopaka, aż moją uwagę przykuły sterczące sutki. Nie wiedząc, na którym skupić się najpierw, lewy zacząłem drażnić palcami, a prawy muskałem wargami. Do moich uszu raz po raz dochodziły zadowolone pomruki. Spojrzałem na twarz Itachi'ego, który ponętnie zagryzał usta, a na jego policzkach pojawiły się urocze rumieńce.
          W końcu zdołałem oderwać się od jego piersi i przeniosłem ręce na podbrzusze, w którym - podobnie jak ja - odczuwał przyjemne ciepło. Pocałowałem obszar skóry nad zapiętym paskiem, na co Itachi gwałtownie wygiął plecy w łuk. Obniżyłem biodra i otarłem się kroczem o jego nabrzmiałą męskość, która malowała się pod materiałem spodni. Nasze jęki się zmieszały, tworząc w pomieszczeniu niebywale gorącą, rozkoszną atmosferę. Ułożył dłonie na mojej talii i za pomocą ruchów rąk, nadał moim biodrom odpowiednią szybkość. Raz po raz ocierałem się o jego krocze, aż niespodziewanie się obniżyłem, dzięki czemu natrafiłem penisem na jądra chłopaka. Obaj krzyknęliśmy w głębokiej ekstazie, rozumiejąc, że najwyższy czas pozbyć się dolnych części garderoby. Ze wspólną pomocą, błyskawicznie znaleźliśmy się w samej bieliźnie. Itachi nieśmiało ułożył ręce na moich pośladkach, zahaczając palcami o gumkę czarnych bokserek. Dotykał mnie tam, gdzie jeszcze nigdy niczyje dłonie mnie nie pieściły, a ja złożyłem długi, czuły pocałunek na jego drżących ustach. W końcu się od niego oderwałem i spojrzałem na wybrzuszenie jego slipek, jakbym pytał czy mogę je z niego usunąć. Itachi twierdząco kiwnął głową, zachęcając mnie szerokim uśmiechem. Odetchnąłem głęboko i drżącymi dłońmi chwyciłem jego bieliznę, po czym pociągnąłem ją w dół, aż znalazła się na wysokości kostek stóp. Chłopak prędko zrzucił ją na posadzkę i bez uprzedzenia dotknął mojej męskości, na co po ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Dopiero po dłuższej chwili odważyłem się spojrzeć na jego penisa i nieśmiało chwyciłem go u nasady, poruszając ręką w górę i w dół. Główka pokazywała się i znikała pomiędzy moimi palcami, czemu towarzyszyły donośne pomruki długowłosego. Z lękiem przełknąłem ślinkę i miałem już zamiar wziąć penisa do ust, kiedy Itachi czule objął dłońmi moją głową i odgarnął kosmyki z czoła.
          - Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz - szepnął.
          - Chcę - odparłem. - Chcę sprawić ci prawdziwą rozkosz.
          Posłał mi czarujący uśmiech, jakby pragnął podziękować za opiekę, którą nad nim objąłem. Wygodnie ułożył głowę na poduszce i przymknął oczy, czekając na moje ruchy.
          - Do roboty - wyszeptałem bezdźwięcznie, próbując się ponaglić.
          Wysunąłem główkę męskości chłopaka i polizałem ją koniuszkiem języka, czemu towarzyszyło głośne westchnięcie Itachi'ego. Początkowo jedynie ją muskałem, nie odważając się na całkowite wsunięcie do ust, aż ostrożnie objąłem ją wargami, po czym zacząłem rytmicznie poruszać głową.
          - Sasuke - jęknął donośnie długowłosy. - Jesteś cudowny.
          Gdybym w tym momencie nie sprawiał mu przyjemności, z pewnością bym się uśmiechnął. Moje ruchy były coraz szybsze i bardziej stanowcze, w czym utwierdzały mnie stękania partnera, który zaciskał dłonie na kołdrze, nerwowo się przy tym poruszając. Zaspokajanie potrzeb Itachi'ego było dla mnie spełnieniem snów, ale także pragnąłem czegoś dla siebie, dlatego ostrożnie dotknąłem jego gorącego wejścia. Musiałem go przygotować, aby nie sprawić mu zbędnego bólu, więc jeszcze oblizałem penisa, po czym z łatwością przewróciłem go na brzuch. Zaśmiał się radośnie, kiedy składałem całusy na jego pośladkach. Prędko pozbyłem się swoich bokserek i położyłem się na jego ciele, obdarowując pocałunkami szyję oraz ramiona chłopaka. Jego pomruki sprawiały, że nie potrafiłem oderwać ust od skóry - hipnotyzowały mnie. Mógłbym godzinami się w nie wsłuchiwać, gdyby nie fakt, że moje podniecenie osiągnęło już kolosalne rozmiary. Otarłem się penisem o jego kość ogonową, jęcząc wprost do ucha Itachi'ego, który bezustannie obserwował moją twarz i muskał językiem mój policzek. Przesunąłem się w dół ciała chłopaka i oblizałem palec wskazujący.
          - Mogę? - zapytałem dla pewności.
          - Oczywiście - odparł, twierdząco kiwając głową.
          Powoli, delikatnie wsunąłem opuszek w jego wejście, bezustannie wpatrując się w twarz mojego brata, na której po raz pierwszy pojawił się grymas bólu. Bez przekonania głębiej wsunąłem palec, na co Itachi raptownie zacisnął zęby. Bałem się, że ciągle będzie odczuwał cierpienie, dlatego też miałem ochotę z niego wyjść i zaspokoić się w inny sposób. Ale chłopak zdołał się rozluźnić i polecił, abym wsunął także środkowy. Spełniłem jego życzenie i na znak partnera zacząłem się w nim poruszać, kreśląc koła oraz linie. Czułem, jak jego mięśnie się wokół mnie zaciskają, a biodra zaczynają wykonywać płynne, okrężne ruchy.
          - Już możesz we mnie wejść - szepnął.
          Przyjrzałem mu się z uwagą.
          - Jesteś gotowy?
          Pokiwał głową, więc ponownie przewróciłem go na plecy. Chciałem, abyśmy się wtedy widzieli. Gdy wygodnie się usadawiałem między jego nogami, Itachi ciągle się do mnie uśmiechał, pragnąc mnie uspokoić, bo - szczerze - byłem przerażony. Moja twarz z łatwością zlałaby się barwą z białą ścianą, a dłonie drżały, jakbym przez kilka godzin stał na mrozie. Bałem się, że mogę zrobić mu krzywdę, że coś pójdzie nie tak, ale kiedy na niego spojrzałem, ogarnął mnie błogi spokój. Jeszcze raz pocałowałem jego podbrzusze i nacelowałem główką na rozciągnięty odbyt. Bez pośpiechu się w niego wsuwałem, aż po same jądra, co Itachi skwitował przeciągłym, jak dotąd najgłośniejszym, jękiem. Z trudem nabrałem powietrza w płuca i mruknąłem, czując mięśnie, które oplatały moją męskość. Przeniosłem wzrok na twarz chłopaka, który przez dłuższą chwilę wgryzał się w poduszkę, aby nie krzyczeć. Dałem mu chwilę, by się przystosował i gdy posłał mi szeroki uśmiech, ułożyłem dłonie po bokach jego głowy. Złożyłem pocałunek na ustach mojego brata i kiedy się od niego oderwałem, zacząłem się ostrożnie poruszać, ciągle wpatrując się w jego oczy. Itachi zacisnął dłonie na moich ramionach i razem nadaliśmy sobie odpowiednie tempo, które przynosiło nam największą falę rozkoszy. Początkowo moje ruchy były słabe, niechlujne, ale z każdą kolejną chwilą stawały się coraz mocniejsze, stanowcze, aż poruszaliśmy się wspólnie w zabójczym rytmie. Nasze głośne jęki wypełniły obszar sypialni, odbijając się od ścian. Czułem, że za chwilę osiągniemy szczyt, dlatego ostatni raz przyspieszyłem, a Itachi otoczył mnie nogami. Nagle ciało chłopaka wygięło się w ponętny łuk, a jego sperma znalazła się na moim brzuchu. Pchnąłem jeszcze raz, samemu osiągając największą ekstazę. 
         Z cichym mlaskiem wysunąłem się z ciała mojego brata, po czym opadłem na jego klatkę piersiową. Zaśmiałem się cicho, układając głowę na jego sercu, kiedy on otoczył mnie ramionami i cmoknął we włosy.
          - I jak było? - zapytałem, głośno przy tym dysząc.
          - Hm... mogło być lepiej - odparł figlarnym tonem. Gdy zmierzyłem go upiornym spojrzeniem, szczerze się roześmiał i poczochrał dłonią moje kosmyki. - Żartuję. Byłeś wspaniały.
          Ostatkami sił przesunąłem się na wysokość jego twarzy. Ułożyłem dłoń na policzku i czule ucałowałem wargi chłopaka.
          - Kocham cię, Ita - szepnąłem, krwisto się przy tym rumieniąc.
          - Ja ciebie też - odparł. - Wiesz, Sasuke. Sądziłem, że ten dzień będzie tym, którego nigdy nie chciałbym przeżyć. A dzięki tobie okazał się najwspanialszym, jaki mnie spotkał.
          Czułem, że łzy wzruszenia napływają do moich oczu. Aby je ukryć, wtuliłem twarz w jego ramię. Nie chciałem myśleć, co teraz z nami będzie, jak utrzymamy swój związek i czy uda nam się zmierzyć z problemami, które nam przyniesie. Pragnąłem jedynie czuć jego ręce, które właśnie mnie otulały, delektować się zapachem skóry i rozkoszować się faktem, że jeśli nie odważyłbym się zaryzykować, nigdy bym go nie zyskał. Od dziś wiem, że warto próbować. Lepiej jest już znosić gorycz porażki niż żałować, że czegoś się nie zrobiło, bo największa pomyłka może się czasem okazać najlepszym wyborem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani :)

Dziś prezentuję Wam one-shot ItaSasu, który powstał z mojego nagłego wzrostu zainteresowania tymże pairingiem. Zawsze go uwielbiałam, ponieważ to od niego zaczęła się moja przygoda z yaoi i mam wobec braci ogromny sentyment. Dlatego też pomyślałam, że fajnie byłoby coś o nich napisać i tak powstał "Dzień, którego pragnąłbym nigdy nie przeżyć". Szczerze mówiąc, jestem go bardzo niepewna, ponieważ od dawna nie pisałam żadnych one-shotów, a także do dziś nie opisałam sceny erotycznej. Ta jest moją pierwszą, dlatego chciałabym, abyście powiedzieli czy przypadła Wam do gustu, a jeśli nie, to co powinnam zmienić, dodać lub odjąć. Będę cierpliwie czekać na Wasze opinie :)

Wcześniej pytałam czytelników czy byliby zainteresowani opublikowaniem autorskiego opowiadania. Zliczyłam wszystkie głosy i większość opowiedziała się za publikacją, ale niestety, kochani - jeszcze musimy z tym poczekać. Przemyślałam prowadzenie dwóch opowiadań i dodawanie ich na zmianę. Doszłam do wniosku, że w trakcie roku szkolnego może się to okazać niemożliwe do zrealizowania przez mój ograniczony czas wolny. Jednak w tym roku będę miała o wiele mniej zajęć niż w zeszłym, ponieważ odpada mi większość przedmiotów i zostaje ich zaledwie siedem. We wrześniu, kiedy dostanę nowy plan zobaczę czy starczy mi czasu na dodawanie dwóch historii. Jeśli się okaże, że tak, to za kilka tygodni pojawi się prolog, jeśli nie - kontynuowane będzie "Serce mroku", a autorskie opowiadanie pojawi się po jego zakończeniu. Mam nadzieję, że nikogo z Was nie rozczarowałam.

Następny wpis powinien niebawem się pojawić i będzie to 13 rozdział "Serca mroku". Po nim prawdopodobnie pojawi się następny one-shot.

Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~

24 komentarze:

  1. Wow.. To było coś! Uwielbiam ten paring.. jest drugi na mojej liście zaraz po SasuNaru ;3 To co tu napisałaś.. istne cudo!! Bardzo mi się spodobało!
    Pozdrawiam! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa :) Cieszę się, że Ci się spodobało i także pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  2. Witaj,
    krótko i na temat, ech jutro wcześnie musze wstać bo wyjeżdżam, a ja co robię? Czytam, bo nie potrafię sobie odpuścić tej przyjemności ;]
    ach to było po prostu cudowne, rewelacyjne, bardzo długi tekścik, a przeczytałam go w mgnieniu oka... wspaniale ukazałaś Sasuke, takiego zagubionego, bojącego się zrobić ten krok.... mimo, ze Itachi był smutku, czuł się źle, że stracił pacjeneta, to krok jaki zrobił Sasuke mimo, że „taka chwila zapomnienia” to przyniósł wiele dobrego....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że one-shot przypadł Ci do gustu :) Dziękuję za tak miłe słowa i życzę udanego wyjazdu :)

      Usuń
  3. Hej kochana;*
    Gratuluję Ci tak wspaniałego one-shotu. Bardzo oryginalny pomysł i genialne wykonanie.Na początku myślałam,że Itachi'emu coś się stało,że tak późno nie wraca albo zabalował a tu proszę! Czegoś takiego się nie spodziewałam,przeszłaś samą siebie.Zaskoczyłam się tym całym wypadkiem i śmiercią pacjenta, po raz pierwszy czytałam coś podobnego. Wykorzystałaś tu swój talent do opisywania akcji i uczuć bohaterów,co moim zdaniem wyszło perfekcyjnie.Normalnie czułam te emocje;) Scena pocałunku strasznie mi się podobała,opisałaś to genialnie i później te wyznanie...To było naprawdę na poziomie.
    No i ten pierwszy raz... Nie zawiodłaś kochana,jak na pierwszy opis wyszło Ci naprawdę rewelacyjnie. Nie przesadziłaś,wszystko było tak jak być powinno.Przyznam Ci się szczerze,że wiele oczekiwałam po Twoim pierwszym opisie stosunku,miałam tak jakby wymagania,w końcu jesteś moją przyjaciółką i nie zamierzałam dawać Ci forów;p No i nie musiałam,bo jestem po prostu zachwycona,spisałaś się kochana;**
    Bardzo podobało mi się zakończenie.Ostanie zdanie jest trafne i życiowe,przemówiło do mnie.Jestem pełna podziwu, ten one-shot okazał się wielkim sukcesem,przeszłaś na kolejny poziom pisania yaoi i teraz pozostaje tylko czekać na nowe notki ze szczyptą pikanterii;D
    Dziękuję,bawiłam się świetnie,lecz niestety czas szybko minął.Ale tak to jest,w dobrym towarzystwie szybko mijają dni;) Poza tym pogoda niezbyt dopisała,było chłodno, no ale nie ma co narzekać,ważne,że było fajnie;)
    Rysujesz braci?? To może jakiś zboczony rysunek się pojawi;p No i ten one-shot to raczej jest SasuIta;)
    Kiedyś już wspominałaś o tych studiach japonistycznych. Czyli to są pewne plany?? Od dawna o tym marzysz?? Musisz mieć talent do języków,bo japoński wcale taki łatwy nie jest zwłaszcza w pisowni;) Życzę Ci,żebyś dostała się na wymarzone studia,a kiedyś pojedziemy do Japonii i będziesz robiła za tłumacza;D
    Pozdrawiam gorąco;**
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej kochana :*
      Bardzo się cieszę, że opowiadanie przypadło Ci do gustu i że Cię nie rozczarowałam. Zrobiło mi się niesamowicie miło, kiedy przeczytałam, że one-shot Ci się spodobał, ponieważ odrobinę się go obawiałam. Przyjemnie mi się go pisało, był dla mnie fajną odmianą od "Serca mroku", ale jednak od dawna nie publikowałam jednopartówek i obawiałam się, że mogę zawieść czytelników. Myślę, że jeszcze dużo pracy przede mną, aby opowiadania stawały się coraz lepsze, jednak bardzo się cieszę, że "Dzień, którego pragnąłbym nigdy nie przeżyć" przypadł Ci do gustu :) Dziękuję za tak miłe słowa, które bardzo mnie zmotywowały do dalszego kształcenia.
      Fabułę opowiadania wymyśliłam, oglądając serial o pracownikach szpitala - "Ostry dyżur". Może kiedyś widziałaś jakiś odcinek? :) Zaczęłam się zastanawiać, co czują lekarze, którzy tracą pacjentów, jak radzą sobie z bólem towarzyszącym utracie. Pomyślałam, że mogłabym poruszyć ten wątek w opowiadaniu i przedstawić go moimi oczyma.
      Pierwszy raz okazał się być najtrudniejszym fragmentem notki. Nie chciałam przesadzić, aby stosunek nie wyszedł sztucznie i nie został wyzuty z emocji, ale także chciałam ukazać towarzyszące mu podniecenie, żeby nie był zbyt delikatny. Obawiałam się, że nie będę mogła znaleźć odpowiednich słów, którymi będę mogła go opisać, ale okazało się, że pomimo swojej trudności, scenę erotyczną pisało mi się najbardziej swobodnie. Chyba byłam już gotowa do jej opisania ;D Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale mam nadzieję, że następne rozdziały i one-shoty będą bardziej dopracowane. Postaram się, aby tak właśnie było :) W "Sercu mroku" jeszcze troszkę na taką scenę poczekamy, ale niebawem pojawią się kolejne one-shoty, pomiędzy którymi prawdopodobnie znajdzie się Sebastian Michaelis oraz Grell Sutcliffe z "Kuroshitsuji" :)
      Bardzo się cieszę, że dobrze się bawiłaś :) Szkoda tylko, że pogoda Wam nie dopisała. U mnie natomiast jest ciągle gorąco. Temperatura utrzymuje się na 30 stopniach i prawie w ogóle nie spada. Ale w fajnym towarzystwie, nawet okropna pogoda nie przeszkadza ;)
      Tak, zaczęłam rysować braci, jednak obrazek będzie grzeczny xD Itachi i Sasuke będą tak jakby... szykować się do pocałunku :D Na początku w one-shocie miał dominować Itachi, ale później pomyślałam, że jednak będzie to Sasuke. Też w swoich opowiadaniach nie chcę trzymać się kanonu seme i uke, bo wydaję mi się, że w realnym życiu nie zawsze jest tak, iż jeden partner jest silniejszy, ciągle dominuje i nigdy nie wymaga pomocy, czułości i opieki. Wydaję mi się, że w ludziach przeplatają się cechy seme i uke ;D
      Na razie są to plany, które mogą jeszcze ulec zmianie. Na dzień dzisiejszy bardzo chciałabym dostać się na filologię japońską, ale jestem osobą, która często zmienia zdanie, więc za dwa lata może się okazać, że wybiorę inny kierunek. Na razie na drugim miejscu znajduje się u mnie psychologia, ale zobaczymy, jak się życie potoczy ;) Mam trzy języki obce. Z angielskim i niemieckim radzę sobie na dobrym poziomie. Mam jedynie drobny problem z łaciną, ale wydaję mi się, że jest to winą tego, iż miałam jej dopiero pierwszy rok, a wcześniejszych języków uczę się już kilka lat. Dziękuję, kochana :) A Ty masz już jakieś plany, które wprowadzisz w życie po liceum? :)
      Przepraszam, że piszę tak chaotycznie, ale jest u mnie strasznie gorąco i już czuję się odrobinę wymęczona xD
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  4. Hej kochana;*
    U mnie też przecieplało, akurat kiedy mój chłopak wyjechał.To się nazywa szczęście;) Aktualnie jest gorąco,ale na pewno nie tak jak u Ciebie.W końcu Wrocław to najcieplejsze miasto w Polsce;p
    Dobrze,że masz już jakieś plany na życie.Ja myślę o politechnice,ale też wszystko może się jeszcze zdarzyć. Nie myślę jeszcze o tym bardzo poważnie,uważam,że jeszcze mam czas i w przyszłym roku będę poważnie się zastanawiać co chcę robić w życiu.Chciałabym tylko studiować we Wrocławiu - marzę,żeby tam pojechać,a studia to może być jedyna okazja.Obym tylko się dostała;p Ja mam dwa języki obce - angielski i rosyjski i tak jak Ty radzę sobie na dobrym poziomie.
    Bardzo zainteresował mnie ten rysunek.Mam nadzieję,że jak go skończysz to wstawisz go na bloga;p I masz rację - w życiu nie ma typowego seme i uke,bo czasami nawet największy twardziel potrzebuje opieki i wsparcia,a niewinny uke potrafi pokazać pazurki;D Bardzo dobrze,że to zauważyłaś i,że w Twoich notkach nie będziesz się jak to pięknie określiłaś "trzymać kanonu"^^
    Nie masz za co mi dziękować.Postarałaś się a ja tylko należycie to oceniłam;) Widać po notce,że pisałaś ją lekko, a przecież o to właśnie chodzi,żeby się nie męczyć tylko pisać w pełni swobodnie.Wtedy powstają największe dzieła;p
    Cieszę się,że moje komentarze motywują Cię do działania. Pamiętaj,że jesteś naprawdę świetna w tym co robisz,więc pisz i nie przestawaj.Twoje opowiadania już są coraz lepsze i będą jeszcze lepsze o to się nie martw.Ja to już nie mogę się doczekać kolejnego one-shotu i oczywiście sceny erotycznej w Twoim wykonaniu. Na pewno bardzo Ci zależało aby ta scena wyszła jak najlepiej,no i Ci się udało;p Naprawdę jak na pierwszy opis nie masz się czego wstydzić. Będzie Sebastian i Grell?? To będzie mega!! Już czekam z niecierpliwością,bo nigdy o tej parce nie czytałam,a w Twoim wykonaniu na pewno wyjdzie świetnie^^
    O serialu "Ostry dyżur" słyszałam,ale nie miałam okazji obejrzeć.Ale bardzo ciekawe i mądre refleksje Cię naszły i uważam,że przedstawiłaś to bardzo realistycznie,bo ja czuję to podobnie.Szkoda,że jest tak mało lekarzy z powołania,większość leci na kasę,a przecież w tym zawodzie pomoc ludziom liczy się najbardziej.Na pewno czytałaś o różnych skandalach z lekarzami,którzy np. nie chcieli pomóc bo rodzina nie miała pieniędzy na operację.Przecież tak nie powinno być,tu chodzi o ludzkie życie.Dlatego tak bardzo przemówiła do mnie postać Itachi'ego i uważam,że każdy lekarz powinien być taki jak on.
    Przepraszam,że tak chaotycznie i od końca,ale jakoś tak lepiej mi się pisało;)
    Pozdrawiam serdecznie;**
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups zapomniałam nacisnąć "Odpowiedz";D Cała ja^^ Następnym razem postaram się nie zapomnieć xD
      Kasia

      Usuń
    2. Hej kochana :*
      Przepraszam, że wczoraj nie odpisałam, ale od kilku dni utrzymuje się u mnie bardzo wysoka temperatura - powyżej 34 stopni w cieniu i byłam nią tak wymęczona, że brakowało mi sił, aby wejść na bloga. Mam nadzieję, że się nie gniewasz ;) Dzisiaj także jest upalnie. Za chwilkę idę do basenu i chyba do wieczora się z niego nie ruszę xD Z wielką chęcią nawet bym w nim spała ;D
      Ja także jeszcze nie myślę poważnie o tym, co chciałabym robić w życiu. Wydaje mi się, że mamy jeszcze czas, aby wszystko dokładnie przemyśleć i nie ma sensu się zanadto spieszyć. W końcu coś, co teraz jest dla nas interesujące, za rok może się okazać zajęciem, które będzie nas nudzić. A to chyba najgorsze - robić przez całe życie coś, czego się szczerze nienawidzi. Na początku chciałam udać się na Akademię Sztuk Pięknych i rozwijać swoje rysowanie, ale pomyślałam, że lepiej tego nie robić. Nie chciałabym zarabiać na swojej pasji, bo byłam pewna, że wtedy straci to swój urok i stanie się rutyną. Na pewno zostaniesz przyjęta, kochana :) Kiedy przyjedziesz do Wrocławia, będziemy musiały koniecznie umówić się na herbatkę :D Mam nadzieję, że uda nam się na siebie wpaść, bo ja na studia prawdopodobnie wyjeżdżam z miasta.
      Oczywiście - kiedy skończę rysunek, z wielką chęcią dodam go na bloga :) Mam tylko nadzieję, że mój skaner się na mnie nie obrazi i pozwoli mi opublikować obrazek ;D Na razie go nie kończyłam, ponieważ w taki upał daję radę skupić się jedynie na czytaniu. Zaopatrzyłam się we wszystkie części "Harry'ego Potter'a" i zamierzam przerobić całą serię. Dotychczas czytałam jedynie pierwszy tom, a Ty, kochana? Czytałaś którąś część? :) Dokładnie - mam wrażenie, że w życiu nigdy nie jest tak, że jeden z partnerów jest zawsze silny, a drugi bezustannie wymaga opieki. Te cechy się ciągle przenikają i szczerze mówiąc, tradycyjni seme i uke wydają mi się być odrobinę nienaturalni, bo każdy człowiek ma prawo do płaczu, a najdelikatniejsza osoba może kryć bardzo wybuchowy charakter ;D
      Bardzo dziękuję za tak miłe słowa, kochana :) Komentarze czytelników niesamowicie motywują do dalszego rozwijania pisania, bo gdyby nie Wy, blog już dawno mógłby nie istnieć. Wasze wsparcie niewiarygodnie podnosi na duchu i sprawia, że ciągle chce się publikować opowiadania ;D Następnym wpisem będzie 13 rozdział "Serca mroku". Postaram się za niego zabrać, kiedy tylko minie okres upałów, bo słyszałam, że ma być drobne ochłodzenie. A po nim pojawi się następny one-shot. Mam do wyboru kilka pairingów i prawdopodobnie będzie to tym razem albo SasoDei lub ItaNaru :) Zobaczymy, bo jeszcze się nie zdecydowałam. Sebastian i Grell powinien zostać dodany po 14 rozdziale opowiadania. Troszkę się obawiam tej pary, ale postaram się, aby historia wyszła jak najlepiej.
      Tak, masz absolutną rację, kochana - coraz rzadziej spotykam się z lekarzami z powołania. Większość pomaga tylko wtedy, kiedy rodzina ma wystarczającą ilość pieniędzy, a jeśli nie, to nie zważa na zdrowie człowieka, bo "nie dostanie za to wynagrodzenia". To straszne, dlatego w swoich opowiadań chciałam przedstawić prawdziwych lekarzy z powołania, w których wcielił się Itachi, a także Naruto z "Serca mroku". Bardzo chciałabym natrafić na właśnie takiego doktora, który ma ludzkie podejście do człowieka.
      Bardzo przepraszam, że piszę tak chaotycznie, ale przez temperaturę już troszkę dziwnie się czuję xD
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
    3. Hej kochana;**
      Widzę,że u Ciebie jest tak samo upalnie jak i u mnie;p Fajnie,że jest ciepło i słonecznie,ale czasami ta pogoda jest nie do wytrzymania.Ale nie ma co narzekać,trzeba cieszyć się latem i wakacjami;) Ja również byłam dzisiaj w basenie,popływałam sobie,a ta woda to prawdziwe ukojenie.Jedyną wadą są wszelki robale,szczególnie ślepaki,które nie dają spokojnie popływać.Nie śpij w basenie bo mi się jeszcze utopisz i co to będzie?? Nie przeżylibyśmy wszyscy bez Ciebie i to nie tylko dlatego,że piszesz wspaniałe opowiadania yaoi ale również dlatego,że jesteś bardzo wartościową osobą i wszyscy bardzo Cię kochamy;) Mam nadzieję,że nikt się nie pogniewa,że piszę w liczbie mnogiej;)
      Masz rację,mamy jeszcze sporo czasu i nie warto zaprzątać sobie teraz tym głowy.Na dorosłość przyjedzie jeszcze czas.Nie chciałabym robić przez całe życie,czegoś czego nienawidzę.Najlepiej robić to,co się kocha i jeszcze dostawać za to pieniądze;p Może masz rację,co do Twojego malarstwa,z pasji zrobić rutynę to fatalny błąd.Najlepiej robić coś dla własnej przyjemności;p Kiedy będę we Wrocławiu to na pewno się spotkamy. W końcu być w tym samym mieści,a się nie spotkać to karygodne;) Ale wiesz co?? Jeśli los chce abyśmy się spotkały to tak się stanie,więc nie ma co planować^^
      Skaner będzie pracował o to się nie martw;D Już ja z nim pogadam,bo obrazek zobaczyć muszę. Zaczęłam kiedyś czytać pierwszą część "Harry'ego Pottera" ale jakoś mnie nie wciągnęło.Wolę obejrzeć.A Ty będziesz czytać po raz pierwszy całą serię??
      Myślę,że bloga tworzy się właśnie dla czytelników,bo każdy lubi pochwały i mnóstwo pozytywnych komentarzy.Gdyby nie one to nie byłoby motywacji i twórca nie miałby dla kogo pisać. Ale Ty i tak jesteś ważniejsza od nas,bo nas by tu nie było gdyby nie Ty.Dzięki Tobie mamy co czytać,możemy coś z tego wynieść,a może nawet odmienić się czyjeś życie. To że tu jesteśmy jest wyłącznie Twoją zasługą;**
      Kurczę!! Ciekawe parki się zapowiadają;p Czekam,czekam już sama nie wiem na co.Bo strasznie jestem ciekawa co będzie dalej w "Sercach mroku" no i te one-shoty zapowiadają się obiecująco^^ Obyś miała wenę i chęci do tworzenia,ja tam połknę wszystko;D
      Itachi jako lekarz wyszedł Ci genialnie,tak samo jak Naruto. Są to prawdziwi lekarze,których brakuje na tym świecie.
      Ja również przepraszam,że tak chaotycznie,ale jestem bardzo zmęczona.Wyruszam na pielgrzymkę,więc przygotowania pochłaniają dużo czasu i energii.To będzie mój pierwszy raz;p Jestem strasznie podekscytowana,mam nadzieję,że uda mi się dojść. Nie będzie mnie więc tutaj przez jakiś czas,ale mam nadzieję,że się nie pogniewasz i będziesz mnie wspierać w drodze;)
      Mam nadzieję że czujesz się już lepiej,co ta pogoda wyprawia z człowiekiem;p
      Pozdrawiam;**
      Kasia

      Usuń
    4. Hej kochana :*
      U mnie na szczęście troszkę się ochłodziło i od dwóch dni utrzymują się 24 stopnie. Jest dość pochmurnie i od czasu do czasu pada. Szczerze mówiąc, bardzo się cieszę z niższej temperatury, ponieważ upały doszczętnie mnie wykończyły. Jedynym minusem jest to, że teraz nie mogę pływać w basenie, ale od przyszłego tygodnia znowu ma być ciepło, więc jeszcze zdążę nacieszyć się wodą ;) O tak, robaki potrafią być straszliwie męczące. Chociaż mam płachtę, którą przykrywam basen na czas jego nieużywania, wiecznie musi się coś tam utopić. Na moje nieszczęście, najczęściej są to osy, ponieważ w pobliżu basenu znajdują się kwiaty. Ojej, bardzo miło mi się zrobiło :) Miałam wcześniej nieszczególny humor, a teraz szeroko się uśmiecham, za co bardzo dziękuję :)
      Uważam, że na razie powinniśmy korzystać z młodości i nie zaprzątać sobie głowy dorosłymi sprawami. Jednakże już za rok będziemy musieli podjąć ważną decyzję i ustalić, na jaką uczelnię się wybieramy i jakie przedmioty są na nią potrzebne. Teraz staram się o tym nie myśleć, ale mam kilka planów zapasowych, gdyby japonistyka nie wypaliła. Ale wszystko może się jeszcze zdarzyć i ostatecznie mogłoby się okazać, że wybiorę zupełnie inny kierunek, zobaczymy ;)
      Niestety, próbowałam dziś dokończyć rysunek, ale nie za bardzo wyszedł. Stwierdziłam, że zrobię nowy i kiedy będzie gotowy, postaram się wstawić go na bloga :) Pierwszą część "Harry'ego Potter'a" czytałam już wcześniej, a teraz stwierdziłam, że zabiorę się za całą serię. Wczoraj skończyłam "Komnatę Tajemnic" i może dziś zacznę "Więźnia Azkabanu". Trzecia część jest moją ulubioną, więc mam nadzieję, że książka spodoba mi się równie mocno, jak i film :)
      Dziękuję za tak miłe słowa, kochana :) Tworzę bloga dla przyjemności czytelników i bardzo mnie cieszy, jeśli dobrze się u mnie bawią. Poruszenie czyiś uczuć tekstem jest dla mnie zawsze najlepszą pochwałą, bo wydaję mi się, że właśnie to jest najważniejsze w pisaniu. Muszę jeszcze się wiele nauczyć i mam nadzieję, że z czasem historie będą coraz lepsze i coraz bardziej wciągające. Będę się nieustannie kształcić, bo marzę, aby kiedykolwiek osiągnąć poziom pisarzy, którzy mnie inspirują, a wszyscy czytelnicy mnie w tym wspierają, za co gorąco dziękuję :)
      Mam w planach za chwilkę zabrać się za nowy rozdział "Serca mroku". Będzie dość długi i wydaję mi się, że w nim powrócimy już do akcji opowiadania, bo powinnam zmieścić zakończenie wspomnień Sasuke. Niebawem pojawi się także Minato oraz postać, o której dawno temu wspomniałam, ale nigdy nie miała dużego udziału w opowiadaniu. Teraz się ono znacząco zwiększy. Wszystkie one-shoty będą zawierały pairingi, po które wcześniej nie sięgałam, więc troszkę się ich obawiam, ale mimo to bardzo się cieszę, że w czasie wakacji mogę odrobinę poeksperymentować - przyjemnie jest od czasu do czasu napisać coś zupełnie innego ;D
      Oczywiście się nie gniewam, kochana :) Życzę Ci miłej zabawy i bezustannie Cię wspieram.
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  5. Bardzo dziękuję i oczywiście chętnie skorzystam z dodawania nowych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, znam to, pierwszy paring yaoi nigdy się nie znudzi - przyznam się, że w moim przypadku było to OroSasu, ale ta parka podoba mi się tylko w...hmmm... ściśle określonym klimacie ]:-> Lepiej nie opowiadać ^^"
    Przyznam się, że z tym komentarzem się spieszę, ponieważ nie zostało mi wiele czasu, a chciałabym go dodać dzisiaj.
    Więc tylko rzucę jeszcze hasłem, że idealnie, dosłownie idealnie trafiłaś w moje gusta ^^ Mimo, że nie mam dużego doświadczenia z parką ItaSasu, to ten One-shot chyba będzie moim ulubionym z tym paringiem <333 Więcej, więcej takich notek <3333
    Pozdrawiam, jeszcze raz przepraszam (^^") i duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo dużo weny, jak najwięcej!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod postami :) Cieszę się, że wpisy Ci się spodobały i nie martw się - rozumiem, że mogłaś nie mieć czasu na dodawanie komentarzy. Zupełnie się nie gniewam, więc się nie przejmuj. Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  7. Witaj kochana :)
    Przepraszam, że dopiero teraz komentuje. Ostatnio żyje w ciągłym stresie spowodowanym pracą i egzaminem praktycznym na prawo jazdy, a zależało mi, żeby skomentować tego One Shota zanim opublikujesz kolejny wpis. Jak widzisz udało się i z czystym sumieniem mogę czekać na kolejny rozdział "Serce w mroku". xD Uff...
    To dopiero drugi tekst ItaSasu, a raczej SasuIta, który czytam. Jakoś wcześniej nie interesowałam się tą parą, a blogów jest znacznie mniej. Teraz myślę, że szkoda :) Nieźle się napracowałaś przy tym tekście xD Jest bardzo długi, co niezmiernie mnie ucieszyło i fabuła jest interesująca, przedstawiając epizod z ich życia. Może pokusisz się o następny?? :) Czytając go nie obeszłam obojętnie obok kreacji Itachiego i nerwów Sasuke. Wspaniały z niego młodszy brat :D A także zwróciłam uwagę na "dorodne pomarańcze". Nie potrafię nie zwrócić na to uwagi. To twoja wina, ponieważ w poprzednim tekście często używałaś tego zwrotu, więc mnie tak wychowałaś :D Do pieściłaś ten tekst do ostatniego słowa, a opis aktu był perełką :D
    Życzę dużo weny i czasu na pisanie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, kochana. Mam nadzieję, że wszystko dobrze Ci się ułoży i trzymam kciuki za zdanie egzaminu :)
      Bardzo się cieszę, że one-shot przypadł Ci do gustu. Szczerze mówiąc, planuję dodanie jeszcze jednego opowiadania ItaSasu i możliwe, że będzie on ciągiem dalszym tej historii albo osobnym wpisem. Jeszcze zobaczymy, co z tego wyniknie xD Ha ha "dorodne pomarańcze" to mój "znak rozpoznawczy" ;D Jestem do niego tak przyzwyczajona, że nie mogę go sobie odmówić w opowiadaniach i zawsze daję radę gdzieś go wcisnąć. Pozdrawiam gorąco:*

      Usuń
  8. Pierwszy raz w życiu czytam coś związanego z tym paringiem. Strasznie mi się spodobał. Myślę, że od teraz to będzie jeden z moich ulubionych paringów (oprócz SasuNaru i SasoDei):D
    A co do one-shotu i tej sceny świetnie ci wyszło.
    Pozdrawiam serdecznie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i cieszę się, że one-shot Ci się spodobał :) ItaSasu to według mnie wspaniały pairing i moja miłość do niego jest identyczna jak do SasuNaru xD Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  9. Witam, witam, witam, to znowu ja. Tak, znów będę Cię męczyć. Wybaczysz?
    Jak mam być szczera: Zakochałam się w tym shocie. Jest cudowny. Płakałam najpierw razem z Sasuke, potem z Itachim, a na końcu ze wzruszenia. Kurwa! Manipulujesz moimi emocjami jak chcesz, wstydź się... ;) Błędów żadnych nie ma, bynajmniej ja takowych nie stwierdziłam. Długość- znakomita! Poproszę częściej takie opka. Opis seksu... No ubóstwiam. Na serio, masz u mnie szacunek. Dawno nie przeczytałam tak dobrze opisanego stosunku. No i- masz plus, i to ogromny. Kocham ItaSasu, tak jak Ty. Moim zdaniem jest to najlepszy paring, jaki został stworzony.
    W sumie, natrafiłam na to opko już dawno, przeczytałam je chyba w sierpniu nawet... Ale stwierdziłam, że skomentuję wszystko na raz, jak przeczytam też Serce Mroku. Niestety, miałam bardzo mało czasu i robię to dopiero teraz, ale postaram się już być na bieżąco. Pozdrawiam, Rena~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żaden sposób nie męczysz mnie swoimi komentarzami - cieszę się z każdej opinii, a także miło mi, gdy czytelnicy udzielają się pod notkami :)
      Bardzo się cieszę, że opowiadanie przypadło do Twojego gustu. Była to moja pierwsza historia ItaSasu, którą zdecydowałam się dodać na bloga i troszkę się obawiałam, jak zostanie przyjęta przez czytelników, dlatego też jest mi tym bardziej miło, że Ci się spodobało. Pierwszy raz zdecydowałam się opisać pełny stosunek bohaterów. Ograniczałam się do pocałunków, subtelnych aluzji, ale wcześniej nie odważyłam się na fragment w całości poświęcony łóżkowym igraszkom. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobał :) Tak, ItaSasu to wspaniały paring. Niebawem postaram się dodać nowy one-shot, dotyczący historii braci Uchiha albo może nawet opublikuję jakieś mniejsze opowiadanie. Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  10. To był najlepszy one shot ItaSasu(właściwie SasuIta) jaki przeczytałam. Był on bardzo długi, kocham długie opowiadania. Większość historii związanych z tym paringiem odpychała mnie, ale Twoja jest genialna. Znakomicie opisujesz uczucia bohaterów. Więc to było pierwsze opowiadanie, w którym opisałaś scenę seksu? Wow, wyszła Ci znakomicie. Twój styl pisania bardzo mi się podoba. Przyjemnie czyta mi się Twoje historię.
    Życzę Ci dużo weny i szczęścia w życiu.
    Pozdrawiam
    Ayo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, niesamowicie się cieszę, że one-shot tak bardzo przypadł do Twojego gustu :) SasuNaru oraz ItaSasu to moje dwa ulubione pairingi, jednak dotychczas pisałam opowiadania wyłącznie z blondynem i brunetem. "Dzień, którego pragnąłbym nigdy nie przeżyć" był moją pierwszą historią z braćmi Uchiha, a także z pełną sceną stosunku. Jestem niewiarygodnie szczęśliwa, iż Ci się spodobała i będę się starała, byś równie dobrze się bawiła przy następnych tekstach.
      Ślicznie dziękuję i również życzę Ci wszystkiego, co najlepsze.
      Pozdrawiam serdecznie ^^

      Usuń
  11. Aaach, jakie to było piękne! ^^
    Początek był tak smutny i dołujący, gdzies tam nawet zaszkliły mi się oczy, że w życiu bym się nie spodziewała tak pozytywnego zakończenia :)
    Nie ni w ogóle tak mnie ujęła za serce troska i czułość Sasuke, że ja chcę takiego na własność!
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że one-shot przypadł do Twojego gustu :3 Początkowo zastanawiałam się nad pesymistycznym zakończeniem, ale doszłam do wniosku, iż lepsza będzie radosna, pozytywna końcówka. Hah, również bardzo bym chciała takiego prywatnego, realnego Sasuke ;D
      Pozdrawiam serdecznie ^^

      Usuń