piątek, 29 marca 2013

"Serce mroku"~Rozdział 9


W którym zbliża się podjęcie decyzji...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Powieki Sasuke delikatnie drgnęły, gdy odczuł na twarzy dotyk promieni słonecznych. W przeciwieństwie do swojego starszego brata szczerze nienawidził pory dnia. Jego wrażliwa, wampirza skóra w błyskawicznym tempie zyskiwała oparzenia, tęczówki męczyły się od nadmiaru światła, a uszy cierpiały przez nieustający zgiełk. Zazwyczaj prowadził nocny tryb życia, podczas którego pod osłoną mroku i w towarzystwie księżyca mógł swobodniej poruszać się w głębi lasów Lenoi. Zdawał sobie sprawę, że dopóki zostanie pod opieką blondyna, będzie musiał dostosować się do jego nawyków. Perspektywa przyzwyczajenia się do słońca nie napawała go optymizmem, dlatego też mruknął niezadowolony, po czym niechętnie otworzył oczy. Przez dłuższy czas intensywnie mrugał, aż zdołał oswoić się z blaskiem panującym w pomieszczeniu. Bacznie rozejrzał się dookoła i ku swojemu zdziwieniu odkrył, że w salonie brakuje Naruto. Nie wyczuwał jego obecności w odległości kilkudziesięciu metrów, a cisza panująca w budynku wskazywała na to, iż młodzieniec musiał pogrążyć się we śnie.
          Kąciki ust bruneta subtelnie się uniosły, kiedy powąchał kraniec otulającego go koca. Przesiąknięty był niepowtarzalnym, różanym zapachem blondyna, który przyjemnie wypełniał jego nozdrza. 
          Kruczowłosy musiał przyznać przed samym sobą, iż Naruto posiadał niespotykany charakter. W czasach nienawiści trudno jest natknąć się na osobę pełną empatii i bezinteresownej dobroci, wrażliwej na krzywdę oraz cierpienie. Każda wojna, bez względu w jakim celu toczona, demoralizuje zarówno cywili, jak i wojowników. Pochłania miliony istnień, zabija proste uczucia w najbardziej okrutny sposób. Sasuke w głębi serca podziwiał chłopaka, który mimo zagrożenia, postanowił pomóc Potomkowi Nocy - przedstawicielowi "wrogiej rasy", jak to ukazywała wampiry ludzka propaganda. Mógł oddać go w ręce Łowców, dzięki czemu uniknąłby ewentualnej kary, a także z pewnością zyskałby względy pary królewskiej. Jednakże Naruto kierował się własnym sumieniem, które nakazało mu uratować księcia wampirów.
          Czarnowłosy czuł odrazę wobec ludzi. Na własne oczy widział, jakiej brutalności potrafili się dopuścić. Jako jedyny gatunek niszczyli nawzajem własną rasę, a także mordowali inne stworzenia. Nie umieli żyć w zgodzie z naturą i korzystać z jej darów, lecz coraz bardziej ją dewastowali. Pragnęli mieć więcej, sięgać jak najdalej, a nie zwracali uwagi na piękno świata, które ich otaczało. Sasuke był pewny, że ludzie sami dopuszczą do swojej zagłady. Jednak, pomimo tak głęboko zakorzenionej wrogości Naruto, choć posiadał cechy Potomków Nocy utożsamiał się z ludzką rasą, budził w nim pozytywne odczucia. Jego postawa sprawiła, że kruczowłosy zdołał mu zaufać oraz poczuć się bezpiecznie przy boku człowieka. Najbardziej przekonał go wzrok blondyna - pełny ciepła, które ogarniało go, kiedy tylko spojrzał w lazurowe tęczówki. 
          Przemyślenia Uchichy przerwał cichy stukot, dobiegający z dalszych części posiadłości. Zaciekawiony zmarszczył brwi i powolnie podniósł się do pozycji siedzącej. Gdy okrycie zsunęło się z jego ciała, przyjrzał się swoim opatrunkom. Na szczęście nie zauważył na nich śladów krwi, dzięki czemu był niemal pewny, iż większość z jego ciętych ran zdążyła się powierzchownie zagoić. Delikatnie ułożył dłoń na bandażu, okrywającym rozcięcie klatki piersiowej i poczuł pod palcami zastygłą, czerwoną ciecz. Dziękował w duchu, iż Potomkowie Nocy posiadają zaskakującą zdolność samoregeneracji. Niestety, cecha ta miała ograniczone działanie i skupiała się głównie na większych skaleczeniach, ale nie uleczała siniaków, które zdobiły niemalże całe jego ciało i wywoływały ból nawet przy najsłabszym dotknięciu. Mógł jedynie czekać, aż organizm powolnie odzyska siły. Ku jego nieszczęściu nie mógł tracić zbyt wiele czasu na leczenie - jak najprędzej musiał odnaleźć swojego brata oraz powrócić do Kolonii, gdzie oczekiwali ich zrozpaczeni podwładni.
         Podniósł się z sofy i chwiejnym krokiem ruszył w stronę, z której dobiegał dźwięk. Nie sądził, iż jego rany będą mu tak mocno dokuczać - kilkakrotnie był zmuszony przystawać, aby zaczerpnąć oddech oraz odpocząć. W czasie pokonywanie drogi, kiedy stukot z każdą chwilą stawał się wyraźniejszy, Sasuke zapamiętywał rozkład posiadłości. Przemierzał szerokie, kręte korytarze, które zdawały się nie mieć końca, aż nagle znalazł się przed wejściem do następnego pomieszczenia. Było ono połączone z holem ozdobnym łukiem, dzięki czemu Potomek Nocy mógł przyjrzeć się jego zawartości, bez potrzeby wchodzenia do środka. Niemalże od razu dostrzegł rzędy regałów wypełnionych różnorodnymi księgami oraz biurko, stojące w centrum pokoju. Oprócz bardzo wysokiego sufitu w bibliotece nie znajdowało się nic, co mogłoby na dłużej przykuć uwagę wampira. Gdy miał już odwrócić się i odejść w głąb budynku, ponownie usłyszał dźwięk, a między meblami śmignęły złote kosmyki.
          Ciemnooki instynktownie schował się za filar łuku, lecz z ciekawości nie odrywał spojrzenia od miejsca, w którym przed sekundą zauważył obecność innej osoby. Nie miał stuprocentowej pewności, czy zagadkowa istota jest poszukiwanym przez niego lekarzem, czy może w posiadłości znalazł się nieproszony gość. Dodatkowo zapachy ksiąg mieszały się z woniami kwiatów, stojących na parapetach, co tym bardziej utrudniało Sasuke wyczucie Naruto. Stwierdził, że na razie pozostanie w ukryciu, z którego będzie mógł swobodnie obserwować rozwój wydarzeń.
          Znów dojrzał między regałami blond włosy, które chaotycznie ukazywały się i znikały pośród półek. W miarę przesuwania się tajemniczej osoby, Potomek Nocy dostrzegał znajomą, szczupłą sylwetkę. Uśmiechnął się delikatnie, gdy na otwartą przestrzeń pomieszczenia wyszedł zdyszany blondyn. 
          Naruto, ubrany jedynie w swoje czarne, materiałowe spodnie do kolan, starał się ukoić wzburzony oddech. Po jego twarzy oraz nagiej klatce piersiowej spływały krople potu, a w dłoni spoczywała długa, drewniana tyczka. Do czego jej używa? zastanowił się w myślach kruczowłosy, marszcząc brwi.
          Niebieskooki odetchnął głęboko, po czym wykonał płynny ruch narzędziem, przypominając tym walkę z użyciem prawdziwych mieczy. Z zamkniętymi oczami ciął powietrze, ćwiczył parowanie uderzeń przeciwnika. Od czasu do czasu dokładał także pojedyncze ataki nogami. Rozumiem pomyślał Sasuke. To trening. Stukot musiał należeć do tyczki, kiedy upadała na podłogę. 
          Wampir przez wiele minut przyglądał się ruchom blondyna - jego napiętym mięśniom podczas ataków, stanowczym krokom oraz przechodzenia z jednej pozycji w drugą. Zeszłym razem, gdy spotkał Naruto sądził, że ma on drobną budowę ciała. Dopiero teraz dostrzegł jego wyrzeźbiony brzuch oraz silne ramiona. Musiał przyznać, iż blondyn nie należał do bezbronnych, cherlawych ludzi. Drzemała w nim ogromna siła, która dorównywałaby ciemnookiemu, a może nawet kiedyś by go przewyższała. Na tę myśl Sasuke pokręcił głową z niedowierzaniem, jakby chciał zganić samego siebie za ciągły zachwyt kierowany do człowieka.
          Aby zaprzestać potokowi myśli, Uchiha postanowił wyjść z ukrycia. Niczym cień, bezszelestnie wślizgnął się do wnętrza biblioteki. 
          - Za nisko trzymasz swój "miecz" - zauważył, przystając za plecami Naruto, kiedy ten szykował się do kolejnego ćwiczenia ataku.
          Po ciele błękitnookiego przebiegł dreszcz, który zjeżył maleńkie włoski na jego karku. Serce momentalnie przyspieszyło, gdy odczuł na swoich nagich ramionach mroźny oddech wampira. Nerwowo obrócił się na pięcie, po czym zamarł, widząc ciemne tęczówki, wpatrujące się wprost w jego oczy. Bliskość panująca między ich ciałami była tak duża, iż dzieliły ich jedynie centymetry, a niekiedy nawet stykali się swoimi sylwetkami. Trwali w głębokiej ciszy, jedynie spoglądając w swoje twarze. Choć Naruto dostrzegł w spojrzeniu Sasuke nutę ciepła, odchrząknął znacząco i nieśmiało odsunął się o krok. Spuścił głowę, aby kosmyki włosów ukryły rumieńce, które wkradły się na jego policzki.
          - Jeśli będziesz utrzymywał broń poniżej linii bioder, przeciwnik z łatwością wybije ci ją z ręki - stwierdził kruczowłosy, po czym zbliżył się w stronę młodzieńca. Z zawrotną prędkością chwycił drewnianą tyczkę i wykręcił nią dłoń blondyna. Naruto za wszelką cenę starał się odeprzeć atak wampira, groźnie zaciskając przy tym zęby, jednak Sasuke bez problemu wytrącił broń z jego palców. Tyczka z głuchym stukotem runęła na podłogę, co błękitnooki skwitował siarczystym przekleństwem. 
           - A potem, gdy staniesz się już bezbronny - Złapał gorące ramiona lekarza, jednocześnie wsuwając nogę między jego stopy. - Ostatecznie cię pokona - Popchnął go do tyłu, przez co zszokowany blondyn stracił równowagę. Kiedy z głośnym krzykiem miał już upaść na podłogę, Sasuke w oka mgnieniu znalazł się tuż za nim. Uklęknął na posadzce w taki sposób, że głowa zszokowanego Naruto wylądowała na jego udach. Choć reszta ciała runęła na lodowaty marmur, niebieskooki nie odczuł nawet odrobiny bólu - jakby dotyk Potomka Nocy koił każde cierpienie.
          Uzumaki skierował przerażone spojrzenie na twarz wampira. Odebrał obezwładnienie go oraz przewrócenie, jako próbę skosztowania krwi. Był niemal pewny, iż wygłodniały Sasuke szukał dogodnej okazji do wbicia kłów w jego szyję. Gdy zauważył czarujący wzrok bruneta oraz czuły półuśmiech, oczy Naruto przybrały rozmiar dorodnych pomarańczy. Dotąd wzburzony oddech stawał się miarowy, a serce odzyskiwało spokojny rytm. Nie pomyślał niebieskooki. On nie planował mnie skrzywdzić. Chciał tylko ukazać mi błędy, które popełniam podczas ćwiczeń.
          Nie chcąc okazać wampirowi swojej chwili słabości, Naruto głośno odkaszlnął, przybierając obojętny wyraz twarzy.
           - Nie sądzę, iż mój przeciwnik zamortyzowałby upadek - szepnął.
          Brunet zaśmiał się cicho.
          - Nie jestem twoim przeciwnikiem. Zamierzałem tylko pokazać ci, że walka mieczem nie należy do twoich mocnych stron. Powinieneś jeszcze poćwiczyć, jeśli chcesz kogokolwiek pokonać w walce w zwarciu.
          Naruto oderwał wzrok od twarzy Potomka Nocy. Prędko podniósł się z posadzki, po czym rzucił wampirowi surowe spojrzenie.
           - Nie mam zamiaru z nikim walczyć, Sasuke - Skrzyżował ręce na piersi, jakby w ten sposób pragnął zastąpić brak koszuli. - Jestem lekarzem i moim zadaniem jest ratowanie życia. Nie jego odbieranie.
          - Więc dlaczego uczysz się używania miecza? Obserwowałem cię przez dłuższą chwilę. To nie był twój pierwszy trening. Jeszcze nie do końca potrafisz władać orężem, ale równocześnie twoje umiejętności wykraczają powyżej przeciętnych. Nie sądzę abyś ćwiczył dla własnej przyjemności.  
          - Podglądałeś mnie?! - syknął oburzony Naruto.
          Sasuke z trudem opanował napad śmiechu. Rozwścieczona mina blondyna z połączeniem jego piskliwego głosu bardziej wywołała w nim rozbawienie, niżeli przerażenie. 
          - Tylko przez chwilę - przyznał Uchiha, na co blondyn wściekle zmarszczył brwi i niezrozumiale mruknął coś pod nosem. - Zresztą, stwierdziłem, że jako pół-wampir zdołasz wyczuć moją obecność.
          - W przeciwieństwie do ciebie mam wyostrzony wzrok, nie słuch - odparł urażony młodzieniec.
          Brunet przecząco pokręcił głową.
          - Nie to miałem na myśli. Potomkowie Nocy potrafią wyczuć obecność innych wampirów.
          - Nie jestem taki, jak ty, Sasuke. Moje zdolności zostały wyciszone, a ja nie zamierzam przywracać ich do życia.
          Kruczowłosy wbił wzrok w wyznaczony punkt na ścianie, a jego uśmiech zastąpiła ponura, pozioma kreska. Musiał przekonać Naruto, aby zaczął używać swoich wampirzych umiejętności. Jedynie moc Telepaty mogłaby ocalić Itachi'ego, a to dla Sasuke było obecnie kluczową sprawą. Gdy tylko myślał o swoim bracie, w jego sercu zapalał się nowy płomyk nadziei, który nakazywał mu dalsze próby nakłonienia niebieskookiego. Jednocześnie musiał uważać na swoje słowa, aby nie spłoszyć lekarza, który ciągle utrzymywał między nimi niekorzystny dystans. 
          - Nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie - powiedział Potomek Nocy, aby przerwać męczącą ciszę.
          - Uczę się używania miecza jedynie w celach obronnych - odparł Naruto spokojniejszym, stonowanym tonem. Zauważył zmianę nastroju Uchihy, dlatego też stwierdził, że dalsze atakowanie Potomka Nocy może popsuć ich relacje, które dalej wydawały mu się niestabilne. - Użyłbym go dopiero wtedy, kiedy byłoby to konieczne.
          - "Konieczne"? - powtórzył zaciekawiony Sasuke, przenosząc wzrok na twarz swojego towarzysza.
          - Władam łukiem. Jeśli byłbym zagrożony, z pewnością broniłbym się strzałami.
          - Dlaczego?
          - Ponieważ potrafię celować w części ciała, które nie zabiją danej osoby, a jedynie mogą ją spowolnić. W takim wypadku zdołałbym uciec, zanim zostałbym złapany lub ponownie zaatakowany. Miecz jest dla mnie ostatecznością. Użyłbym go dopiero wtedy, kiedy nie miałbym w zasięgu innej broni. 
          - Troszczysz się nawet o swoich wrogów? - spytał zdumiony Sasuke, po czym nieznacznie się uśmiechnął. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz, Naruto. 
          - Nie mógłbym żyć z przeświadczeniem, że skazałem kogokolwiek na śmierć - oznajmił błękitnooki. - Nawet, jeśli miałbym okazję pozbyć się największego zbrodniarza świata nie wiem, czy bym się na to odważył. Życie to najcenniejsza rzecz, jaką otrzymaliśmy i nikt nie ma prawa nam jej odbierać.
          - Więc dlaczego ludzie odbierają je Potomkom Nocy?
          Blondyn szeroko otworzył usta, jakby chciał odpowiedzieć, lecz słowa zatrzymały się w jego gardle. Głośno przełknął ślinę i nerwowo splątał dłonie w ciasny węzeł.
          - Wojna między ludźmi i wampirami rozpoczęła się dlatego, że wasi członkowie zaczęli atakować mieszkańców Metrisundu - szepnął. - Jakby na to nie patrzeć, Potomkowie Nocy ją rozpętali. Początkowo ludzie tylko się bronili, ale pod wpływem naporu pary królewskiej wojna przybrała wyraz między rasowej masakry. Nie tylko ludzie was atakują, ale także wy atakujecie nas. Żadne strony, w żadnej wojnie nie są tylko białe lub czarne. 
          Brunet uniósł brew i zaśmiał się sarkastycznie.
          - Nawet ty uwierzyłeś w motyw wojny, jaki przedstawili wam wasi władcy? Przykro mi, ale muszę wyprowadzić cię z błędu - to kłamliwy powód.
          Naruto odczuł, jak po jego plecach przebiega silny dreszcz.
          - Więc jaki jest prawdziwy? - zapytał, a jego oczy się zaszkliły. 
          - Nasze najwspanialsze miasto, Kolonia, zostało założone na najcenniejszym złożu diamentów w całej Lenoi. Wasze władze się o tym dowiedziały i zapragnęły zagarnąć je dla siebie. Z tego powodu upozorowali mordy na ludziach, które w rzeczywistości popełniane były przez Łowców. 
          Błękitnooki zacisnął powieki, jakby przeraźliwie zabolało go serce. Kiedy był młodszy nie raz pytał swojego tatę, czy oficjalny powód wojny jest motywem prawdziwym, czy też sfałszowanym. Minato nie chciał jednak angażować swojego syna w sprawy Potomków Nocy i ludzi, dlatego też zawsze powtarzał, iż "niewiedza jest największym błogosławieństwem".
          Teraz Naruto dogłębnie zrozumiał jego słowa - ojciec nie chciał mu odbierać ostatków wiary w ludzką rasę. Wraz ze słowami bruneta runęła cała jego nadzieja.
          Sasuke odetchnął ciężko.
          - Masz rację - wyjawił. - Zarówno ludzie, jak i wampiry nie mają kolorów czarnych, czy białych. Istnieją jedynie odcienie szarości. Mogą być jaśniejsze i ciemniejsze. Sam odpowiedz sobie na pytanie, kto w tej wojnie jest czystszy, a kto ma na swoich rękach więcej krwi.
          Blondyn pokręcił głową z niedowierzaniem. Im bardziej zagłębiał się w rozmowę z brunetem, tym mocniej odczuwał na swojej skórze dotyk wojny. Oczami wyobraźni widział jej okrucieństwo, słyszał krzyki niewinnych ofiar. Z trudem zdołał uspokoić swój wzburzony oddech, po czym postanowił zmienić temat, aby odciągnąć swój umysł od ponurych myśli.
          - Jak się czujesz? Twoje rany już ci nie dokuczają?
          - Nie - skłamał z uśmiechem Sasuke. - Czasem pobolewają, ale o wiele mniej niż wcześniej. Dzięki tobie zaczynam odzyskiwać formę, a największe rozcięcie już się w większości zagoiło.
          Naruto zbliżył się w stronę ciemnookiego, który ciągle klęczał na lodowatej posadzce. Usiadł tuż obok niego, pytając.
          - Mogę na nią zerknąć? Wiem, że Potomkowie Nocy posiadają niebywałą zdolność samoregeneracji, ale chciałbym się upewnić, że ze skaleczeniem nie dzieje się nic złego.
          Uchiha nieznacznie skinął głową. Kiedy blondyn delikatnie ułożył dłonie na jego piersi i powolnie odwiązywał bandaże, wampir delektował się różanym zapachem chłopaka oraz jego troskliwym, ciepłym dotykiem. Przy błękitnookim pierwszy raz od dłuższego czasu czuł się bezpieczny, a jego życie choć na chwilę przestało się znajdować w ciągłym zagrożeniu. Wiedział jednak, że najważniejszą sprawą jest przekonanie blondyna do pomocy w odnalezieniu Itachi'ego. Choć brunetowi nie podobał się fakt posunięcia do ostateczności, odetchnął głęboko i zdał sobie sprawę, że żaden inny sposób nie zdoła wywrzeć na lekarzu podobnego nacisku.
          - Naruto - szepnął wampir.
          - Hm?
          - Jesteś jedyną osobą, która mogłaby ocalić mojego brata. Wiem, że nie chcesz korzystać ze swoich zdolności, ale znam pewien sposób, który mógłby cię do tego przekonać.
          Blondyn oderwał wzrok od rany i skierował spojrzenie na zasmuconą twarz swojego pacjenta.
          - Jaki to sposób?
          - Mogę ukazać ci moje wspomnienia. Zobaczyłbyś je we własnej głowie. 
          - Chcesz przedstawić mi wojnę między rasami z twojego punktu widzenia? - zapytał podejrzliwie błękitnooki.
          - Mniej więcej. Chcę, abyś zdał sobie sprawę, jak bardzo potrzebuję twojej pomocy. Pokazałbym ci to, co przeżyłem i widziałem na własne oczy. Ponadto podczas wizji odczuwałbyś te same emocje, które targały mną w danym momencie mojego życia. Wiem, że brzmi to przerażająco, ale nie masz się czego obawiać. Jedynym skutkiem ubocznym mogą być mdłości, które prędko przechodzą. Jeśli to cię nie przekona, to zrezygnuję z dalszych prób. Odejdę z twojego życia, a ty powrócisz do własnej codzienności. Co ty na to, Naruto?
          Niebieskooki oderwał spojrzenie od twarzy swojego rozmówcy. W jego głowie toczyła się walka między chęcią poznania życia wampira, a wycofaniem się z ingerencji w świat Potomków Nocy. Obiecał sobie, że nigdy nie wtrąci się w losy wojny. Dla swojego ojca pragnął na zawsze zostać jedynie człowiekiem, skromnym lekarzem, lecz teraz otwierały się przed nim nowe horyzonty - mógł dalej żyć swoim spokojnym życiem, ale z drugiej strony był wstanie ocalić księcia oraz króla Potomków Nocy. Może dzięki jego zdolnościom Itachi oraz Sasuke zdołaliby uratować setki lub nawet tysiące swoich podwładnych? Co mógł stracić, jeśli uległby namowom wampira? Nie posiadał rodziny, ani też bliskich przyjaciół. Jedyną rzeczą, jaka trzymała go w Metrisundzie byli jego pacjenci - ludzie, którzy nie raz zawdzięczali mu swoje zdrowie i życie. Mógłby tak po prostu, bez uprzedzenia zostawić ich na pastwę losu? Owszem, w miejskim szpitalu działali inni lekarze, ale nie byli oni tacy, jak Naruto. Traktowali swoje zajęcia jedynie, jak zawód, sposób do zarabiania pieniędzy. Tylko blondyn miał ludzkie podejście do swoich podopiecznych. Byli dla niego niczym utracona rodzina. Jego serce nie potrafiło dokonać wyboru między równorzędnymi wartościami, jednakże, czy Naruto już nie wykonał pierwszego kroku? Gdy znalazł rannego Sasuke zdecydował się nim zaopiekować i opatrzyć jego rany, choć od razu zauważył, że należy on do rasy Potomków Nocy. Czy zeszłego wieczoru nie podjął ostatecznej decyzji? Nie każda łatwiejsza droga jest słuszną ścieżką pomyślał niebieskooki. Może powinienem pójść tą najbardziej krętą? Czy moje życie się kiedykolwiek zmieni, jeśli dalej będę odcinał się od otaczającej mnie rzeczywistości? Nie jestem szczęśliwym człowiekiem. Żyję bez miłości. Może tam, w świecie wampirów odnalazłbym nowy sens własnego istnienia? Kogoś lub coś, dlaczego warto byłoby oddychać?
          Naruto uniósł głowę i spojrzał głęboko w ciemne tęczówki Potomka Nocy. Choć na pierwszy rzut oka wydawały się chłodne, blondyn dostrzegał w nich ogrom nadziei, jaką pokładał w nim brunet. Czuł się tak, jakby był jedyną, zapaloną pochodnią w mrocznym tunelu. Jedynym światłem, które mogłoby wyprowadzić Sasuke na powierzchnię.
          Kiedy Uchiha w napięciu oczekiwał na odpowiedź swojego towarzysza nerwowo opuścił głowę. Odczuwał coraz większą presję, ponieważ mimo upływu długich minut, blondyn ciągle analizował jego słowa. W kącikach oczu kruczowłosego zaczęły gromadzić się łzy zawodu, lecz skutecznie ukrył powieki za kosmykami, aby nie ukazać swojej niemocy.
          Nagle odczuł ciepły dotyk na swoim policzku. Dłoń Naruto przesunęła się wzdłuż jego twarzy, po czym odgarnęła włosy, ukazując zdziwione, zaszklone spojrzenie czarnowłosego. Blondyn obdarzył go troskliwym spojrzeniem, jednocześnie pocieszająco się uśmiechając.
          - Chcę, abyś pokazał mi swoje wspomnienia - powiedział Uzumaki.
          Słowa lekarza sprawiły, że kąciki ust Sasuke wysoko się uniosły, a w jego sercu znów zapłonął płomień nadziei.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani:)

Przepraszam, że musieliście dość długo czekać na nowy rozdział opowiadania, ale niestety przez szkołę oraz sprawy prywatne nie miałam czasu zabrać się za pisanie. Teraz na szczęście mam już trochę mniej obowiązków, dlatego też mam nadzieję, że wpisy zaczną pojawiać się częściej.

Dziś prezentuję Wam kolejną część "Serca mroku". Tym razem powróciliśmy do Sasuke oraz Naruto. Miałam zawrzeć w notce jeszcze opis wspomnień Uchihy, ale uznałam, że wtedy rozdział będzie stanowczo za długi. Z tego powodu wątek ten wystąpi w niedalekiej przyszłości. Mam nadzieję, że wpis Wam przypadł do gustu i czekam na Wasze opinie.

Następną notką będzie albo 10 rozdział głównego opowiadania, albo one-shot, który niedawno zrodził się w mojej głowie. Tym razem nie będzie to SasuNaru, ani nawet żaden pairing z anime "Naruto". Pierwszy raz sięgnę na blogu po inną historię. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i pozytywnie Was zaskoczę.

Wiem, że ostatnio zamarłam z czytaniem i komentowaniem blogów. Dziś nie uda mi się już niczego przeczytać, ale po świętach zacznę nadrabiać wszelkie zaległości.

Przed Wielkanocą raczej nie pojawi się już żaden wpis, dlatego też już dziś pragnę Wam życzyć rodzinnych, ciepłych świąt Wielkiej Nocy. Smacznego jajka i mokrego, a nie śnieżnego dyngusa xD Wszystkiego najlepszego kochani i do następnego razu :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~  

sobota, 16 marca 2013

THE VERSATILE BLOGGER

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani.

Z całego serca chciałabym podziękować za nominacje:
Jestem bardzo szczęśliwa, że mój blog znalazł się w Waszych listach nominowanych.
Cieszę się, iż moja praca w pisaniu opowiadań Wam się spodobała i mam nadzieję, że nigdy nie zawiodę Waszych oczekiwań.

Zasady:

- podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu 
- pokazać nagrodę " Versatile Blogger Award " u siebie na blogu
- ujawnić siedem faktów dotyczących samego siebie
- nominować piętnaście blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów



7 faktów z życia Ayu-Chan:

1. Moje zafascynowanie yaoi rozpoczęło się od przeczytania fanficków ItaSasu. Mam ogromny sentyment do tego pairingu i na zawsze będzie on dla mnie jednym z ulubionych. Blog, dzięki któremu dzisiejszego dnia piszę opowiadania o tej tematyce znajdziecie poniżej w liście nominacji, pod pozycją piętnastą. Nie jest on niestety już prowadzony, ale warto rzucić na niego okiem ;)
2. Na co dzień ubieram się w ciemne barwy. Jedyną, kolorową rzeczą, jaką mam są czerwone włosy.
3. Bardzo nie lubię swojego pełnego imienia. Z tego powodu najbliżsi zawsze je skracają lub nadają mi ksywki.
4. Moje opowiadanie "Serce mroku" powstało dzięki dwóm rzeczom: piosenki Sting - Moon over Bourbon street oraz...historii. W przenośny sposób przedstawiłam w nim II wojnę światową, gdzie wampiry symbolizują narody, które ucierpiały za sprawą agresorów.
5. Interesują mnie obie płcie. Jestem zdania, że to uczucia liczą się najbardziej, a nie to, czy nasza ukochana osoba jest mężczyzną, czy kobietą :3
6. Aktualnie chodzę do pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego o profilu humanistycznym. Na początku chciałam pójść do szkoły plastycznej, ze względu na moje zainteresowanie malarstwem, ale ostatecznie się rozmyśliłam. Teraz pragnę dostać się na studia japonistyczne.
7. Marzę o tym, aby w przyszłości nauczyć się grać na skrzypcach.

Lista nominowanych(kolejność przypadkowa):


Dwie ostatnie pozycje są to blogi, które już niestety przestały być prowadzone, lecz moim zdaniem zasługują na nominację i pamięć. Starałam się wybrać projekty, które mają dla mnie szczególne znaczenie i które chciałabym polecić wszystkim czytelnikom. Wierzę, że je odwiedzicie i obdarujecie autorów swoimi opiniami. Mam nadzieję, że nie pominęłam żadnego bloga, a jeśli tak, to wybaczcie Waszej Ayu jej brak ogarnięcia życiowego xD

Zostałam także nominowana do nagrody "Liebster Award"
za co serdecznie dziękuję Lust Riddle 

Nagroda opiera się na odpowiedzeniu na 11 pytań zadanych przez osobę, która nas nominowała i wybraniu kolejnych 11 blogerów, którym sami zadajemy własne pytania. Jednakże powinno się je przyznawać autorom, którzy nie otrzymali jeszcze podobnej nagrody. Z tego powodu, iż wcześniej nominowałam wszystkie blogi do nagrody "The Versatile Blogger" zdecydowałam się jedynie odpowiedzieć na pytania :)

Więc tak:

1. Dobro czy zło? 
Wydaję mi się, że to zależy od sytuacji. Czasem stoję po stronie zła, a czasem po stronie dobra. 
2. Elfy czy czarodzieje?
Trudny wybór, ale ostatecznie wybieram elfy :3
3. Ulubiona epoka?
Współczesność, choć także interesują mnie klimaty średniowiecza.
4. Czytałaś opowiadanie, które rozwaliło ci system? Jaki miało tytuł?
Niestety jeszcze nie wpadłam na takie opowiadanie xD Oczywiście czytałam pewne historie, które mnie rozśmieszały, ale raczej żadne nie zniszczyło mi psychiki xD
5. Ulubiona postać książkowa?
Caleb Jerome z serii "Tunele".
6. Ulubiony film?
"Nietykalni"
7. Anioł czy Diabeł?
Diabeł. Anioły są dla mnie osobiście za spokojne xD
8. Ulubione zwierzątko? 
Na pierwszym miejscu znajdują się u mnie trzy zwierzęta - pantera śnieżna, wilk oraz pies. Wszystkie z nich uwielbiam i nie potrafię wybrać jednego.
9. Ulubione powiedzonko?
"W kobiecym sercu społem mieszka diabeł z aniołem"
10. Chciałabyś mieć jakąś super moc? Jaką?
Chciałabym mieć dar czytania w ludzkich myślach.
11. Koleżanka rodzi dziecko. Chce żebyś mu nadała imię ( płeć nie gra roli). Jakie ono by było?
"Łucja". Bardzo podoba mi się to imię, a jeśli urodziłby się chłopczyk to "Michał".

Jeszcze kilka spraw organizacyjnych. Kochani wiem, że zeszły rozdział "Serca mroku" był bardzo krótki, dlatego też następny będzie o wiele dłuższy i ciekawszy. Powróci do nas Sasuke oraz Naruto. Potrzebuję odrobinę więcej czasu na jego napisanie, dlatego też notka powinna pojawić się w przyszły weekend lub za dwa tygodnie.

Rozdział 9 "Serca mroku" jest w trakcie tworzenia.
Niedługo pojawi się na blogu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

sobota, 9 marca 2013

"Serce mroku"~Rozdział 8


W którym brak nici porozumienia...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Kakashi z głośnym piskiem odsunął krzesło i wstał ze swojego miejsca. Przelotnie przyjrzał się kamiennym twarzom pozostałych członków Rady Księżyca. Były to zaufane wampiry, z którymi współpracował od wielu dziesiątek lat. Z tego powodu nie widział potrzeby, aby poświęcać im więcej czasu. Jego pełną uwagę przykuły natomiast oczy Minato, wypełnione tym samym żalem, bólem i rozczarowaniem, jaki widział w nich ostatni raz, gdy dane mu było spotkać blondyna.
          To właśnie on, Kakashi Hatake stał na czele poprzedniego zgromadzenia Rady, które rozpatrywało sprawę mężczyzny i jego synka. Doskonale pamiętał desperację Namikaze, który trzymając na rękach płaczące, przemarznięte dziecko błagał o pomoc. Szarowłosy rozumiał uczucia, które kierowały młodym ojcem, ponieważ także był niegdyś rodzicem. Niestety, w przeciwieństwie do Minato, jemu nie udało się ocalić córki, gdy Łowcy najechali ich dawną osadę. W bestialski sposób wymordowali niemal wszystkich mieszkańców, a domy doszczętnie spalili. Tamtego wieczoru, spoglądając na łzy blondyna, Kakashi widział w nim samego siebie z dnia, w którym przytulał martwe, zakrwawione ciało dziewczynki. Wychodził z założenia, że nie poradził sobie z ochronieniem własnego dziecka, ale mógłby uratować kolejne dwa istnienia. Liczył, iż Rada podejmie słuszną decyzję i pozwoli blondynowi zatrzymać się w Kolonii. Wtedy mógłby podarować mu pokój w swoim domu oraz pomóc zaopiekować się chłopcem. Zgromadzenie zawsze kierowało się demokratycznymi przepisami - postanowienia ustalane były poprzez głosowania. Kakashi przeżył szok, gdy tylko on oraz Sai poparli zamieszkanie Minato w osadzie. Pozostali członkowie Rady kategorycznie odmówili ratunku tłumacząc się, że obecność Namikaze może stanowić zagrożenie dla mieszkańców Kolonii. W szarowłosym toczyła się walka między wewnętrznymi przepisami, a posłuszeństwem wobec zgromadzenia. Z bólem serca wybrał lojalność i ostatecznie nie pozwolił, aby blondyn zatrzymał się w wampirzym mieście. Doskonale pamiętał wyraz jego twarzy - zaszklone, błękitne tęczówki, zaciśnięte usta oraz drżący podbródek.
          Teraz to samo spojrzenie zdawało się nie patrzeć na zewnętrzny wygląd Kakashi'ego, lecz przenikać jego duszę. Budziło w nim skrywane wyrzuty sumienia oraz sprawiało, że serce przyspieszało, a dłonie nerwowo zaciskały się na krańcach czarnej szaty. Choć twarz Minato nie wyrażała żadnych uczuć, jego wzrok przepełniony był różnorodnymi, negatywnymi emocjami, wśród których można było dostrzec zawiedzenie oraz cierpienie, kierowane w stronę przywódcy zgromadzenia.
          Aby ukryć zdenerwowanie, szarowłosy wbił wzrok w wyznaczony punkt na stole i szeroko rozłożył ręce.
          - Zgromadzeni bracia i siostry - rzekł donośnie. - Na mocy władzy nadanej mi przez monarchów uroczyście otwieram posiedzenie Rady Księżyca!
          Potomkowie Nocy zgodnie przytaknęli. Jedynie Minato bacznie rozejrzał się dookoła i cicho zaśmiał pod nosem.
          - W kodeksie postępowania Rady Księżyca wyraźnie napisane jest, iż posiedzenie można otworzyć dopiero wtedy, kiedy wszyscy jej członkowie zasiądą na wyznaczonych miejscach - zauważył blondyn. - Dwa krzesła ciągle pozostają puste. Czyżby zgromadzenie zaczęło ignorować własne zasady? To doprawdy zaskakujące.
          Kakashi przegryzł wargę. Zdawał sobie sprawę, iż mężczyzna będzie nieufny i podejrzliwy wobec Rady. Nie przypuszczał jednak, że pozwoli sobie wykorzystywać każdą okazję, aby wytknąć jej błędy.
          Szarowłosy pragnął jak najdłużej odwlec udzielenie odpowiedzi, dlatego też powolnie usiadł na swoim miejscu. Miał nadzieję, iż przez ten czas Minato przestał go obserwować. Niestety blondyn ciągle wpatrywał się w jego twarz, oczekując wyjaśnienia poruszonej kwestii.
          Przywódca westchnął ciężko.
          - Jedno z wolnych miejsc należy do Potomka Nocy, który zdradził wampirzą rasę. Pamięta pan naszego dawnego Telepatę?
          - Orochimaru?
          Kakashi potwierdził skinieniem głowy.
          - Niecały rok temu został złapany przez Łowców i uwięziony w zamku ludzkich władców. Tak bardzo obawiał się wizji tortur oraz śmierci, że zaproponował Tsunade pewien układ.
          - "Układ"? - Minato uniósł brew.
          - Tak. W zamian za wykorzystywanie swoich telepatycznych cech na korzyść ludzkości, królowa miała przysiąc, iż jego życie nigdy nie będzie zagrożone. Zgodziła się. Orochimaru obecnie jest jej prawą ręką i wraz z nią morduje własnych braci.
          - Przez tego parszywego zdrajce już cztery wampirze osady zostały odkryte i splądrowane przez Łowców - warknął Shikamaru. - Udało nam się zniszczyć dawne wejścia do Kolonii i stworzyć nowe przejścia, których ten tchórz nie zna. 
          - Jednakże nie wiadomo, jak długo zajmie mu ich odkrycie - dodał Gaara. - Nie bez powodu Telepaci od zawsze uważani byli za najskuteczniejsze bronie Potomków Nocy. Ich zdolności mogą przesądzić losy każdej wojny. 
          - Tak więc jedno z wolnych miejsc jest dla nas symbolem zdrady dawnego członka Rady - wyjaśnił ostatecznie Kakashi. - Ma nam przypominać, że lepiej jest umrzeć niż zdradzić swoich pobratymców i skazać niewinnych na pewną śmierć. Przykład Orochimaru pokazuje nam, że odczuwanie strachu jest w dzisiejszych czasach przyczyną ogromu nieszczęść.
          - Myślisz, że najlepszym wyjściem jest wyzbycie się strachu? - spytał blondyn, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nie, to największy błąd, jaki można popełnić. Nad strachem trzeba umieć panować, a nie go od siebie zupełnie odrzucać. Tylko skały niczego się nie obawiają. Nie sądziłem, że wampiry się do nich upodobniły.
          Członkowie Rady wzdrygnęli się na krzesłach. Minato wskazał ruchem głowy na kolejne wyznaczone miejsce.
          - A to? - zapytał. - Do kogo należy to krzesło?
          - Po utracie Orochimaru poszukiwaliśmy Telepaty, który mógłby zająć jego miejsce - wyjawił szarowłosy. - Odnaleźliśmy nastoletniego wampira, Deidarę, którego zdolności wielokrotnie go przewyższały. Niestety po kilku miesiącach sprawowania urzędu, zrezygnował.
          - Dlaczego?
          - Jego ukochana osoba została zamordowana przez ludzi. Wtedy Deidara odszedł z Kolonii, zamieszkał poza granicami miasta i od tamtego czasu nie ingeruje w sprawy wojny. Szczerze nienawidzi ludzi i obawia się spotkania z jakimkolwiek człowiekiem. Obecnie poszukujemy nowego Telepaty i wolne miejsce jest dla niego zarezerwowane. Nie złamaliśmy naszych przepisów, panie Minato. Wszyscy członkowie Rady Księżyca znajdują się w tej komnacie.
          - Deidara był słabeuszem, a Orochimaru najzwyklejszym tchórzem - stwierdziła Kurenai, unosząc w dłoni kielich wypełniony czerwoną cieczą. - Dobrze, że już ich z nami nie ma.
          Minato zaśmiał się z niedowierzaniem i oparł głowę na dłoniach. 
          - W dawnych czasach, gdy szkoliłem Sai'a w Kolonii, często spotykałem Orochimaru - powiedział. - To nie strach popchnął go do zdrady. To ambicja i jego własne pragnienia. Nigdy nie czuł się dowartościowany faktem, że wykonywał jedynie polecenia Rady Księżyca. Choć Telepaci od wieków byli jej członkami, zawsze stanowili jedynie organ wykonawczy, czyż nie? To zawsze oni wysyłani byli na najniebezpieczniejsze misje. Ile to już Telepatów zginęło podczas wojny? Orochimaru nie chciał ryzykować tak, jak oni. Wolał życie w przepychu i bezpieczeństwie bez konieczności narażania się. Łaknął władzy. Gdy trafił do niewoli nadarzyła się okazja, aby ją zdobyć. To nie brak odwagi czy strach nim kierował - zdradził was z własnej woli. Nie bójcie się przyznać tego, że Potomkowie Nocy to nie chodzące ideały, a co do Deidary - Spojrzał prosto w szkarłatne oczy brunetki, która przykładała już naczynie do ust. - Nie wiem od kiedy rozpacz po stracie swojej miłości jest postrzegana, jako słabość. Może wampiry już dawno zapomniały, jak to jest, gdy po policzkach toczą się łzy? Może oprócz strachu wyzbyliście się także pozostałych uczuć?
          Kurenai zmierzyła go morderczym spojrzeniem, lecz po chwili niewzruszenie wypijała już zawartość kielicha. Blondyn spoglądał przez chwilę, jak kobieta rozkoszuje się krwią. Sam od wielu dni niczego nie spożywał i głód coraz bardziej mu doskwierał. Jednakże nie miał zamiaru próbować niczego, co podawała mu Rada Księżyca. Napewno w naczyniach nie znajdowała się ludzka krew, gdyż Minato bez problemu wyczułby jej zapach. Musiała należeć ona do wampirów, bądź zwierząt. Namikaze nie darzył zgromadzenia nawet odrobiną zaufania i nie zdziwiłby się, gdyby zechcieli go otruć, dlatego też stanowczo odsunął od siebie własny kielich i spojrzał w przerażone oczy Kakashi'ego.
          - Brakuje wam Telepaty. To z tego powodu zostałem zaproszony do Kolonii?
          - Między innymi - potwierdził szarowłosy. - Wampirza rasa znalazła się obecnie w ogromnym niebezpieczeństwie.
          - Sądziłem, że Potomkom Nocy grozi niebezpieczeństwo od czasów wybuchu wojny - odrzekł ironicznie blondyn.
          Przywódca zignorował ton swojego rozmówcy.
          - Nasza rasa jest już wyniszczona ciągłą walką, panie Minato - odrzekł. - Łowcy dokonują masowych mordów kolejnych wampirzych osad. Giną dzieci, kobiety, mężczyźni...Ludzcy wojownicy nie oszczędzają nikogo. Wczorajszego wieczoru spłonęło kolejne miasteczko. Nikt nie przeżył.
          Blondyn przymknął powieki i splątał dłonie w ciasny węzeł. Żywił niechęć do Potomków Nocy, zasiadających w Radzie Księżyca. Natomiast całym sercem kochał pozostałych przedstawicieli swojego gatunku. Cierpiał słysząc o kolejnych egzekucjach, ogromie śmierci, bólu i strachu niewinnych wampirów. 
          Gdy zdołał uspokoić swój wzburzony oddech otworzył oczy i kiwnął głową w stronę szarowłosego, dając mu tym znak, że może kontynuować swoją wypowiedź.
          - Oprócz tego potomkowie królewskiego, wampirzego rodu zaginęli - wyjawił Kakashi. - Nasz obecny król - Itachi oraz jego brat - Sasuke udali się do Metrisundu, aby zdobyć lekarstwa potrzebne rannym w naszym szpitalu. Powinni wrócić wiele godzin temu, a nie otrzymaliśmy od nich jeszcze żadnej wiadomości. 
          - Potomkowie Nocy są już wystarczająco przerażeni ciągłą obecnością śmierci - przemówiła Ino. - Dodatkowy brak monarchy sprawi, że nasza rasa ostatecznie pogrąży się w chaosie. 
          - Brakuje nam podstawowych rzeczy potrzebnych do codziennego życia - zauważyła Sakura. - Leków...środków higieny. Ciągle wybuchają epidemie, a cmentarze coraz bardziej się rozrastają.
          - Rada Księżyca traci poparcie wśród wampirów - dodała Shizune. - Twierdzą, że stoimy z bronią u nóg i nie robimy nic, by odmienić losy wojny.
          - Z tych powodów musimy zacząć działać - Westchnął Kakashi. - Nie możemy czekać aż Kolonia, nasze największe i najwspanialsze miasto także zostanie odkryte. Z tego powodu potrzebujemy pańskiej pomocy, panie Minato.
          - W jakim sensie? - spytał podejrzliwie blondyn.
          - Chcemy panu zaproponować współpracę z Radą Księżyca.
          Oczy Namikaze szeroko się rozchyliły. Z niedowierzaniem spoglądał to na twarz szarowłosego, to na pozostałych Potomków Nocy. 
          - Jest pan Telepatą, który mógłby nam pomóc odwrócić losy wojny - rzekł poważnie Kakashi.
          - Odmawiam - syknął Minato. - Nie chcę mieć nic wspólnego z całą Radą Księżyca.
          W komnacie początkowo rozbrzmiały szepty, które po chwili zmieniły się w głośne krzyki. Oburzeni Potomkowie Nocy obrażali blondyna w starożytnym, wampirzym języku. Sądzili, iż nie posługuje się on mową, która została wyparta przez ludzkie języki. Namikaze jednak doskonale rozumiał każde słowo, lecz stwierdził, że nie warto na nie reagować. Zdawał sobie sprawę, że wszyscy członkowie Rady nie darzą go szacunkiem i mają do niego gorsze nastawienie niż on do nich. Wszyscy z wyjątkiem Kakashi'ego, w milczeniu przyglądającemu się blondynowi. W końcu z całej siły uniósł pięść i uderzył nią w blat stołu, który wydał z siebie ogłuszający dźwięk. Wszystkie wampiry gwałtownie zamilkły, gdy przywódca zmierzył je straszliwym spojrzeniem. 
          - Rozumiem, że nie chce pan pomóc naszemu zgromadzeniu - stwierdził szarowłosy. - Zdziwiłbym się, gdyby nie miał pan do nas żadnego urazu. Jednak tutaj nie chodzi o Radę Księżyca, panie Minato. Chodzi o całą rasę wampirów, które przez wojnę już wystarczająco ucierpiały. Prosimy o pomoc nie w imieniu Rady, lecz w imieniu Potomków Nocy.
          - Nie wstąpię do waszego zgromadzenia - odparł Minato. - Nie mam zaufania do Rady Księżyca. Straciłem żonę, którą głęboko kochałem. Zdołałem ocalić mojego synka i co usłyszałem, gdy poprosiłem was o pomoc? To samo, co wy teraz ode mnie. Nie będę waszym chłopcem na posyłki.
          - A czy zrobi pan coś dla rasy wampirów, a nie dla Rady Księżyca?
          Blondyn uniósł brew i skrzyżował ręce na piersiach.
          - Mam odnaleźć zaginionych władców? - zapytał. - Owszem, udało mi się kiedyś uciec z ludzkiej twierdzy. Lecz nie oznacza to, że podołam wyprowadzić z niej dwoje wampirów, którzy prawdopodobnie są od siebie odizolowani. Na dodatek Łowcy z pewnością otoczyli całe miasto. Nie uda się przejść między nimi niezauważonym.
          - Nie, panie Minato - Kakashi przecząco pokręcił głową. - Musimy zaczekać i liczyć na to, że nasi władcy zdołają powrócić do Kolonii. Nie możemy wysłać żadnej grupy, która miałaby ich odnaleźć, ponieważ tak, jak pan powiedział - przeniknięcie do Metrisundu graniczy z cudem. Chcemy poprosić pana o coś innego. Pragniemy wykorzystać naszą ostateczną linię obrony przed ludźmi. Pragniemy Księgi Prawdy.
           Ciało Minato wstrząsnął przeraźliwy dreszcz, który rozchodził się od palców stóp aż po czubek głowy. Jego dłonie, zaciśnięte na stole silnie zadrżały, a skóra raptownie pobladła.
          - Księga Prawdy? - wyszeptał, po czym poderwał się z miejsca. - Do czego chcecie ją wykorzystać?! 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani:)

Na wstępie pragnę Was przeprosić, że tak długo musieliście czekać na nowy wpis. Niestety mam teraz wiele spraw na głowie, dlatego przez kilka najbliższych tygodni notki mogą się pojawiać w dłuższych odstępach czasu.

Dziś prezentuję Wam nowy rozdział "Serca mroku". Szczerze powiedziawszy to...nie jestem z niego zadowolona. Według mnie jest to najgorszy wpis ze wszystkich opublikowanych rozdziałów opowiadania. To tylko moje zdanie, ale o wiele razy bardziej liczą się dla mnie Wasze komentarze, dlatego czekam na opinie. Mieli się w nim już pojawić Sasuke oraz Naruto, lecz niestety brak czasu nie pozwolił mi na stworzenie dłuższego wpisu. Z tego powodu nasza parka powróci do nas już w następnej części:) Mam nadzieję, że to dla Was nie problem.

Wszystkie blogi, które czytam i na których pojawiły się nowe wpisy postaram się niedługo odwiedzić. Przykro mi, że jestem teraz nieobecna na blogach, ale obiecuję, że jak tylko się ze wszystkim uporam to znów stanę się aktywna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~