środa, 19 lutego 2014

"Serce mroku" ~ Rozdział 17


W którym miłość do człowieka staje się śmiertelnym zagrożeniem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Entuzjazm, z jakim Sasuke przedstawił swój plan działania sprawił, iż jego twarz rozpromieniała - w dotąd przerażonych, przygaszonych tęczówkach ponownie pojawiły się ogniki radości, a usta rozchyliły się w szerokim uśmiechu, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Obserwując zmianę zachowania wampira, kąciki warg blondyna również się uniosły. Naruto, niczym oczarowany przyglądał się oczom bruneta, lecz, kiedy ich spojrzenia niespodziewanie się skrzyżowały, z zawstydzeniem spuścił wzrok, wbijając go w wyznaczony punkt na blacie ławy. Uchiha zaśmiał się pod nosem, gdy dostrzegł na policzkach lekarza różane wykwity, lecz po chwili zdołał się uspokoić i przyznał w duchu, że rumieńce dodawały młodzieńcowi uroku. 
          Uzumaki, aby ukryć zażenowanie, błyskawicznie podniósł się z sofy. Miał zamiar udać się po gęsie pióro oraz pergamin, ale podczas wykonywania pierwszego kroku odczuł chłodny, aksamitny dotyk, zacieśniający się wokół nadgarstka. Z zaciekawieniem przeniósł spojrzenie na swoją prawą dłoń, którą delikatnie obejmowały palce Potomka Nocy - wplątywały się pomiędzy jego opuszki, pieszczotliwie gładząc skórę. Następnie obrócił zaczerwienioną twarz w stronę wampira, który znacząco spochmurniał - dotąd rozweselone oczy utraciły niedawny błysk, czoło i brwi się zmarszczyły, jakby prowadził w głowie bitwę z myślami, a usta ułożyły się w ponurą, poziomą kreskę. Przyglądając się smętnemu obliczu Uchihy, Naruto odczuł, że rytm bicia serca przyspiesza z niepokoju. 
          Od chwili złączenia umysłów oraz ujrzenia wspomnień Sasuke, Telepata dojrzał w brunecie bratnią duszę - bliską osobę, której zapewnienie szczęścia i bezpieczeństwa jest jego obowiązkiem. Z tego powodu czuł się winny, jak gdyby nie wywiązał się z obietnicy ochrony Potomka Nocy, a równocześnie przerażony, kiedy tylko na twarzy wampira pojawił się grymas fizycznego lub psychicznego bólu. 
          Teraz, gdy wyraźnie rysowało się na niej przygnębienie, Uzumaki odtwarzał w pamięci wizje, których doświadczał podczas powiązania jaźni. Przypominał sobie ogrom cierpień, jakie dotknęły Potomka Nocy i ze smutkiem odkrył, że siedzący przed nim Sasuke bezustannie znosi wewnętrzne katusze. Nawet w tej chwili, gdy udało mu się znaleźć wyjście z sytuacji i zdołał przywrócić nadzieję na ocalenie brata pojawiło się coś, co ugasiło jego wcześniejszy zapał. 
          Blondyn pragnął go pocieszyć, dodać mu otuchy. Pomyślał, że mógłby go przytulić - zamknąć w swoich ramionach i ciepłem własnego ciała odegnać wszelkie troski. Wplątałby dłonie w jego włosy i pozwoliłby mu oprzeć głowę na swojej klatce piersiowej. Tak trwaliby wiele godzin w całkowitym bezruchu, napawając się wzajemną obecnością. Jednakże po dłuższej chwili namysłu stwierdził, iż ten gest byłby zbyt odważny, a brunet prawdopodobnie opacznie by go zrozumiał, biorąc blondyna za nachalnego chłoptasia, któremu zebrało się na nieodpowiednie pieszczoty. Aby nie pogorszyć panujących między nimi relacji, Naruto zdołał jedynie mocniej ścisnąć rękę Uchihy, a także wyszeptać pytającym tonem:
          - Sasuke?
          Ciemnooki obdarzył przyjaciela uśmiechem. Chciał, aby ruch warg zniwelował zaniepokojenie Telepaty, lecz musiał nie odnieść pożądanego rezultatu, gdyż skóra pół-wampira pobladła, a po jego ciele przebiegł upiorny dreszcz. 
          Brunet, zrezygnowany, westchnął ciężko, po czym przemówił ciepłym, kojącym głosem:
          - Zaczekaj, Naruto. Usiądź przy mnie. Zanim poślę list do Deidary, musisz wiedzieć o pewnej bardzo ważnej sprawie, która może wpłynąć na twoją decyzję o udzieleniu pomocy mnie i Itachi'emu. - Spuścił wzrok. - Nie będę zdziwiony, jeśli zechcesz zrezygnować. Uszanuję wszystko, co postanowisz. - Raptownie przegryzł wargę. - Nie wybaczyłbym sobie, gdybym to przed tobą ukrył. 
         Uzumaki ponownie zadrżał, lecz posłusznie wykonał polecenie - zajął miejsce obok Potomka Nocy, nie wypuszczając jego dłoni. Zauważając, iż Sasuke ma problem z doborem odpowiednich słów, o czym świadczyło otwieranie i zamykanie ust, Naruto subtelnie się do niego przysunął. Kiedy otarli się o siebie udami, Uchiha powędrował spojrzeniem na twarz blondyna, gdzie początkowo przypatrywał się jego urzekającym tęczówkom, a później zachęcającemu uśmiechowi. Czując bliskość i otwarcie lekarza, Potomek Nocy odzyskał pewność siebie, dzięki czemu natychmiast przemówił:
          - Zarówno ludzie, jak i wampiry poszukują miłości. Gdyby nie istniała, nasze egzystencje niewiele by znaczyły - rodzilibyśmy się i umierali, żyli i przemijali. Po jednym pokoleniu nadchodziłyby kolejne, a pamięć o nich znikałaby wraz z chwilą śmierci. Bylibyśmy niczym - marnym pyłem, a dzięki temu, że zarysowujemy się w czyimś sercu, istniejemy wiecznie. Przyjemnie jest budzić się ze snu i mieć świadomość, iż ktoś na nas czeka, łaknie naszej obecności. Wiedzieć, że jest osoba, która na nas czeka. Kocha nasze zalety, jak i wady. Troszczy się o nas i nie odejdzie, kiedy zaczynają się problemy. Istnieje wiele typów miłości: do dziecka, do rodziców, do rodzeństwa, do ojczyzny, do natury... Jednak w przypadku Potomków Nocy, najbardziej kłopotliwa jest miłość do wampira lub człowieka, z którym nie jesteśmy powiązani więzami krwi - miłość kochanków.
          - Kochanków? - powtórzył zaciekawiony Naruto, z niecierpliwością oczekując dalszej części wypowiedzi Uchihy.
          - Tak. - Sasuke potwierdził skinieniem głowy. - Przedstawiciele mojej rasy poszukują partnerów zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Pewnie o tym nie słyszałeś, ale powinieneś wiedzieć, że Potomkowie Nocy gustują w przedstawicielach obydwu płci. Tylko od nas zależy, którą preferujemy.
          Uzumaki drgnął, przypominając sobie pocałunki, które składał na twarzy bruneta. Zrozumiał, dlaczego był zszokowany tym, jak ogromną przyjemność sprawiały mu usta wampira, gdy muskały rozcięty policzek. Choć Sasuke był mężczyzną, w jego towarzystwie Naruto czuł się swobodniej niż kiedykolwiek przy jakiejkolwiek kobiecie. Wcześniej próbował znaleźć sobie partnerkę, lecz żadna nie pociągała go zarówno w aspekcie mentalnym, jak i fizycznym. Nie potrafił podjąć dogodnego tematu rozmowy, a najmniejszy dotyk wprawiał go w zawstydzenie, nie wywołując choć najlichszej rozkoszy. Mimo tego, że wielokrotnie spotykał się z pięknymi damami, ich uroda go nie urzekała. Ani jednej z nich nie zdołał pokochać, a nawet nie odczuł krótkotrwałego zauroczenia. Natomiast przy Potomku Nocy czuł się zupełnie inaczej. Kiedy tylko ręce Sasuke dotykały jego skóry, po ciele przebiegał upojny dreszcz. Mógł godzinami siedzieć i wpatrywać się w oczy wampira, których wyraz sycił zmysły. Nie musiał zastanawiać się nad tym, co mówi - motywy pogawędek bez problemu nawijały się na jego język, a Uchiha cierpliwie go wysłuchiwał, nie przerywał. Naruto odnosił wrażenie, że kruczowłosy doskonale odgaduje jego emocje, wątpliwości, przyczyny strachu i zaniepokojenia, a także, iż zawsze potrafi im zaradzić. Towarzystwo bruneta sprawiało, że czuł się bezpieczny, szczęśliwy, a także - że przy swoim boku posiada ukochaną osobę.
          Uzumaki gwałtownie się speszył. Spojrzał na złączone dłonie i mocniej zacisnął palce na ręce Sasuke, myśląc: czy to możliwe, bym mógł obdarzyć go uczuciem? 
          Ciemnooki, odczytując wewnętrzne rozważania Telepaty, troskliwie się uśmiechnął, po czym ostrożnie ułożył dłoń na policzku młodzieńca i zmusił go do obrócenia głowy. Kiedy ich linie oczu znalazły się na wspólnym poziomie, Uchiha posłał mu uspokajające spojrzenie, szepcząc:
          - Rozumiem twoje obawy. Przez to, że zdecydowałeś się mnie ocalić, przygarnąć i udzielić mi swojej pomocy, zostałeś wtrącony w środek świata wampirów. Nie znasz naszych obyczajów, kultury, sposobu postępowania. Żyłeś, jako człowiek, dlatego zachowania Potomków Nocy mogą cię szokować. Z tego, co wiem, związki przedstawicieli jednej płci wśród ludzi nie spotykają się z przychylnym odzewem społeczeństwa. Dlaczego wśród wampirów jest inaczej? Ponieważ my nie patrzymy na inne osoby oczami naszych ciał, lecz duszy. Kochamy sercem, nie rozumem. Jestem pewny, iż odnajdziesz swoją własną drogę i zdecydujesz, co jest dla ciebie lepsze. Nie musisz się spieszyć. Cierpliwie zaczekam.
          Błękitnooki głośno przełknął ślinę czując, iż na policzkach znowu pojawiły się wypieki, które wkrótce objęły cały obszar twarzy. Po chwili piekły go nawet czubki uszu, mięśnie całego ciała się napięły, a na karku zjeżyły się maleńkie włoski. Mimo pozornie nieprzychylnej reakcji organizmu, Naruto uśmiechnął się szeroko, a w jego tęczówkach pojawiły się radosne iskierki. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł się równie szczęśliwy. Choć był zawstydzony słowami Uchihy i jego niespotykaną siłą dedukcji, ogarnął go błogi spokój - nie musiał natychmiast podejmować decyzji. Mógł swobodnie przeanalizować swoje pragnienia, a Sasuke, który aktualnie darzył go kochającym spojrzeniem, nie będzie go ponaglał.
          Uzumaki wziął głęboki, oczyszczający oddech, po czym oparł głowę na ramieniu bruneta, nieznacznie przymykając powieki.
          Potomek Nocy, widząc poprawę nastroju przyjaciela, powrócił do przerwanego wątku:
          - Tak jak już wspominałem, w przypadku wampirów najbardziej skomplikowana jest miłość kochanków. Nie tylko dlatego, że wybieramy pomiędzy kobietami i mężczyznami, ale przede wszystkim z powodu tego, iż całe życie spędzamy z jednym partnerem.
          - Z jednym partnerem? - Oczy Naruto znacząco się powiększyły.
           Sasuke przytaknął skinieniem głowy.
          - Gdy spotykamy przeznaczoną nam osobę, nie potrafimy przestać jej kochać. Nie możemy jej zdradzić czy od niej odejść, gdyż uczucie, które do niej żywimy jest zbyt głębokie, abyśmy mogli się od niego uwolnić. Cierpimy, kiedy nie widzimy naszej miłości, a gdy nasz partner umrze, my obumieramy z rozpaczy.
          Blondyn przegryzł wargę i wtulił twarz w szyję Potomka Nocy.
          - To piękne - stwierdził. - W przeciwieństwie do ludzi, jesteście wierni. Sasuke, jeśli jeden z kochanków poniesie śmierć, drugi pozostanie w świecie żywych, oznacza to, że do końca swych dni będzie samotny?
          - Niestety, tak. Istnieją przypadki, w których wampir, po utracie pierwszego partnera, zdołał pokochać drugą osobę. Lecz są to wyjątki, jakie najczęściej się nie powiodły. Bez względu na to czy Potomek Nocy zapragnie się z kimś związać, zawsze będzie miał w pamięci swoją poprzednią miłość. Każdy gest, dźwięk, zapach, przypomni mu zmarłego ukochanego. Dla drugiej strony, takie zachowanie jest równie bolesne. Oddanie swojej duszy i ciała komuś, kto nie może zapomnieć o poprzedniku, wpływa destrukcyjnie na obu partnerów. Pierwszy jest rozdarty między zmarłym a obecnym kochankiem, drugi czuje się jedynie zastępstwem nieboszczyka.
          - Toksyczna miłość, która doprowadzi ich do wzajemnego wyniszczenia. - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Teraz, w czasach wojny, miłość to dla was ryzykowny luksus.
         - Tak - potwierdził Sasuke, smętnie kiwając głową. - Musiałeś się o tym dowiedzieć, bym mógł opowiedzieć ci historię Deidary. Dzięki mojemu wstępowi zrozumiesz, dlaczego stałem się zaniepokojony planem szkolenia cię przez doświadczonego Telepatę. 
          Naruto wyprostował sylwetkę i przeniósł wzrok na twarz Sasuke, gdzie zagościł śmiertelnie poważny wyraz.
          - Ja oraz Itachi poznaliśmy Deidarę w Kolonii, gdy byliśmy dziećmi - powiedział czarnowłosy. - Chłopiec w wieku mojego brata, ambitny i niebywale utalentowany. Telepata, który jednocześnie praktykował zielarstwo oraz medycynę. Wyrósł na zdolnego wojownika, potrafiącego posługiwać się nie tylko potęgą własnego umysłu, ale także ciała. Był perfekcyjnym strzelcem oraz jeźdźcem. Pewnego dnia wykorzystał swe umiejętności w walce - ocalił człowieka, swojego przyszłego partnera, którego w drodze do Kolonii napadł oddział Łowców. Okazało się, iż mimo tego, że pochodził z innej rasy, pomagał wampirom. Deidara postanowił się nim zaopiekować - wyleczył jego rany, otoczył troską i opieką. Tak prędko jak dane było im się spotkać, równie szybko narodziła się między nimi miłość. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknego i silnego uczucia, łączącego dwie osoby. Niestety, partner Deidary został śmiertelnie ranny - udali się w głąb lasu, by pozbierać zioła potrzebne do przyrządzenia lekarstw. Nie spodziewali się, że  w tak gęstych zaroślach mogą natknąć się na grupę ludzi - morderców, którzy dostarczali ciała wampirów na zamek ludzkich władców, by zdobyć obiecane złoto. Mężczyzna osłonił Deidarę własnym ciałem - miecz przeszył go na wylot. Skonał w ramionach partnera, który zdołał pokonać oprawców, lecz nie zdążył ocalić swojej miłości.
          Blondyn zagryzł wargi i starł dłonią łzę, która potoczyła się po policzku.
          - Po tym wydarzeniu, Deidara zupełnie się zmienił - szepnął Sasuke, starając się opanować drżenie głosu. - Utracił większość telepatycznych zdolności. Wyjechał z Kolonii. Zamieszkał w małym domu wewnątrz południowego lasu, który wybudował własnymi rękami. Od śmierci partnera, stroni od towarzystwa. Wyrzuty sumienia spowodowane utratą kochanka sprawiły, iż zamknął się w sobie i nikogo do siebie nie dopuszcza. Jest zgryźliwy, sarkastyczny i straszliwie wymagający, a na domiar złego - nienawidzi ludzi. Z jego ust nie usłyszysz pochwały, Naruto. Uważasz się za człowieka, więc Deidara będzie robił wszystko, by ci to wypomnieć. Z jego strony nie można oczekiwać zrozumienia, a tym bardziej współczucia. Podczas treningu nie zwróci uwagi na twoją siłę - nawet, jeśli ból będzie rozrywał ci mięśnie, on nie mrugnie okiem. - Wbił spojrzenie w pobladłą twarz lekarza. - Czy mimo tego, co będziesz musiał znosić, dalej chcesz ofiarować swoją pomoc?
          Naruto odczuł, jakby do żołądka wpadła mu bryła lodu, która z łatwością zmroziła jego wewnętrzne organy i wywołała efekt gęsiej skórki. Chłód, który ogarnął ciało był tak przenikliwy, iż bez trudu mroził krew w żyłach blondyna. Strach, jaki zrodził się w jego sercu spowodował, że lekarz gwałtownie pobladł, a po plecach spłynął mu zimny pot. Nie lękał się Deidary, jego wymagań, uwag na temat wyboru życia człowieka, a nie wampira. Przerażał go fakt, iż Sasuke pokładał w nim wszelkie nadzieje, liczył, że dzięki niemu odzyska starszego brata - jedynego członka rodziny. Uzumaki był dla niego ostatnią szansą na ocalenie Itachi'ego - króla Potomków Nocy, a równocześnie istoty, którą kruczowłosy darzył głęboką miłością. Błękitnooki bał się pomyśleć, co stałoby się z młodszym Uchihą, jeśli nie podołałby nauczeniu się używania telepatycznych zdolności. Wewnątrz duszy, Sasuke posiada wiele niezabliźnionych ran, pomyślał. Każda z nich nieznacznie się zasklepiła, lecz potężniejszy impuls wystarczy, by wszystkie się otworzyły. Jeśli nie podołam zadaniu, Itachi zostanie stracony, a Sasuke również zginie - umrze z rozpaczy. Nie mogę na to zezwolić!
          Naruto przyjrzał się ciału bruneta - jego ranom, skrywanym pod bandażami oraz siniakom, zdobiącym skórę fioletowymi śladami. Gdy zawiesił oczy na jego twarzy, gdzie niepokój zmieszał się ze strachem, blondyn powrócił pamięcią do wspomnień Potomka Nocy, po czym uśmiechnął się i oparł głowę o czoło Uchihy. Podjął decyzję, wyzbywając się wcześniejszego strachu.
          - Przyniosę pióro i pergamin, abyś mógł wysłać list do Deidary - poinformował Naruto, na co wampir w niezrozumieniu zmarszczył brwi, jakby słowa blondyna do niego nie dotarły.
          - Bez względu na to, z jakimi przeciwnościami przyjdzie nam się mierzyć chcę, byśmy przeszli przez nie razem - wyjaśnił Uzumaki. - Nie zrezygnuję z ciebie, Sasuke. Stanę do walki, choćbym musiał pozostawić za plecami wszystko, co dotąd znałem.
          Ciemnooki prędko zamrugał powiekami, starając się opanować łzy wzruszenia, które przyćmiły czarne tęczówki. Błyskawicznie ułożył dłonie na policzkach młodzieńca, przybliżając usta do jego czoła, lecz, nim wargi zdołały dotknąć skóry, Cień, który dotąd siedział na ławie i spokojnie obserwował rozmawiających młodzieńców, przeraźliwie zaskrzeczał. Niespodziewany odgłos kruka sprawił, że Naruto podskoczył w miejscu, a Sasuke syknął z bólu, gdy ptak udziobał go w kolano. 
           - Podły wypłosz! - wrzasnął Uchiha, pocierając obolałe miejsce. - Przysięgam, że kiedyś cię oskubię ze wszystkim piór! 
          Uzumaki z trudem opanował napad śmiechu, wywołany komicznym oburzeniem Potomka Nocy, po czym powiedział:
          - Może okazywanie uczuć przez dwie istoty wprawia go w obrzydzenie.
          - Nie, to naturalna, wrodzona złośliwość.
          Cień wydał obrażony okrzyk, świdrując paciorkowatymi oczkami twarz Sasuke, który ledwo powstrzymywał się przed rozerwaniem zwierzęcia na strzępy. Naruto cicho się zaśmiał, by nie sprawić mylnego wrażenia, że nic nie znaczy dla niego krzywda bruneta, po czym błyskawicznie powstał z miejsca.
           - Proszę, nie pozabijacie się pod moją chwilową nieobecność. - Uśmiechnął się i skierował w stronę wyjścia z salonu.
          Kiedy miał już pokonać próg pomieszczenia, usłyszał za sobą pełen 
wdzięczności głos przyjaciela:
          - Dziękuję, Naruto. Na zawsze będę twoim dłużnikiem.
          Uzumaki ponownie się uśmiechnął i zniknął w głębi sąsiedniego korytarza, pozostawiając Sasuke z gorzkim posmakiem niespełnionego pocałunku.
          Uchiha zmarszczył brwi, posyłając krukowi mordercze spojrzenie.
          - Wiesz, że cię nienawidzę, prawda? - syknął, na co Cień teatralnie wywrócił oczami.
           Zwierzę chwyciło w dziób kawałek pergaminu, gdzie znajdowała się zapisana wiadomość Itachi'ego, po czym zamoczył nogę w kałamarzu i nakreślił pazurem nowe znaki.
          Gdy ukończył dzieło, popchnął papier w stronę zaciekawionego chłopaka, który natychmiast chwycił pismo i przeczytał nowo powstałe zdanie:
          - Miłość do człowieka to ryzyko, którego nie powinieneś podejmować - mruknął.
           Podbródek bruneta potężnie zadrżał, a oczy gwałtownie się zaszkliły. Zmiął pergamin w dłoni czując, jakby serce wyskakiwało mu z piersi. 
           - Zdaję sobie z tego sprawę, Cieniu - przyznał Sasuke. - Lecz nie potrafię oprzeć się uczuciu, które się we mnie zrodziło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani :)

Na początku, chciałabym Was przeprosić za dłuższą przerwę w dodawaniu postów, a także w odpisywaniu na Wasze komentarze. Niestety, ubiegłe dwa tygodnie nie były dla mnie łatwe - ogromna ilość nauki oraz wiele spraw prywatnych zupełnie odcięły mnie od opowiadań. Na szczęście, nareszcie rozpoczęłam ferie, dzięki czemu mogę swobodnie zająć się blogiem. Postaram się w ich czasie napisać kilka rozdziałów wprzód tak, abyście nie musieli długo czekać na kontynuacje poszczególnych historii. 

Dzisiejszego dnia prezentuję Wam 17 rozdział "Serca mroku". Przepraszam, kochani, że nie poinformowałam Was wcześniej, dlaczego nastąpiła dłuższa przerwa pomiędzy publikacjami wampirzej historii. Spowodowane było to tym, iż na pewien czas utraciłam pomysł na dalsze części. Jednak, gdy dzisiaj weszłam na bloga, moja wena powróciła i "Serce mroku" będzie normalnie dodawane. Jednak muszę się Wam przyznać, że ciężko jest ponownie wdrążyć się w opowiadanie, do którego długo się nie zaglądało. Wiele rzeczy zdołałam zapomnieć i podczas pisania musiałam doczytywać poprzednie części. Z tego powodu jestem niepewna, jak prezentuje się dzisiejsza publikacja. Osobiście nie jestem do niej całkowicie przekonana i będę cierpliwie czekać na Wasze opinie. Mam nadzieję, że mimo moich obaw, rozdział przypadł Wam do gustów, a jeśli nie to postaram się poprawić w następnej publikacji :)

W ciągu kilku najbliższych dni odwiedzę blogi, które czytam oraz te, na jakie zostałam zaproszona. Skomentuję zaległe i bieżące notki. 

Również, kochani, chciałabym Wam podziękować za to, że mimo moich notorycznych, przedłużonych nieobecności ciągle odwiedzacie mój projekt i komentujecie notki. Naprawdę, Wasze wsparcie bardzo mi pomaga i wspiera w dalszym pisaniu.

Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~

sobota, 1 lutego 2014

One-shot Sasuke i Naruto


"Bezsilny" - część 2
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Słone krople wypływały spod moich powiek. Następnie toczyły się wzdłuż twarzy, po czym z cichym pluskiem skapywały na poszewkę kołdry. Od ścian pokoju odbijał się donośny odgłos szlochu, pomieszany z wrzaskami i jękami. Liczyłem, że za pomocą krzyku zdołam się zmęczyć, a wtedy pozbędę się odczucia niepewności i przerażenia, przez które po moim ciele przebiegały upiorne dreszcze. Myślałem, że dzięki tej czynności odzyskam chociażby częściową jasność myślenia i - zamiast pogrążania się w rozpaczy - zacznę działać. Mógłbym spróbować odnaleźć Sasuke. Wiem, iż odszukanie jednego człowieka w mieście tak ogromnym jak Osaka, można określić przymiotnikiem "niemożliwe". Jednak zawsze lepiej jest czymś się zająć niż biernie czekać, aż sprawa sama się rozwiąże, prawda? W końcu w niczym nie pomoże siedzenie i zadręczanie się ponurymi przemyśleniami. Warto zrealizować pomysł, który na pierwszy rzut oka wydaje się szalony, a może w późniejszym czasie okazać się tym prawidłowym. Niestety, choć bezdźwięcznie szeptałem "uspokój się, Naruto i weź się w garść, bo musisz być teraz silny", nie potrafiłem opanować emocji. W niczym nie zaradziło ulegnięcie uczuciom - ani płacz, zdzieranie gardła czy zgrzytanie zębami mnie nie wyciszyły. Bałem się równie mocno jak przedtem, coraz dotkliwiej odczuwając samotność. Dopiero w takich chwilach, kiedy nie mamy nikogo, do kogo moglibyśmy się odezwać, przytulić lub wspólnie pomilczeć, człowiek zdaje sobie sprawę, iż życie to nieudany spektakl, a my jesteśmy zaledwie aktorami, którzy nie przywykli do swojej roli albo otrzymali błędny scenariusz, nie przeznaczony do ich odczytu. W istocie, rzeczywistość jest brutalna, a skazanie na opuszczenie, to największy wymiar okrucieństwa. Skoro ja, chłopak pochodzący ze szczęśliwej rodziny, tak źle znosiłem odosobnienie, jak musiał czuć się Sasuke - nie mający oparcia w ojcu, którego brat leżał w szpitalu, znajdując się w śpiączce? Nie potrafiłem sobie wyobrazić, ile cierpienia się w nim gromadzi. Może jest teraz zupełnie sam? Kolejny raz pobity, uciekł do Itachi'ego, gdzie siedzi przy jego łóżku, płacze i ściska go za rękę, błagając, by się obudził? A ja, jego najlepszy przyjaciel, członek rodziny, którego sam sobie wybrał, nie potrafię mu pomóc. Zamiast się ruszyć, trzęsę się ze strachu. W tej chwili, niczym nie różnię się od Fugaku - także zadaje mu ból. Nie fizyczny, lecz psychiczny - pozostawiam go na pastwę losu.
          - Jesteś żałosny, Uzumaki - warknąłem, wplatając dłonie we włosy i wbijając palce w skórę głowy. - Żałosny, żałosny, żałosny!
          Strach zastąpiła nieokiełznana wściekłość. Szczerze nienawidziłem siebie za niemoc, która paraliżowała moje myśli i ruchy. Nawet nie zauważyłem, kiedy w przypływie gniewu zadrapałem skronie paznokciami, pozostawiając na nich zaczerwienione, piekące ślady.
          Nagle mój wzrok przykuł ciemny ekran telefonu, który odbił blask sierpa księżyca wprost w zapłakane tęczówki. Marzyłem, by urządzenie rozbłysnęło światłem, sygnalizując nadejście wiadomości. Nie potrzebowałem długich, skrupulatnych wyjaśnień, dlaczego Sasuke się ze mną nie kontaktował. Wystarczyłoby krótkie "żyję" lub "nic mi się nie stało", a moje nerwy zostałyby ukojone.
          Przymknąłem opuchnięte powieki, po czym oparłem podbródek na kolanach, które uprzednio przyciągnąłem do piersi. W głowie bezustannie przywoływałem wspomnienia mojego przyjaciela - jak ratował mnie z opresji, gdy zlany zimnym potem stałem przy tablicy na matematyce, starając się rozwiązać zadanie, którego treści nawet nie zrozumiałem. Zawsze, kiedy nauczyciel się odwracał, Sasuke kreślił w powietrzu rozwiązanie lub pisał je na rękach i pokazywał w moją stronę. Przyznają, że wyłącznie dzięki niemu przechodzę z klasy do klasy, nie musząc się siłować z tym przedmiotem, który najwyraźniej dotarł na Ziemię z dna piekieł. Przypominałem sobie nasze letnie wakacje, jakie spędzaliśmy razem - jeździliśmy nad jezioro, godzinami wylegując się na brzegu. Pamiętałem jego uśmiech, którym mnie obdarzył, gdy na zeszłe urodziny podarowałem mu własnoręcznie namalowany obraz. Właśnie ten widok - szczęśliwy Sasuke, z błyszczącymi, wesołymi oczami i uniesionymi kącikami ust - sprawił, że zdołałem się uspokoić. Przestałem ronić łzy i wyładowywać wściekłość, która zniknęła równie prędko jak się pojawiła. Choć dalej byłem przerażony i zmartwiony poczułem, iż odradzają się we mnie siły do działania. Pragnąłem znów go zobaczyć, dotknąć, upewnić się, że jest cały i zdrowy. Aby tego dokonać, nie mogłem dalej siedzieć bezczynnie i użalać się nad własnym losem.
          Rękawem koszuli otarłem wilgotną twarz i z trudem dźwignąłem się z łóżka, kierując się w stronę włącznika światła. Wykonywałem chwiejne, niestabilne ruchy, ponieważ miałem wrażenie, jakby moje nogi wykonano z ołowiu - były tak ciężkie, że ledwo udawało mi się oderwać stopy od podłoża. 
           Kiedy nareszcie dotarłem do przeciwległej ściany, pokój wypełnił ciepły blask żarówki żyrandola. Choć rozpoznawałem wszelkie sprzęty, meble i osobiste rzeczy, jakie tu i ówdzie walały się po pomieszczeniu, czułem się, jakbym był tu obcy. Niewątpliwie powinienem znajdować się  w innym miejscu, lecz musiałem się rozruszać, by rozpocząć poszukiwania. W tym celu powolnie, krok za krokiem, przeszedłem się w stronę okna, gdzie przystanąłem i z zaciekawieniem wyjrzałem przez szybę. Nie sądziłem, że ponury widok, który się za nią rozciągał, ponownie odbierze mi chęci do dalszego oddychania. Przyglądałem się opuszczonej ulicy i otaczających ją chodnikom, gdzie zalegały śnieżne zaspy. Wysokie, smukłe latarnie raz po raz, z cichym sykiem się zapalały i gasły, a porywisty wiatr miotał koronami ogołoconych drzew. Mówi się, że bez względu na porę dnia, Japonia tętni życiem. Najwidoczniej obrzeży, na których mieszkałem, nie dotyczyła ta reguła, gdyż nie zauważyłem nikogo ani niczego, w czym płynęłaby krew. Ten ponury krajobraz sprawiał wrażenie wymarłego, jakby wszyscy ludzie i zwierzęta zapomnieli o jego istnieniu. Z niewiadomych przyczyn spowodował, iż po moich plecach przebiegł gwałtowny dreszcz, a strach, który odczuwałem znacząco wzrósł. Tak przerażony, a równocześnie roztrzęsiony, tracący sens w istnienie świata czułem się dwa tygodnie temu -  gdy Sasuke, ponownie skatowany przez Fugaku, przybiegł do mojego domu.
          Powróciwszy pamięcią do tamtego wydarzenia, wściekle zacisnąłem pięści.
          - Nigdy więcej nie chcę się czuć tak bezsilny - szepnąłem, z bólem serca przymykając powieki.   

*******


          Z głuchym stukotem postawiłem na blacie nocnej szafki małą, metalową miseczkę, wypełnioną wodą, po czym zamoczyłem w niej kraniec bawełnianego ręcznika. Następnie odwróciłem się na pięcie w stronę mojego łóżka, na którego krańcu siedział drżący, skulony Sasuke. Choć otuliłem jego ramiona kocem, chłopak trząsł się z zimna, krzyżując ręce na piersiach. Musiał wybiec z domu ubrany w zaledwie cienką koszulkę oraz dżinsowe spodnie, kiedy na dworze panował mróz, a drogi były skute lodem. Ze względu na to, że jest niedziela, postanowił pospać dłużej. Nie spodziewał się, że gdy wstanie i pójdzie do kuchni zrobić sobie śniadanie, ojciec dopiero wróci do mieszkania po całonocnym "maratonie alkoholowym". Sasuke nie zdążył się schować nim Fugaku wszedł do pomieszczenia i zaczął go brutalnie szarpać, bić oraz wyzywać. Skatowany chłopak cudem zdołał mu się wymknąć i uciec na dwór, lecz prócz butów nie zdążył wziąć wierzchniego ubrania. Przemarznięty, udał się tam, gdzie zawsze znajdowało się jego schronienie - do mnie. Czułem się wyjątkowo podle spoglądając, jak mój przyjaciel nie mógł się ogrzać, a ja, ubrany w krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach wcześniej narzekałem, że kaloryfery są stanowczo za gorące. Gniewnie przegryzłem wargę, jednocześnie karcąc się w myślach. W bezruchu, wodziłem wzrokiem po sylwetce Sasuke. Jako pierwsze, rzuciły mi się w oczy czerwone plamy krwi, widniejące na jego ubraniach. Mój podbródek gwałtownie zadrżał, a tęczówki się zaszkliły. Miałem ochotę chwycić nóż i wbić go w serce Fugaku, o ile ten drań w ogóle może je posiadać. Następnie zwróciłem uwagę na jego głowę, którą celowo pochylił tak, by włosy - delikatnie oświetlone słonecznym blaskiem - zakryły cały obszar twarzy. Wiedziałem, dlaczego to robił - wstydził się siniaków i ran, które ją pokrywały. Nigdy nie zostałem uderzony przez moich rodziców. Miałem wrażenie, że Sasuke czuje się przez to ode mnie gorszy, choć wielokrotnie mu powtarzałem, iż jego obrażenia nie są upokorzeniem. Raczej przykładem okrucieństwa, do jakiego może posunąć się człowiek, notorycznie nadużywający napojów alkoholowych.
          Westchnąłem głęboko, przystając przed chłopakiem, którego ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz. Mimo tego, że oddzielało nas od siebie zaledwie parę centymetrów, nie spojrzał na mnie - tylko szczelniej otulił się kocem, ze wzrokiem utkwionym w wyznaczonym punkcie podłogi. Poczułem, jakbym się od niego mentalnie oddalał - bałem się go dotknąć, zagadnąć. Choć mój podbródek silnie zadrżał, a w kącikach oczu znów zgromadziły się łzy rozpaczy, zdołałem przemóc strach - ostrożnie wyciągnąłem dłoń w stronę jego twarzy i delikatnie chwyciłem go za podbródek wskazując, iż chciałbym, by podniósł głowę. Sasuke posłusznie wykonał zalecenie, przez co mogłem mu się lepiej przyjrzeć - nieobecnemu, zaszklonemu spojrzeniu ciemnych tęczówek, licznym siniakom, rozcięciom, zaschniętym śladom łez i krwi, które widniały na jego policzkach oraz otaczały zaczerwienione oczy. Z trudem opanowałem krzyk przerażenia, po czym zbliżyłem usta do czoła mojego przyjaciela, składając na nim czuły pocałunek. Gdy oderwałem wargi od jego skóry i nieznacznie się odsunąłem, zauważyłem, iż Sasuke - z nieukrywanym zdziwieniem - pierwszy raz tego dnia wpatruje się w moją twarz. Posłałem w jego stronę najweselszy uśmiech, na jaki potrafiłem zdobyć się w tej sytuacji, mając szczerą nadzieję, że nie odebrał opacznie mojej próby pocieszenia. Na szczęście, chłopak odwzajemnił gest, lecz po chwili ponownie spochmurniał i spuścił wzrok.
          Zrezygnowany, usadowiłem się obok niego na materacu, tak blisko, że stykaliśmy się udami i przystąpiłem do oczyszczania jego twarzy. Powolnie ścierałem mokrym krańcem ręcznika zastygłe skrzepy i pozostałości brudu, od czasu do czasu wodząc dłońmi po jego szyi. Nie mogłem się nadziwić, jak zimna była skóra chłopaka - w dotyku przypominała bryłę lodu, której nic nie mogło ogrzać - ani moje ręce, ani bawełniany koc. Niekiedy usta Sasuke wykrzywiał grymas bólu, gdy przez przypadek za mocno nacisnąłem obite miejsce jego głowy. Natychmiast go wtedy przepraszałem, a moje ruchy stawały się jeszcze delikatniejsze, jakbym myślał, że mój przyjaciel jest stworzony z popękanych odłamków szkła, które w każdej chwili mogą ulegnąć ostatecznemu zniszczeniu. Chłopak, zauważając moje zachowanie, starał się mnie uspokajać poprzez subtelne uniesienie kącików ust. Szczerze mówiąc, mimo usilnych prób, jego uśmiechy nie były przekonujące - wiedziałem, że próbuje nimi jedynie zamaskować cierpienie, które nosi w sercu. Znałem emocje, jakie się w nim kłębiły i wiedziałem, że często zakłada maskę, by mnie nie niepokoić.
          Kiedy zakończyłem obmywanie jego twarzy, ręcznik pokrywały liczne, rozległe, szkarłatne plamy. Z wściekłością zwinąłem go w kulę i niechlujnie wrzuciłem do miski z wodą, która niebezpiecznie zakołysała się na blacie szafki. Przez dłuższą chwilę, plusk był jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewał w pokoju. Obaj milczeliśmy, rzucając w swoje strony ukradkowe, niezręczne spojrzenia. Posępnie opuściłem głowę, wbijając spojrzenie w czubki palców stóp. Cholera. Nigdy nie wiedziałem, jak w takich momentach powinienem się odezwać. Cisza, która nas otaczała była przytłaczająca, a atmosfera się zagęszczała. Nareszcie, cicho odchrząknąłem i odszukałem pod kocem dłoni Sasuke. Kiedy natrafiłem na jego palce, złączyłem je w ciasny węzeł, pieszcząc opuszkami aksamitną skórę chłopaka. Czarnowłosy spojrzał w moją twarz. Powstrzymując się od płaczu, oparł głowę na moim ramieniu, przez co czułem jego gorący, nierównomierny oddech, skraplający się na mojej szyi. Otoczyłem go wolnym ramieniem, pozwalając sobie na złożenie ukradkowego pocałunku w jego czarne kosmyki.
           Trwaliśmy w swoich objęciach, gdy niespodziewanie Sasuke przemówił przyciszonym, zachrypniętym głosem:
          - Czy świat cokolwiek by stracił, gdybym z niego zniknął?
          Początkowo myślałem, że się przesłyszałem. Ze strachu mocniej go do siebie przycisnąłem, dukając:
          - P-Proszę?
          Ponowił pytanie. Jego beznamiętny, wyzuty z emocji ton sprawił, że maleńkie włoski na moim karku gwałtownie się zjeżyły. Głośno przełknąłem ślinę.
          - O-Oczywiście, że by utracił - odparłem zdecydowanym, choć drżącym głosem.
          - Co takiego?
          - Wartościowego człowieka.
          - Wartościowego? - szepnął, po czym przecząco pokręcił głową. - Nie ma we mnie nic godnego uwagi, bo co mogłoby być w pół-sierocie, dziecku alkoholika, który sam z wielką chęcią pociągnąłby za spust pistoletu wymierzonego w moją skroń? Jestem tylko balastem. Dla ciebie, Itachi'ego... Byłoby lepiej, gdybym nigdy się nie pojawił.
          - Proszę cię - nie mów tak ani nie myśl w ten sposób - błagalnie jęknąłem.
          - Dlaczego nie? - odparł, nie kryjąc zdziwienia. - Czy moje życie ma znaczenie? Nie. Jestem tylko drobiną, pyłem.
          - Nie - zaprzeczyłem. - Jesteś człowiekiem, Sasuke. Nie rzeczą, która musi mieć przypisany sposób użycia, przeznaczenie, a gdy się zepsuje, to wystarczy ją wyrzucić i zastąpić nową. Każdy z nas jest niepowtarzalny i pisze swoją własną historię, która będzie wyglądać tak, jak sobie ją zaplanuje. Nie musisz być ważny dla wszystkich ludzi, żyjących na Ziemi. Wystarczy, iż zauważą cię najbliżsi. Dla nich twoje zniknięcie byłoby śmiertelnym ciosem.
          - Myślisz, że by po mnie zapłakali?
          - Z pewnością - odrzekłem bez choćby sekundy zamysłu, po czym dodałem szeptem:- Ja, gdybym cię stracił, nie mógłbym dalej żyć.
          Sasuke uniósł wzrok, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
          - Naprawdę? - zapytał.
          Twierdząco pokiwałem głową. Nie musiałem podchodzić do lustra, aby wiedzieć, że moje policzki pokryły się krwistym odcieniem.
          - Jesteś częścią mnie - wyjawiłem. - Połową mojej duszy, serca. Jeślibyś zginął, ja umarłbym wraz z tobą. Wolałbym być przy tobie w innym świecie, niż tutaj bez ciebie, Sasuke.
          Chłopak odetchnął głęboko i wtulił twarz w moją szyję. Nie musiałem długo czekać, by poczuć, że łzy wzruszenia skapują z jego policzków i płyną wzdłuż mojej skóry.
          - Wiesz, gdybym tylko mógł, przejąłbym twoje cierpienie - przyznałem, szczelniej otulając go ramionami. - Może dziwnie to zabrzmi, ale ciągle widzę w tobie tego uśmiechniętego chłopca, którego poznałem w piaskownicy. Tamtego dnia uratowałeś mnie od samotności. Zawsze byłem... nieśmiały, więc gdybyś się mną nie zainteresował... pewnie nie miałbym aktualnie najlepszego przyjaciela.
          Sasuke uśmiechnął się przez łzy. Tym razem było to prawdziwe, radosne uniesienie kącików ust.
           - Ty każdego dnia mnie ratujesz, Naruto. Odkąd pamiętam, poświęcasz się dla mnie. Chciałbym w jakiś sposób ci się odwdzięczyć. Co mógłbym zrobić?
          - Żyj - odparłem, po dłuższej chwili milczenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Witajcie kochani :)

Na wstępie chciałabym Was przeprosić za kilkukrotne zmienianie daty publikacji nowej notki. Niestety, mam teraz bardzo mało wolnego czasu - szkoła i nauka zupełnie mi go odbierają. Obecnie walczę z matematyką - geometria całkowicie mnie pogrążyła i moje najbliższe dni będą się skupiać wokół pól figur. Ferie zimowe przypadają mojemu województwu dopiero 14 lutego i do tego czasu na blogu nie pojawią się nowe posty. Mam straszny nawał pracy, ale, kiedy będę mieć wolne, postaram się dodać kilka notek, a także napisać parę rozdziałów wprzód, abyście nie musieli zbyt długo czekać na kontynuacje opowiadań. 

Dziś prezentuję Wam kolejną część one-shotu pt. "Bezsilny". Szczerze powiedziawszy, przewidywałam, że zawrę w niej więcej wydarzeń, dzięki czemu byłaby znacznie dłuższa. Jednak, tak jak już Wam powyżej wspominałam, cierpię na brak wolnego czasu. Pomyślałam, iż ją znacząco skrócę i dodam to, co dotąd udało mi się napisać. Obiecuję, że kolejna część będzie miała większą objętość, a także zawrę w niej więcej akcji. Mam nadzieję, że mimo mojego osobistego braku przekonania wobec tego wpisu, notka Wam się spodobała, a jeśli nie, to postaram się poprawić następną publikacją :)

Wszelkie blogi, na których pojawiły się nowe posty, a także te, na jakie zostałam zaproszona, odwiedzę w czasie ferii. Przepraszam autorów za zwłokę z czytaniem i komentowaniem.

Na zakończenie dzisiejszego rozdziału, mam dla Was piosenkę, która mnie do niego zainspirowała. Odkąd się na nią natknęłam, bezustannie jej słucham. Ma piękny tekst, który naprawdę potrafi skłonić do przemyśleń. Mam nadzieję, że przypadnie również do Waszych gustów.



Pozdrawiam serdecznie i do następnego wpisu :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~