piątek, 21 września 2012

Opowiadanie Sasuke i Naruto


"Serce mroku"

Prolog
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
          Królestwo Lenoia od stuleci uważane było za kraj opływający w bogactwa. Zostało założone na dziesięciu wzgórzach, których nazwy wywodzą się od imion pierwszych władców. Choć początkowo było ono zaledwie małym państewkiem, z czasem rozrosło się na obszar całego Północnego Kontynentu. Ze względu na to, iż otaczały je spokojne morza, dziesiątki wpływowych firm z całego świata zakładały tam swoje siedziby. Dzięki ich dorobkom mieszkańcy Lenoi nigdy nie odczuli głodu ani biedy, a każdy człowiek dysponował wystarczającą dla siebie ilością pieniędzy. Rozwinięte, ogólnodostępne szkolnictwo oraz medycyna zapewniały wysoki poziom życia, który dodatkowo wzbogacała kwitnąca sztuka. 
          Choć wszystkie miasta i wsie miały swój unikatowy charakter, na ich tle najbardziej wyróżniała się stolica Królestwa - Metrisund. Była to ogromna metropolia, w której dominował starodawny, gotycki styl architektury. Domy mieszkańców przypominały wyglądem miniaturowe pałace-wielkie posiadłości, zbudowane z szarych bądź czarnych kamieni. Każde z nich miały wysokie, szerokie okna oraz dwuskrzydłowe drzwi ozdobione kolorowymi witrażami. Zazwyczaj otaczały je także rozległe ogrody, których styl był indywidualnym upodobaniem ich właścicieli. W przeciwieństwie do prywatnych posesji, budynki publiczne, takie jak szkoły, szpitale lub bary stworzone były z kolorowej cegły. Ulice miasta wyłożone były brukowaną kostką, która kończyła się dopiero u stóp kamiennej bramy otaczającej zamek. Była to okazała twierdza o surowym wyglądzie. Składała się z wielu dziesiątek wież, które można było dostrzec z każdej części stolicy. Przesiadywała w niej para królewska oraz jej zaufani doradcy, którzy mieli decydować nad przyszłością Metrisundu, a także całej Lenoi.
          Stolicę zewsząd otaczały mieszane, gęste lasy, które kryły w sobie mroczną tajemnicę. Mieszkała w nich rasa Potomków Nocy, zwanych potocznie wampirami. Istoty te od lat uchodziły za zagadkowe, skryte stworzenia, nie pokazujące się zwykłym ludziom. Żyły one w swoim własnym, leśnym świecie z dala od centralnych części miast. Obie rasy wzajemnie się tolerowały do czasu, aż na obrzeżach Metrisundu coraz częściej zdarzały się niewyjaśnione morderstwa. Ginęli ludzie z różnych warstw społecznych, a władcy Lenoi stwierdzili, iż zabójcami muszą być przedstawiciele wampirów. Bez ostrzeżenia wypowiedzieli im wojnę, która każdego roku pochłania tysiące istnieć.
          Lenoia utraciła swoje zasoby pieniężne. Mieszkańcy zaczęli cierpieć głód oraz pragnienie, a lekarstwa kończyły się w zastraszającym tempie. Królestwo, które niegdyś było klejnotem koronnym świata stało się miejscem wypełnionym bólem, śmiercią oraz strachem.

*******

          Zbliżało się słoneczne, jesienne popołudnie. Choć na niebie znajdowały się nieliczne chmury, odczuwało się niską temperaturę. Jednakże przymrozek nie przeszkadzał mieszkańcom w załatwianiu ich codziennych spraw, ponieważ ulice Metrisundu tętniły życiem-co chwilę przejeżdżali nimi samotni jeźdźcy lub konne powozy, a chodnikami maszerowały grupy ludzi.
          Na grzbiecie białej klaczy, która spokojnym krokiem przemierzała główną aleję stolicy siedział młody, blond włosy mężczyzna. Jego kosmyki wychylały się spod kaptura pomarańczowej peleryny, falującej na silnym wietrze. Miał duże, niebieskie oczy, które stanowiły prawdziwą rzadkość w Lenoi, gdyż większość mieszkańców posiadała zielone, bądź brązowe tęczówki. Trzy poziome kreski na jego policzkach, przypominające lisie wąsy nadawały mu zadziornego wyglądu, lecz usta blondyna układały się w poziomą, zasmuconą linię. Od czasu wybuchu wojny między wampirami i ludźmi tylko nieliczni mieszkańcy Metrisundu potrafili utrzymywać uśmiech na swojej twarzy. Natomiast większość nawet nie starała się ukrywać swojego niezadowolenia, dlatego też nastrój jeźdźca nie wywołał wśród przechodniów żadnego zainteresowania. 
          Gdy przejeżdżał obok baru "Zatrute jabłko", gdzie zatrzymywali się wielbiciele dobrego jedzenia oraz mocnego alkoholu, usłyszał za sobą znajomy, życzliwy głos.
          - Panie Uzumaki! Proszę zaczekać!
          Blondyn w zawrotnej szybkości ściągnął lejce i zatrzymał klacz, która w odwecie głośno na niego parsknęła. Poklepał konia po boku szyi, aby go udobruchać i obrócił głowę w stronę, z której dobiegało go wołanie. Ujrzał obok tylnego wejścia do karczmy pulchnego, barczystego mężczyznę, który obdarzył go szerokim uśmiechem. Stał on obok drewnianych skrzyń, w których znajdowały się świeże warzywa oraz owoce.
          - Pan Akimichi - odparł jeździec unosząc kąciki ust. - Dzień dobry. Jak się pan miewa? Nie dokucza już panu ta przepuklina?
          Jego rozmówca machnął ręką i odrzekł.
          - Dzięki pomocy tak wspaniałego lekarza, jak ty już nic mnie nie boli. Czuję się pełny sił. Jak nowo narodzony!
          - Cieszy mnie to. Ale lepiej żeby się pan teraz nie przemęczał. Te skrzynie wyglądają na ciężkie. Lepiej niech nie nosi ich pan sam.
          - O to się nie martw. Mój syn, Chouji pomoże zabrać mi je na zaplecze karczmy. Może wpadniesz do nas na małe piwko?
          Blondyn pokręcił przecząco głową i odparł z uśmiechem:
          - Przykro mi, ale jestem już wykończony i mam ochotę jedynie odpocząć we własnym domu.
          - Rozumiem - mruknął mężczyzna i wskazał ruchem głowy na kołczan oraz srebrny łuk, przyczepiony do siodła. - Widzę, że znów trenowałeś. Podziwiam cię, Naruto. Ja wolę nie dotykać broni, bo pewnie szybciej zrobiłbym krzywdę sobie niż komuś.
          Jeździec zachichotał cicho.
          - W gruncie rzeczy uczę się celnego strzelania z łuku jedynie do obrony lub w ostateczności do polowania na zwierzęta. Żyjemy w ciężkich czasach, więc każdy z nas musi sobie jakoś radzić. 
          - Myślałem, że uczysz się posługiwać bronią, aby walczyć z wampirami.
          Błękitnooki raptownie spuścił wzrok, a z jego twarzy zniknął radosny uśmiech.
          - Nie chcę mieszać się w tę wojnę - wyjaśnił jeździec. - Jestem lekarzem i powinienem ratować życia, a nie je odbierać.
          - Ale wampiry to nie ludzie - wzruszył ramionami pan Akimichi. - To bestie. Mordercy. Plaga, którą trzeba wytępić. Świat byłby bez nich lepszy. 
          - Świat bez nich, czy też z nimi zawsze będzie okrutny.
          - Więc sądzisz, że wojna nie jest słuszna?
          Blondyn podniósł wzrok i wbił przeszywające spojrzenie w twarz mężczyzny.
          - Żadna wojna nie jest słuszna. Niesie ze sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Mordowanie się nawzajem do niczego nas nie doprowadzi. 
          - A może jednak doprowadzi? Pozbędziemy się tych plugawych istot. Wyplewimy wszelkie niepotrzebne chwasty.
          Naruto westchnął głęboko. Nie zgadzał się z poglądami mężczyzny. Uważał, iż każdy ma prawo do życia, a ludzie nie powinni decydować nad losem wampirów. Jako lekarz pragnął ratować każde istnienie, więc nawet, jeśli trafiłby mu się Potomek Nocy uratowałby go bez chwili wahania. Para królewska zabroniła ludziom utrzymywania kontaktów z wampirami i gdyby udzielił mu pomocy otrzymałby karę śmierci, ale dla blondyna ważniejsze były jego własne przekonania niż groźba utraty życia. 
          Jeździec nie miał ochoty na dłuższą konfrontację z panem Akimichi, dlatego też skłonił mu się nisko i rzekł:
          - Bardzo miło nam się rozmawiało, ale muszę już jechać. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy.
          - Do widzenia, Naruto - uśmiechnął się mężczyzna. - Jedź ostrożnie.
          Blondyn pokiwał w zamyśleniu głową i chwycił wodze zmuszając konia do ruchu. Nie miał już ochoty na kolejne rozmowy ze swoimi sąsiadami, dlatego też popędził galopem w stronę swojej posiadłości, która znajdowała się po drugiej stronie metropolii.
          W czasie drogi natknął się na oddział Łowców. Byli to specjalnie wyszkoleni wojownicy Lenoi, którzy mieli za zadanie porywanie wampirów oraz dostarczanie ich na zamek, gdzie najczęściej Potomkowie Nocy byli brutalnie mordowani. Posiadali oni umięśnione, wytrenowane ciała, których atuty pokazywali przez skąpe stroje-mieli założone jedynie długie do kolan, fioletowe przepaski biodrowe ozdobione szerokim, złotym paskiem. Co było dla Naruto najdziwniejsze to to, iż ubierali się tak w każdej porze roku. Nawet w zimie wypinali dumnie nagie piersi, jakby mróz zupełnie im nie przeszkadzał. Ich śniada cera kontrastowała z kruczoczarnymi długimi włosami oraz oczami, przypominającymi dwa rozjarzone węgle. Jednakże największy strach budziły ich śmiercionośne bronie-długie, metalowe dzidy, które nosili zawsze przy sobie. 
          Choć blondyn minął Łowców w zawrotnej szybkości zdołał usłyszeć strzępek rozmowy. Najstarszy mężczyzna przechwalał się przed swoimi młodszymi kolegami, że wczorajszego dnia własnoręcznie udusił nastoletniego wampira. Pozostali wojownicy wpatrywali się w niego z podziwem i gratulowali mu odwagi, na co Naruto pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie wiem, od kiedy zamordowanie dziecka to powód do przechwałek...pomyślał i popędził klacz, która dorównywała szybkością błyskawicy. 
           Po upływie kilku minut znalazł się przed czarną, żelazną bramą odgradzającą posesję od chodnika. Zeskoczył z konia i otworzył wiatę, po czym wraz ze swoim wierzchowcem ruszył w głąb ogrodu. Był to równo przystrzyżony trawnik, który pośrodku przecinała piaskowa ścieżka prowadząca w stronę stajni oraz wejścia do posiadłości. Dokoła wyrastały mocarne, liściaste drzewa, a gdzie nie gdzie znajdowały się pojedyncze krzewy.
          Blondyn dotarł do drzwi stajni, otworzył je jednym ruchem i wszedł do pomieszczenia, gdzie oprócz jednego, pustego boksu znajdowały się cztery kolejne, w których spokojnie stała reszta koni. Gdy ujrzały   swojego pana wszystkie radośnie zarżały.
          - Co za komitet powitalny - uśmiechnął się Naruto. - Właśnie dlatego wolę zwierzęta od ludzi.
          Ściągnął z klaczy swój sprzęt jeździecki oraz broń i schował ją do drewnianej szafki, znajdującej się po drugiej stronie stajni. Następnie wprowadził konia do wolnego boksu i poklepał go po spoconej szyi.
          - Świetnie się spisałaś, Śnieżko. Należy ci się odpoczynek. 
          Podarował umęczonemu zwierzęciu okazałą ilość wody oraz przekąsek, po czym wyszedł z przedziału. Następnie kolejno sprawdził pomieszczenia Demona, Romea, Julii oraz Karmelu, aby przekonać się, czy wszystkie konie mają pożywienie. Na szczęście żadne z nich nie było głodne, dlatego też Naruto pożegnał je uśmiechem i wyszedł ze stajni.
          Gdy miał już się skierować w stronę domu, usłyszał z dalszych części miasta głośne, upiorne krzyki.
          - Wampir!
          - Łapać wampira!
          Blondyn ze smutkiem spoglądał, jak po drugiej stronie ulicy oddział Łowców znika w głębi następnej alei, w której najprawdopodobniej spotkali Potomka Nocy.
          - Znów kogoś zamordują - mruknął pod nosem Naruto. - Obyś to nie był ty, tato.
          Po tych słowach nerwowo przymknął powieki, a jego dłonie zacisnęły się w pięści. Odetchnął głęboko i podszedł do drzwi posiadłości.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak podoba Wam się prolog nowego opowiadania?
Może być w nim sporo niejasności, ale zostaną one wyjaśnione w dalszych rozdziałach. 

Dziękuje Wam bardzo za wszystkie komentarze pod pierwszym wpisem. Było ich dość dużo i pokazały mi, czego się powinnam trzymać, a co mogę poprawić. Starałam się zastosować do Waszych rad w tym prologu.

Następna notka prawdopodobnie pojawi się dopiero za dwa tygodnie, gdyż w czwartek i piątek nie ma mnie w mieście. Wyjeżdżam z klasą w góry na dwa dni, a w sobotę i niedzielę będę pewnie chciała odpocząć. Jeśli będę miała mało lekcji to może pierwszy rozdział zostanie opublikowany w przyszły weekend. Jeśli nie to dopiero napiszę go w pierwszym tygodniu października.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

sobota, 15 września 2012

One-shot Gaara i Naruto


"Nowy początek"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

          Wioska Ukryta w Piasku, będąca osadą ninja w Kraju Wiatru otoczona była zewsząd wysokimi, skalnymi klifami, które chroniły mieszkańców przed napaściami wrogów oraz kapryśnymi, piaskowymi burzami. Posiadały one między sobą jedną, wąską szczelinę, która była nieustannie chronioną drogą do wnętrza kolonii. Ze względu na to, iż za kamiennymi ścianami Wioski rozciągała się ogromna pustynia, panował tam suchy i gorący klimat, przez co zdołały przeżyć nieliczne gatunki roślin oraz zwierząt. Można by nawet rzecz, że jedynymi organizmami, które zdołały dostosować się do srogich warunków atmosferycznych były różnorodne odmiany kaktusów oraz dziesiątki sępów, krążących nad pustynią w świetle prażącego słońca. 
          Natomiast wewnątrz osady ludzie przystosowali się do upalnego klimatu i w środkowej części skalnych klifów wznieśli  charakterystyczne, kuliste budynki mieszkalne, sklepy, bary oraz szkoły. Kolory budowli najczęściej zlewały się z barwą piasku, która w tej części Kraju Wiatru zastępowała trawę, a kamienne ściany rzucały przyjemny półcień na niemalże cały obszar Wioski. Mieszkańcy, którzy ochoczo spędzali wolny czas na świeżym powietrzu, nosili długie szaty, chroniące ich ciała przed ziarenkami piasku, unoszącymi się w powietrzu, a czasem także zakładali na głowy czy szyje turbany oraz chusty. 
          Jedyną budowlą, wyróżniającą się na tle Wioski Piasku był Budynek Administracyjny, który wysokością przewyższał liczne, kilkupiętrowe domy, a szerokością dorównywał niektórym odcinkom klifów. Był on siedzibą Lorda Kazekage-przywódcy osady, a także posiadał biura konferencyjne oraz sale doradców głowy kolonii. To właśnie we wnętrzu Budynku Administracyjnego podejmowane były najważniejsze decyzje o sprawach Wioski, jej dalszego rozwoju oraz przyszłości.
          Dochodziło południe, podczas którego słońce znajdowało się nad centralną częścią Wioski Ukrytej w Piasku, rzucając na nią oślepiający blask promieni. Dziesiątki ludzi korzystały ze sprzyjającej pogody i wychodziły z domów, odrywając się od codziennych prac. Roześmiane dzieci ganiały po ulicach osady, bawiąc się w różnorodne gry. Jedyną osobą, która musiała trzymać się swojego planu dnia był piąty Kazekage, siedzący w swoim biurze, znajdującym się na najwyższym piętrze Budynku Administracyjnego. Pomieszczenie miało niewielką wielkość, a jego umeblowanie było proste i skromne. Na białych ścianach zawieszone były liczne, brązowe półki, na których spoczywały równo ułożone, kolorowe segregatory, zawierające różnorodne dokumenty. Pod nimi znajdowały się prostokątne szafki, wypełnione zapisanymi zwojami, a także księgami i pojedynczymi kartkami papieru. Na głównej ścianie, w której znajdowały się drzwi balkonowe, ustawione było długie, szerokie biurko, zagracone dziesiątkami formularzy, ubrudzonymi naczyniami oraz rozwiniętymi zwojami, z których nieliczne w większości zsunęły się na drewnianą posadzkę. Przy blacie, na skórzanym, czarnym fotelu siedział szesnastoletni chłopak, ze znużeniem wypisujący kolejny plik dokumentów. Jego rubinowe, puchate kosmyki, swobodnie opadające na czoło, kontrastowały z jasną, nieskazitelną cerą. Posiadał ostre, wyrzeźbione rysy twarzy, które upodobniały go do idealistycznych, antycznych posągów. Jednakże największą uwagę przykuwały niespotykane oczy chłopaka-tęczówki, utrzymane w wyblakłym odcieniu zieleni ozdobione były mocnym, czarnym makijażem, który optycznie je powiększał i sprawiał, że jego spojrzenie zdawało się przeszywać człowieka na wskroś. Smukłe, szczupłe ciało chłopaka, ubrane było w biało-niebieskie, długie szaty, które od lat nosili Kazekage Wioski Piasku-pozwalały one odróżnić głowę osady od pozostałych mieszkańców kolonii.
          Gaara mruknął z zadowoleniem, gdy odczuł na swoich plecach przyjemny dotyk promieni słonecznych, wpadających do pokoju przez oszklone drzwi balkonowe. Od kilku godzin siedział w jednej pozycji, wypełniając kolejne formularze, dlatego też co krótką chwilę starał się poruszać łopatkami, aby rozluźnić spięte mięśnie. Dzięki głębokiej ciszy, panującej w pomieszczeniu mógł bez problemu skupić się na wykonywanej pracy, przez co w zawrotnej szybkości wypisywał pliki dokumentów, następnie lądujących w odpowiednich segregatorach.
          - Nareszcie koniec - mruknął Gaara i wrzucił ostatnie kartki do szuflady swojego biurka.
          Rozsiadł się wygodnie na fotelu i wyprostował obolałe plecy, opierając głowę o zagłówek mebla. Westchnął cicho i ogarnął wzrokiem wszelkie, posegregowane dokumenty, spoczywające na blacie.
          Kiedy został wybrany na stanowisko Kazekage nie zdawał sobie sprawy, iż będzie to tak trudne i pracochłonne zajęcie. Oprócz obrony Wioski, przewodzenia jej oraz brania udziału w naradach Starszyzny, musiał także niemal codziennie wypełniać kilkaset formularzy. Choć nudziła go ta "papierkowa robota" nigdy na nią nie narzekał i z pewnością nie zamieniłby urzędu Kazekage na żadne inne stanowisko, ponieważ będąc przywódcą swojej osady nareszcie uzyskał szacunek oraz uznanie mieszkańców, w których oczach od maleńkości był uosobieniem mroku i zniszczenia. Będąc jeszcze w ciele swojej matki, w Gaarze został zapieczętowany demon piasku - Shukaku. Czerwonowłosy miał być ostateczną bronią swojej Wioski, która byłaby jej całkowicie podwładna i oddana. Niestety chłopiec nie potrafił ujarzmić mocy bestii, która coraz częściej przejmowała nad nim kontrolę i zmuszała go do wykonywania przerażających zadań. Z tego powodu, Gaara został odrzucony przez mieszkańców i zepchnięty na margines społeczny. Żył w zupełnej samotności, która sprawiła, iż darzył miłością tylko siebie i krzywdził tych, którzy mu zagrażali. 
          Przełom w życiu czerwonowłosego nastąpił, gdy w Wiosce Liścia spotkał Naruto Uzumakiego - radosnego, roześmianego blondynka, który zmienił charakter obecnego Kazekage. Podobnie, jak Gaara, był on Jinchuuriki, czyli nosicielem demona, dlatego też potrafił zrozumieć odczucia chłopaka. Obaj napotkali na odrzucenie ze strony mieszkańców swoich osad, czuli dotyk samotności oraz gorycz braku akceptacji. Jednakże Naruto zdołał zapomnieć o bólu, jaki zadawali mu ludzie i postanowił pokazać im, że jest wartościowym człowiekiem, a nie krwiożerczą bestią. Dzięki swojej ciężkiej pracy zdobył grupę prawdziwych przyjaciół, którzy z uśmiechem na ustach oddaliby za niego życie. Uzumaki ukazał Gaarze, iż prawdziwa siła nie rodzi się w mięśniach, lecz w głębi serca i można ją osiągnąć poprzez ochronę swoich najbliższych. 
          Od tamtego czasu, czerwonowłosy zupełnie odmienił swoje nastawienie do życia-otworzył się na ludzi, wynagrodził im wszelkie wyrządzone krzywdy i postawił sobie nowy cel-pragnął stać się przywódcą własnej Wioski, aby zdobyć szacunek mieszkańców osady. Z czasem został wybrany na stanowisko Kazekage i wykazał się miłością do kolonii, kiedy obronił ją przed najazdem wrogich przedstawicieli Akatsuki.
          Jednakże Gaara nigdy nie przypisywał swojego sukcesu jedynie własnemu wkładowi. Uważał bowiem, że zmienił się wyłącznie dzięki Naruto, którego od wielu lat nazywał swoim pierwszym, prawdziwym przyjacielem. Często przywoływał w myślach odgłos śmiechu blondyna, wygląd jego rozpromienionej twarzy oraz ciepłych, życzliwych oczu. Widział w nim swojego osobistego bohatera, dzięki któremu zyskał to, czego zawsze pragnął-akceptacji, szacunku i miłości innych ludzi. 
          Teraz siedząc w swoim prywatnym gabinecie, czerwonowłosy przymknął powieki i przypomniał sobie uśmiech Uzumakiego, na którego myśl kąciki ust Gaary wysoko się uniosły. Kazekage rzadko pozwalał sobie na ukazanie emocji, gdyż dalej miał problem z przekazaniem swoich odczuć, jednak będąc w zupełnej samotności nie wstydził się pozytywnych uczuć. Rozmyślając o Naruto i przywołując w głowie jego komiczne miny, czerwonowłosy roześmiał się cicho, a jego głos odbijał się echem od odrapanych ścian. Kiedy opanował napady śmiechu, powolnie otworzył oczy i kilkakrotnie odchrząknął, po czym powstał z fotela. Wyciągnął się wysoko i poprzez balkonowe drzwi wyszedł na kamienną platformę widokową, z której mógł swobodnie obserwować centralną część Wioski. Zbliżył się do metalowej barierki, oparł na niej łokcie i podparł głowę dłońmi, spoglądając na ulice osady. Ujrzał grupki roześmianych dzieci grających w piłkę, bawiących się w berka oraz skaczących przez skakankę. W oddali zauważył przechadzających się dorosłych ludzi, a także pary staruszków, skrywających się w cieniu budynków. W tym momencie przez jego umysł przewinęła się myśl, głosząca, iż wszyscy ci mieszkańcy są jego ukochaną rodziną, którą pragnie chronić nawet za cenę własnego życia. Powierzyli mu swoje bezpieczeństwo i liczą, że zawsze będzie gotowy chronić ich oraz całą Wioskę Ukrytą w Piasku. Kazekage uniósł głowę w stronę nieba i subtelnie się uśmiechnął, szepcząc.
          - Mam nadzieję, że tobie też się układa, Naruto.
          Gaara musiał przyznać, iż w głębi serca tęskni za blondynem i jego czarującym śmiechem, który potrafił rozczulić najbardziej zatwardziałe ludzkie dusze. Zrobiłby wszystko, aby choć przez minutę móc wpatrywać się w te hipnotyzujące, błękitne tęczówki swojego przyjaciela.
          Mieszkali w Wioskach oddalonych od siebie o wiele dziesiątek kilometrów, a czerwonowłosy musiał pozostawać w osadzie, aby móc wypełniać swoje obowiązki. Z tego powodu spotkania między chłopcami były wręcz niemożliwe i ostatni raz widzieli się kilka miesięcy temu, gdy przedstawiciele Akatsuki zaatakowali kolonię. Od tamtego czasu nie mieli nawet szansy na kilkuminutowe spotkanie.
          - Gaara!
          Z głębokich przemyśleń wyrwał czerwonowłosego znajomy, dziewczęcy głos, w którym pobrzmiewała nuta zniecierpliwienia oraz zdenerwowania. Kazekage obrócił się na pięcie i ujrzał w drzwiach balkonowych wysoką, młodą kobietę, odzianą w długie, czarne kimono, przepasane czerwoną wstęgą. Jej blond włosy, spięte w wysokie, cztery kucyki wspaniale pasowały do ciemno zielonych oczu dziewczyny. Na jej czole znajdowała się opaska Wioski Piasku, a na plecach zawiązany miała swój ogromny, złożony wachlarz.
          - Temari - powiedział Gaara, wpatrując się z uwagą w zaczerwienioną twarz swojej starszej siostry. - Coś się stało?
          Dziewczyna rytmicznie pokiwała głową i odparła.
          - Dziś ja i mój oddział patrolowaliśmy wschodnią część pustyni i znaleźliśmy rannego człowieka.
          - "Rannego człowieka"?
          -Tak - potwierdziła młoda kobieta. - Po opasce poznaliśmy, że jest to przedstawiciel Wioski Liścia, ale jego wygląd nic nam nie mówi. Ma wiele ran i utracił dużą ilość krwi. Jego ubrania są rozdarte i na dodatek jest wybrudzony błotem i piaskiem. 
          - Nie spytałaś go, kim jest? - zdziwił się czerwonowłosy.
          - Był nieprzytomny. Leżał wśród hałd piasku. Stwierdziłam, że zabierzemy go do szpitala i kiedy się wybudzi ustalimy jego tożsamość. Jednak, kiedy się wybudził powiedział tylko, abyśmy go zostawili. Nie chciał naszej pomocy i nie pozwolił medykom się do siebie zbliżyć. Dlatego przyszłam do ciebie. Chcę, abyś sam spróbował się z nim porozumieć. Jesteś Kazekage Wioski Piasku, więc może tobie uda się do niego dotrzeć.
          - Warto spróbować - stwierdził Gaara. - Jeśli jest poważnie ranny, musimy szybko nakłonić go do leczenia. Prowadź, Temari.
          Młoda kobieta posłusznie skinęła głową i wycofała się w głąb gabinetu. Czerwonowłosy prędkim krokiem ruszył jej śladem. Gdy mijał zagracone biurko, chwycił z niego swój kapelusz i zaciągnął go na głowę, następnie wychodząc z sali. Wraz ze swoją siostrą, puścił się biegiem po schodach Budynku Administracyjnego i w mgnieniu oka oboje znaleźli się na zewnątrz siedziby. Dzięki temu, iż szpital położony był zaledwie ulicę dalej, Gaara i Temari znaleźli się w klinice po minucie truchtu. Był to ogromny, betonowy budynek, który od innych budowli odróżniał prostokątny kształt. Wewnątrz panował brudno biały wystrój, składający się z nielicznych krzeseł ustawionych pod ścianami, z których łuszczyły się i odpadały części farby. Rodzeństwo prędko pokonało cały odcinek głównego holu i przystanęło przy drzwiach do sali numer 22, która znajdowała się na końcu korytarza. Gaara postanowił, iż sam porozmawia z zagadkowym przybyszem, dlatego też nieśmiało ułożył dłoń na klamce i wszedł do środka małego pomieszczenia, w którym ustawione było zaledwie jedno, szpitalne łóżko, zasłonięte jasno zieloną kotarą. Kazekage zauważył za zasłoną zarys sylwetki chłopaka, leżącego nieruchomo na wyrobionym, cienkim materacu.                                   Czerwonowłosy odetchnął głośno i powolnym krokiem zbliżył się w stronę łóżka, przystając krok od rozstawionej kotary. Jednym ruchem rozsunął materiał i z przerażeniem przyjrzał się sylwetce zagadkowego człowieka, który odpoczywał z zamkniętymi oczami. 
          Włosy chłopaka wybrudzone były zaschniętym błotem oraz sypkim piaskiem, którego ziarenka spadały na śnieżnobiałą poduszkę. Gaara wytężył wzrok i na niektórych kosmykach zauważył złoty kolor, który był prawdziwą barwę bujnej czupryny chłopaka. Przeniósł spojrzenie na jego twarz, która posiadała wiele pojedynczych rozcięć. Z rany na prawej skroni wciąż wypływała krew, która cienką strużką spływała po policzku blondyna. Widniały na niej ślady po bolesnych uderzeniach oraz wiele zabrudzeń, która Gaara zidentyfikował, jako kolejną partię błota. Dotąd różane usta zagadkowej osoby, pokryte były czerwienią jego krwi, która sączyła się z popękanego naskórka. Kazekage podążył wzrokiem na szyję blondyna, która wyglądała tak, jakby ktoś przez dłuższy czas trzymał ją w żelaznym uścisku-odciśnięte były na niej sine ślady palców oraz zadrapania po wbijanych paznokciach. Następnie Gaara przyjrzał się całej sylwetce chłopaka, którą okrywały porozdzierane, wybrudzone ubrania. Możliwe, iż kiedyś były one czarno-pomarańczowym dresem, lecz tego dnia przypominały rozszarpane ścierki. Odkryte miejsca na nogach, rękach, brzuchu oraz klatce piersiowej blondyna wypełnione były śladami świeżej oraz zaschniętej krwi, która plamiła czerwienią białą pościel. 
          Kazekage obdarzył chłopaka współczującym spojrzeniem i ściągnął kapelusz z głowy, odkładając go na nocna szafkę, ustawioną obok szpitalnego łóżka, na której leżała już opaska zagadkowego człowieka. Gdy wykonał głośniejszy krok, aby zbliżyć się do odpoczywającego blondyna, nieznajomy powolnie uniósł powieki. Gaara od razu rozpoznał te charakterystyczne, błękitne tęczówki, które mierzyły go bolesnym, przygnębionym spojrzeniem. 
          - N-Naruto? - wydukał czerwonowłosy, a jego podbródek gwałtownie zadrżał.
          Zagadkowy chłopak z trudem otworzył usta i szepnął:
          - Gaara...
          Kazekage w mgnieniu oka usiadł na skraju łóżka swojego przyjaciela i delikatnie chwycił go za poranioną dłoń, na co blondyn obdarzył go znikomym uśmiechem.
          - Dobrze, że tu jesteś... - stwierdził Naruto. - Nie cierpię szpitali. 
          Czerwonowłosy uśmiechnął się do niego pocieszającą i ułożył wolną rękę na jego policzku.
          - Co się stało? Temari powiedziała mi, że jej oddział odnalazł cię nieprzytomnego we wschodniej części pustyni. Co robiłeś tak daleko od domu? Konoha leży daleko stąd...
          - Konoha nie jest już moim domem - odparł twardo blondyn i spuścił wzrok, aby uniknąć badawczego spojrzenia swojego kolegi.
          Gaara zmarszczył brwi i spytał:
          - Jak to nie jest twoim domem? Co się wydarzyło? Opowiedz mi. Może wtedy zdołam ci pomóc.
          Naruto spojrzał głęboko w oczy czerwonowłosego i nieznacznie skinął głową, głośno przełykając ślinkę.
          - Konoha zrobiła coś strasznego... - zaczął błękitnooki. - Po ostatnim ataku Akatsuki na ciebie, Starszyzna Wioski Ukrytej w Liściach stwierdziła, że muszą zwiększyć środki ostrożności. Obawiali się, że członkowie organizacji mogą napaść na Konohę, aby mnie porwać i wyciągnąć ze mnie moc demona. Początkowo pozwalali mi żyć moim życiem, ale po kryjomu zaplanowali, że uwiężą mnie w lochach, znajdujących się w podziemiach osady. Kilka dni temu zwołali naradę, na którą zostałem zaproszony zarówno ja, jak i pozostali ninja Wioski. Tam oświadczono mi, że trafię do niewoli i pozostanę w podziemiach na zawsze, ponieważ jestem zbyt dużym zagrożeniem dla mieszkańców.
          - Co za bzdury! - warknął Gaara. - Nikomu nie zagrażasz. Umiesz panować nad mocą Kyuubiego i bardzo dobrze sobie z tym radzisz. Większym niebezpieczeństwem dla Konohy są nieodpowiedzialne decyzje głów Wioski, a nie twoja obecność.
          - Miałem już nigdy nie zobaczyć słońca... - szepnął blondyn, a jego oczy zaszkliły się w blasku promyków. - Miałem już nigdy nie odczuć wiatru na swojej twarzy, nie poczuć deszczu na skórze. Miałem żyć w zupełnym odosobnieniu, nie mając nawet, do kogo się odezwać - Westchnął ciężko. - Liczyłem, że moi przyjaciele mnie obronią. Że nie pozwolą im wtrącić mnie do lochów i traktować, jak przestępcy, jednak oni wszyscy poparli pomysł Starszyzny. Sakura, Kiba, Shikamaru...Wszyscy. Zgodnie uważali, że jestem potworem i powinienem wrócić do podziemi. 
          - Nikt cię nie obronił? - spytał czerwonowłosy. - Zupełnie nikt?
          Blondyn pokręcił przecząco głową i odparł:
          - Zupełnie nikt. Nawet Hokage wydawała się być tym zachwycona. Tylko Iruka...mój nauczyciel z Akademii Ninja starał się protestować, ale także został uciszony i przystąpił do tego pomysłu. Ludzie, których nazywałem przyjaciółmi wbili mi w plecy metalowe pręty. Jedyne, co mogłem zrobić to ucieczka. Udało mi się wymknąć z Wioski, ale, jak widzisz...starali się zatrzymać mnie siłą.
          - To oni tak cię poranili?
          - Tak - potwierdził Naruto. - Ludzie, których nazywałem rodziną... - Zaśmiał się sarkastycznie. - Śmieszne, prawda? Ryzykowałem życiem dla Wioski, a jak ona mi się odwdzięczyła? 
          - Nie mogłeś tego przewidzieć - odparł uspokajająco Gaara i delikatnie gładził dłonią policzek swojego przyjaciela.
           - Straciłem wszystko, co miałem - szepnął błękitnooki drżącym głosem. - Nie mam już domu, ani bliskich. Zostałem sam, a moje życie straciło sens. Powiedziałeś mi kiedyś, że egzystencja bez powodu to to samo, co śmierć...A ja nie mam już żadnego powodu.
          - Dlatego nie pozwoliłeś moim medykom się sobą zaopiekować? - zapytał poważnie Kazekage.
          Blondyn nerwowo przegryzł wargę i mocniej chwycił dłoń swojego kolegi, który wpatrywał się w jego twarz zaniepokojonym wzrokiem.
          - Tak. Nie pozwoliłem im, bo chcę...
          -Umrzeć? - podsunął Gaara.
          Naruto skinął głową a po jego policzku spłynęła samotna łza, która zmieszała się z zaschniętą strużką krwi. Nim kropla skapnęła na poduszkę, czerwonowłosy starł ją kciukiem i uśmiechnął się pocieszająco w stronę swojego kolegi.
          - Posłuchaj mnie uważnie, Naruto... - rzekł Kazekage. - Jinchuuriki w każdej Wiosce byli traktowani w identyczny sposób. Zawsze zmagaliśmy się z samotnością, brakiem akceptacji i nie posiadaniem ukochanych. Walczyliśmy o uznanie i szacunek mieszkańców, ponieważ ich oczy zawsze były dla nas zimne. Widzieli bestie, a nie ludzi, którymi jesteśmy. Ty chciałeś zmienić pogląd na temat nosicieli demonów. Pragnąłeś zostać Hokage, przywódcą swojej Wioski, aby pokazać, że jesteś wartościowy. I jesteś, Naruto. 
          - Nie spełniłem mojego marzenia... - odparł blondyn. - I już na pewno nie spełnię.
          - Ale zmieniłeś wielu ludzi, a to chyba ważniejsze niż jakiś tam tytuł, prawda? Dzięki tobie uświadomiłem sobie, jakie błędy popełniałem. Nareszcie zacząłem zwracać uwagę na to, co jest naprawdę ważne i to tobie zawdzięczam, że dzisiejszego dnia ludzie nazywają mnie swoim "Kazekage". Odmieniłeś mój los. Może teraz ja odmienię twój?
          Błękitnooki rzucił swojemu przyjacielowi niezrozumiałe spojrzenie i szepnął:
          - Co masz na myśli?
          - Na razie chciałbym cię opatrzyć - odparł Gaara. - A potem, jeśli będziesz miał siłę chodzić, to pragnąłbym ci coś pokazać. 
          - Moje rany już się goją - poinformował Naruto. - Moc Kyuubiego ulecza mnie prędzej niż innych ludzi, więc wydaję mi się, że będę mógł z tobą pójść.
          - Zezwalasz mi na opatrzenie swoich ran?
          Blondyn rzucił swojemu przyjacielowi zmieszane spojrzenie, po czym głośno przełknął ślinkę i nieznacznie skinął głową. 
          Czerwonowłosy, który potrafił udzielać pierwszej pomocy, sam podjął się opatrzenia ran błękitnookiego. Najpierw zaprowadził go pod prysznic, gdzie starannie umył całe ciało swojego przyjaciela, starając się jednocześnie zbyt długo nie spoglądać na nagą sylwetkę chłopca. Gaara zdawał sobie sprawę, że może być to dla niego krępująca sytuacja, dlatego też podczas kąpieli często się do niego uśmiechał, dodając mu tym otuchy. Następnie obaj powrócili do sali szpitalnej, gdzie Kazekage ostrożnie przemył wodą utlenioną wszelkie rozcięcia blondyna i nałożył na nie solidne opatrunki, które zdobiły niemalże całą postać Naruto-na jego policzkach i skroni widniały prostokątne, białe plastry, a ręce, nogi, klatkę piersiową i brzuch zdobiły ciasno zawiązane bandaże. Na koniec Gaara przyniósł swojemu koledze nowe, świeże ubrania pachnące przyjemną, fiołkową wonią. Wiedział, iż Naruto uwielbia pomarańczowy kolor, dlatego też oprócz jasno brązowej, długiej szaty podarował mu szal w barwie dojrzałych mandarynek. Blondyn z trudem naciągnął na swoje obolałe ciało otrzymane ubrania i wraz z Gaarą, powolnym krokiem skierowali się do wyjścia ze szpitala. 
          Gdy znaleźli się na powietrzu, blondyn uniósł twarz w stronę słońca i uśmiechnął się szeroko, kiedy promienie oblały jego policzki oraz czoło.
          - Widzę, że trudno jest ci chodzić - zauważył Kazekage, podczas wykonywania przez błękitnookiego kolejnego, chwiejnego kroku. - Złap się mnie.
          Naruto nieśmiało chwycił kurczowo rękę swojego przyjaciela i wraz z nim pokonywał dalsze odcinki drogi. Spacerowali spokojnym tempem, dzięki czemu niemal co sekundę mijali mieszkańców Wioski, którzy z szacunkiem schylali głowy przed przywódcą swojej osady, jednocześnie mierząc błękitnookiego zaciekawionymi, zdziwionymi spojrzeniami. Blondyn obserwował z uśmiechem, jak Gaara odpowiada tym samym gestem swoim podwładnym, po czym kąciki jego ust lekko się unosiły.
          Zbliżyli się do Budynku Administracyjnego, po czym weszli do jego wnętrza i po kilku minutach wspinania się po schodach, zawitali do gabinetu Gaary. Kazekage zaprowadził swojego przyjaciela na balkon, gdzie Naruto oparł ręce o metalową barierkę, wpatrując się zahipnotyzowanym wzrokiem w widok z platformy widokowej. 
          - Pięknie tu - stwierdził blondyn. - Możesz stąd obserwować całą Wioskę. Nigdy nie widziałem jej z takiej perspektywy.
          Były to pierwsze słowa błękitnookiego od czasu, gdy spotkał się z czerwonowłosym w budynku szpitalnym. Potem chłopak trwał w zupełnym milczeniu, wpatrując się jedynie pustym wzrokiem w pewien obrany, wyznaczony punkt. Dźwięk głosu Naruto sprawił, iż Gaara odczuł przyjemne ciepło w sercu, a jego spięta twarz gwałtownie się rozluźniła.
          Kazekage przystanął obok swojego kolegi i  delikatnie ułożył dłoń na jego ramieniu, wpatrując się w stronę, gdzie rozciągała się główna ulica osady.
          - Wiesz, Naruto... - szepnął czerwonowłosy, wskazując ruchem głowy na roześmianych mieszkańców Wioski. - Dawniej uważałem tych ludzi za swoich wrogów. Nienawidzili mnie, bo miałem w sobie demona, którego się obawiali. Żyłem sam i troszczyłem się tylko o siebie. Teraz mogę otwarcie powiedzieć, że kocham wszystkich mieszkańców Wioski Piasku. Są moją rodziną i polegają na mnie tak, jakby naprawdę łączyły nas więzy krwi.
          - Też tak kiedyś mówiłem - odparł ze smutkiem blondyn. - Darzyłem miłością każdego człowieka, pochodzącego z Konohy, ale powiedz: czy ta miłość była tego warta? Ryzykowałem dla nich życiem. Byłem wojownikiem, który chronił swoją Wioskę, a moja Wioska chciała mnie uwięzić, następnie zamordować. Moi przyjaciele...ludzie, których widziałem na co dzień tak mnie potraktowali. Bez względu na to, co będziemy robić w czyiś oczach zawsze będziemy tylko Jinchuuriki - demonami w ludzkiej skórze. To nigdy się nie zmieni. Będą widzieć w nas tylko potwory.
          - Dawniej pewnie bym się z tobą zgodził, ale teraz stanowczo się temu sprzeciwiam. Od kiedy zostałem Kazekage, mieszkańcy Wioski zupełnie zmienili swoje zdanie na temat Jinchuuriki. Zrozumieli, że jestem człowiekiem takim, jak oni, a nie demonem. Nazywam się Gaara, nie Shukaku. 
          - Najwidoczniej mieszkańcy Wioski Piasku są bardziej wyrozumiali, niż mieszkańcy Konohy - stwierdził przygnębiony Naruto.
          - Możliwe -wzruszył ramionami Gaara. - Może potrzebują więcej czasu? Większego impulsu, aby zacząć szanować Jinchuuriki? Moi podwładni już to osiągnęli. Mieszkańcy Konohy muszą jeszcze nad tym popracować. Wiesz...zapamiętałem cię, jako chłopaka, który nie potrafi się poddać. Walczyłeś do końca nawet, jeśli nie miałeś szans na zwycięstwo. Pierwszy raz widzę cię prawdziwie załamanego.
          Blondyn odetchnął głęboko i powiedział:
          - Masz rację. Jestem załamany. Straciłem rodzinę, dom, własne miejsce na świecie. Nie mam się, gdzie podziać, bo jeśli wrócę do Konohy to natychmiast trafię do lochów i już nigdy nie wyjdę na zewnątrz. 
          - Więc może...zostałbyś ze mną? - rzucił Gaara.
          Naruto oderwał spojrzenie od widoku osady i obdarzył swojego kolegę niezrozumiałym, zaniepokojonym wzrokiem. Czerwonowłosy odczuł, że na jego policzkach powstają krwiste rumieńce, dlatego też odchrząknął głośno i poprawił swoją wypowiedź:
          - Znaczy się zostałbyś w Wiosce Piasku. Zacząłbyś nowe życie. Wiem, że marzyłeś o zostaniu Hokage swojej Wioski, ale co powiesz na towarzysza Kazekage?
          - "Naruto Uzumaki - pierwszy doradca głowy Wioski Piasku." Podoba mi się - uśmiechnął się błękitnooki. - Ale zmiany nie są łatwe.
          - Tak, jednak są pożyteczne.
          Blondyn oderwał dłonie od metalowej barierki i obrócił się twarzą w stronę swojego przyjaciela, który wpatrywał się zahipnotyzowanym wzrokiem w jego czarujące, niebieskie tęczówki.
          - Chcę tu zostać - pokiwał głową Naruto. - Ale będę potrzebował twojej pomocy.
          - Zawsze ci jej udzielę - odparł poważnie Gaara i nieśmiało chwycił ręce swojego kolegi, splatając ich palce w dwa ciasne węzły.
          Czerwonowłosy zbliżył twarz do ust sparaliżowanego chłopca i złożył na nich delikatny, pieszczotliwy pocałunek, podczas którego blondyn przymknął powieki i zatopił się w romantycznym całusie.
          Kiedy Kazekage oderwał wargi od skóry swojego przyjaciela, na ich policzkach jednocześnie pojawiły się różane wykwity. Naruto otworzył oczy, w których znów pojawiły się iskierki radości i obdarzył czerwonowłosego czułym spojrzeniem.
          - Chcę być twoim nowym początkiem - szepnął Gaara i przeniósł jedną dłoń na policzek błękitnookiego. - Pragnę dać ci nowe, lepsze życie. Takie, jakie ty podarowałeś mnie. 
          Blondyn uśmiechnął się szeroko i otoczył ramionami biodra Kazekage, pozwalając sobie wtulić twarz w jego klatkę piersiową. Początkowo czerwonowłosy był dogłębnie zszokowany gestem swojego przyjaciela, lecz ostatecznie uśmiechnął się szeroko i otulił go swoimi rękami, opierając podbródek na czubku jego głowy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak spodobał Wam się mój pierwszy one-shot? Dawniej na http://to-bede-ja-sasunaru.blog.onet.pl/ pisałam jedynie jedno, długie opowiadanie, dlatego jestem bardzo ciekawa, jak wypadła ta historyjka. Proszę, abyście wyrazili o niej swoje zdanie w komentarzach, a także powiedzieli, jak ogółem podoba Wam się mój nowy blog.

A teraz kilka spraw organizacyjnych. Wyjaśnię Wam, do czego służą poszczególne zakładki w blogu.

Regulamin bloga-zawiera informacje na temat częstotliwości dodawania notek, informowania o nowych postach itd. Jest on bardzo krótki i zwięzły, dlatego też chciałabym, abyście się z nim zapoznali.
 
Spis opowiadań-zawiera spis treści wszystkich opowiadań opublikowanych na blogu. Każde z nich ma osobny obrazek zapowiadający oraz krótki opis. Możecie tam już przeczytać informację o opowiadaniu "Serce Mroku"-yaoi SasuNaru, którego prolog pojawi się za kilka dni.


Spis one-shotów-spis treści wszystkich one-shotów zawartych na blogu. W przeciwieństwie do spisu opowiadań, nie posiada on obrazka zapowiadającego ani opisu. Ma natomiast informacje na temat paringu i tytuł opowiadania. 


Spis anime-ze względu na to, iż w blogu będą wykorzystywane różne paringi z różnych anime stwierdziłam, że opiszę każdą serię w kilku zdaniach. Moje streszczenia mogą Wam pomóc w zrozumieniu poszczególnych opowiadań, a może zachęcą Was do ich obejrzenia.


Tablica Waszych ogłoszeń-tam możecie dodawać opisy swoich blogów, ich adresy oraz informacje o nowych notkach. Na onecie mogliście robić to pod postami, ale na bloggerze mogłam stworzyć do tego osobną zakładkę. Dzięki niej łatwiej będzie mi zauważyć Wasze zaproszenia i prędzej na nie odpowiem.

Nowy wpis pojawi się za kilka dni i będzie on wstępem do opowiadania SasuNaru "Serce mroku". Serdecznie zapraszam Was do przeczytania prologu i do następnego razu:)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~