W którym brak nici porozumienia...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kakashi z głośnym piskiem odsunął krzesło i wstał ze swojego miejsca. Przelotnie przyjrzał się kamiennym twarzom pozostałych członków Rady Księżyca. Były to zaufane wampiry, z którymi współpracował od wielu dziesiątek lat. Z tego powodu nie widział potrzeby, aby poświęcać im więcej czasu. Jego pełną uwagę przykuły natomiast oczy Minato, wypełnione tym samym żalem, bólem i rozczarowaniem, jaki widział w nich ostatni raz, gdy dane mu było spotkać blondyna.
To właśnie on, Kakashi Hatake stał na czele poprzedniego zgromadzenia Rady, które rozpatrywało sprawę mężczyzny i jego synka. Doskonale pamiętał desperację Namikaze, który trzymając na rękach płaczące, przemarznięte dziecko błagał o pomoc. Szarowłosy rozumiał uczucia, które kierowały młodym ojcem, ponieważ także był niegdyś rodzicem. Niestety, w przeciwieństwie do Minato, jemu nie udało się ocalić córki, gdy Łowcy najechali ich dawną osadę. W bestialski sposób wymordowali niemal wszystkich mieszkańców, a domy doszczętnie spalili. Tamtego wieczoru, spoglądając na łzy blondyna, Kakashi widział w nim samego siebie z dnia, w którym przytulał martwe, zakrwawione ciało dziewczynki. Wychodził z założenia, że nie poradził sobie z ochronieniem własnego dziecka, ale mógłby uratować kolejne dwa istnienia. Liczył, iż Rada podejmie słuszną decyzję i pozwoli blondynowi zatrzymać się w Kolonii. Wtedy mógłby podarować mu pokój w swoim domu oraz pomóc zaopiekować się chłopcem. Zgromadzenie zawsze kierowało się demokratycznymi przepisami - postanowienia ustalane były poprzez głosowania. Kakashi przeżył szok, gdy tylko on oraz Sai poparli zamieszkanie Minato w osadzie. Pozostali członkowie Rady kategorycznie odmówili ratunku tłumacząc się, że obecność Namikaze może stanowić zagrożenie dla mieszkańców Kolonii. W szarowłosym toczyła się walka między wewnętrznymi przepisami, a posłuszeństwem wobec zgromadzenia. Z bólem serca wybrał lojalność i ostatecznie nie pozwolił, aby blondyn zatrzymał się w wampirzym mieście. Doskonale pamiętał wyraz jego twarzy - zaszklone, błękitne tęczówki, zaciśnięte usta oraz drżący podbródek.
Teraz to samo spojrzenie zdawało się nie patrzeć na zewnętrzny wygląd Kakashi'ego, lecz przenikać jego duszę. Budziło w nim skrywane wyrzuty sumienia oraz sprawiało, że serce przyspieszało, a dłonie nerwowo zaciskały się na krańcach czarnej szaty. Choć twarz Minato nie wyrażała żadnych uczuć, jego wzrok przepełniony był różnorodnymi, negatywnymi emocjami, wśród których można było dostrzec zawiedzenie oraz cierpienie, kierowane w stronę przywódcy zgromadzenia.
Aby ukryć zdenerwowanie, szarowłosy wbił wzrok w wyznaczony punkt na stole i szeroko rozłożył ręce.
- Zgromadzeni bracia i siostry - rzekł donośnie. - Na mocy władzy nadanej mi przez monarchów uroczyście otwieram posiedzenie Rady Księżyca!
Potomkowie Nocy zgodnie przytaknęli. Jedynie Minato bacznie rozejrzał się dookoła i cicho zaśmiał pod nosem.
- W kodeksie postępowania Rady Księżyca wyraźnie napisane jest, iż posiedzenie można otworzyć dopiero wtedy, kiedy wszyscy jej członkowie zasiądą na wyznaczonych miejscach - zauważył blondyn. - Dwa krzesła ciągle pozostają puste. Czyżby zgromadzenie zaczęło ignorować własne zasady? To doprawdy zaskakujące.
Kakashi przegryzł wargę. Zdawał sobie sprawę, iż mężczyzna będzie nieufny i podejrzliwy wobec Rady. Nie przypuszczał jednak, że pozwoli sobie wykorzystywać każdą okazję, aby wytknąć jej błędy.
Szarowłosy pragnął jak najdłużej odwlec udzielenie odpowiedzi, dlatego też powolnie usiadł na swoim miejscu. Miał nadzieję, iż przez ten czas Minato przestał go obserwować. Niestety blondyn ciągle wpatrywał się w jego twarz, oczekując wyjaśnienia poruszonej kwestii.
Przywódca westchnął ciężko.
- Jedno z wolnych miejsc należy do Potomka Nocy, który zdradził wampirzą rasę. Pamięta pan naszego dawnego Telepatę?
- Orochimaru?
Kakashi potwierdził skinieniem głowy.
- Niecały rok temu został złapany przez Łowców i uwięziony w zamku ludzkich władców. Tak bardzo obawiał się wizji tortur oraz śmierci, że zaproponował Tsunade pewien układ.
- "Układ"? - Minato uniósł brew.
- Tak. W zamian za wykorzystywanie swoich telepatycznych cech na korzyść ludzkości, królowa miała przysiąc, iż jego życie nigdy nie będzie zagrożone. Zgodziła się. Orochimaru obecnie jest jej prawą ręką i wraz z nią morduje własnych braci.
- Przez tego parszywego zdrajce już cztery wampirze osady zostały odkryte i splądrowane przez Łowców - warknął Shikamaru. - Udało nam się zniszczyć dawne wejścia do Kolonii i stworzyć nowe przejścia, których ten tchórz nie zna.
- Jednakże nie wiadomo, jak długo zajmie mu ich odkrycie - dodał Gaara. - Nie bez powodu Telepaci od zawsze uważani byli za najskuteczniejsze bronie Potomków Nocy. Ich zdolności mogą przesądzić losy każdej wojny.
- Tak więc jedno z wolnych miejsc jest dla nas symbolem zdrady dawnego członka Rady - wyjaśnił ostatecznie Kakashi. - Ma nam przypominać, że lepiej jest umrzeć niż zdradzić swoich pobratymców i skazać niewinnych na pewną śmierć. Przykład Orochimaru pokazuje nam, że odczuwanie strachu jest w dzisiejszych czasach przyczyną ogromu nieszczęść.
- Myślisz, że najlepszym wyjściem jest wyzbycie się strachu? - spytał blondyn, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nie, to największy błąd, jaki można popełnić. Nad strachem trzeba umieć panować, a nie go od siebie zupełnie odrzucać. Tylko skały niczego się nie obawiają. Nie sądziłem, że wampiry się do nich upodobniły.
Członkowie Rady wzdrygnęli się na krzesłach. Minato wskazał ruchem głowy na kolejne wyznaczone miejsce.
- A to? - zapytał. - Do kogo należy to krzesło?
- Po utracie Orochimaru poszukiwaliśmy Telepaty, który mógłby zająć jego miejsce - wyjawił szarowłosy. - Odnaleźliśmy nastoletniego wampira, Deidarę, którego zdolności wielokrotnie go przewyższały. Niestety po kilku miesiącach sprawowania urzędu, zrezygnował.
- Dlaczego?
- Jego ukochana osoba została zamordowana przez ludzi. Wtedy Deidara odszedł z Kolonii, zamieszkał poza granicami miasta i od tamtego czasu nie ingeruje w sprawy wojny. Szczerze nienawidzi ludzi i obawia się spotkania z jakimkolwiek człowiekiem. Obecnie poszukujemy nowego Telepaty i wolne miejsce jest dla niego zarezerwowane. Nie złamaliśmy naszych przepisów, panie Minato. Wszyscy członkowie Rady Księżyca znajdują się w tej komnacie.
- Deidara był słabeuszem, a Orochimaru najzwyklejszym tchórzem - stwierdziła Kurenai, unosząc w dłoni kielich wypełniony czerwoną cieczą. - Dobrze, że już ich z nami nie ma.
Minato zaśmiał się z niedowierzaniem i oparł głowę na dłoniach.
- W dawnych czasach, gdy szkoliłem Sai'a w Kolonii, często spotykałem Orochimaru - powiedział. - To nie strach popchnął go do zdrady. To ambicja i jego własne pragnienia. Nigdy nie czuł się dowartościowany faktem, że wykonywał jedynie polecenia Rady Księżyca. Choć Telepaci od wieków byli jej członkami, zawsze stanowili jedynie organ wykonawczy, czyż nie? To zawsze oni wysyłani byli na najniebezpieczniejsze misje. Ile to już Telepatów zginęło podczas wojny? Orochimaru nie chciał ryzykować tak, jak oni. Wolał życie w przepychu i bezpieczeństwie bez konieczności narażania się. Łaknął władzy. Gdy trafił do niewoli nadarzyła się okazja, aby ją zdobyć. To nie brak odwagi czy strach nim kierował - zdradził was z własnej woli. Nie bójcie się przyznać tego, że Potomkowie Nocy to nie chodzące ideały, a co do Deidary - Spojrzał prosto w szkarłatne oczy brunetki, która przykładała już naczynie do ust. - Nie wiem od kiedy rozpacz po stracie swojej miłości jest postrzegana, jako słabość. Może wampiry już dawno zapomniały, jak to jest, gdy po policzkach toczą się łzy? Może oprócz strachu wyzbyliście się także pozostałych uczuć?
Kurenai zmierzyła go morderczym spojrzeniem, lecz po chwili niewzruszenie wypijała już zawartość kielicha. Blondyn spoglądał przez chwilę, jak kobieta rozkoszuje się krwią. Sam od wielu dni niczego nie spożywał i głód coraz bardziej mu doskwierał. Jednakże nie miał zamiaru próbować niczego, co podawała mu Rada Księżyca. Napewno w naczyniach nie znajdowała się ludzka krew, gdyż Minato bez problemu wyczułby jej zapach. Musiała należeć ona do wampirów, bądź zwierząt. Namikaze nie darzył zgromadzenia nawet odrobiną zaufania i nie zdziwiłby się, gdyby zechcieli go otruć, dlatego też stanowczo odsunął od siebie własny kielich i spojrzał w przerażone oczy Kakashi'ego.
- Brakuje wam Telepaty. To z tego powodu zostałem zaproszony do Kolonii?
- Między innymi - potwierdził szarowłosy. - Wampirza rasa znalazła się obecnie w ogromnym niebezpieczeństwie.
- Sądziłem, że Potomkom Nocy grozi niebezpieczeństwo od czasów wybuchu wojny - odrzekł ironicznie blondyn.
Przywódca zignorował ton swojego rozmówcy.
- Nasza rasa jest już wyniszczona ciągłą walką, panie Minato - odrzekł. - Łowcy dokonują masowych mordów kolejnych wampirzych osad. Giną dzieci, kobiety, mężczyźni...Ludzcy wojownicy nie oszczędzają nikogo. Wczorajszego wieczoru spłonęło kolejne miasteczko. Nikt nie przeżył.
Blondyn przymknął powieki i splątał dłonie w ciasny węzeł. Żywił niechęć do Potomków Nocy, zasiadających w Radzie Księżyca. Natomiast całym sercem kochał pozostałych przedstawicieli swojego gatunku. Cierpiał słysząc o kolejnych egzekucjach, ogromie śmierci, bólu i strachu niewinnych wampirów.
Gdy zdołał uspokoić swój wzburzony oddech otworzył oczy i kiwnął głową w stronę szarowłosego, dając mu tym znak, że może kontynuować swoją wypowiedź.
- Oprócz tego potomkowie królewskiego, wampirzego rodu zaginęli - wyjawił Kakashi. - Nasz obecny król - Itachi oraz jego brat - Sasuke udali się do Metrisundu, aby zdobyć lekarstwa potrzebne rannym w naszym szpitalu. Powinni wrócić wiele godzin temu, a nie otrzymaliśmy od nich jeszcze żadnej wiadomości.
- Potomkowie Nocy są już wystarczająco przerażeni ciągłą obecnością śmierci - przemówiła Ino. - Dodatkowy brak monarchy sprawi, że nasza rasa ostatecznie pogrąży się w chaosie.
- Brakuje nam podstawowych rzeczy potrzebnych do codziennego życia - zauważyła Sakura. - Leków...środków higieny. Ciągle wybuchają epidemie, a cmentarze coraz bardziej się rozrastają.
- Rada Księżyca traci poparcie wśród wampirów - dodała Shizune. - Twierdzą, że stoimy z bronią u nóg i nie robimy nic, by odmienić losy wojny.
- Z tych powodów musimy zacząć działać - Westchnął Kakashi. - Nie możemy czekać aż Kolonia, nasze największe i najwspanialsze miasto także zostanie odkryte. Z tego powodu potrzebujemy pańskiej pomocy, panie Minato.
- W jakim sensie? - spytał podejrzliwie blondyn.
- Chcemy panu zaproponować współpracę z Radą Księżyca.
Oczy Namikaze szeroko się rozchyliły. Z niedowierzaniem spoglądał to na twarz szarowłosego, to na pozostałych Potomków Nocy.
- Jest pan Telepatą, który mógłby nam pomóc odwrócić losy wojny - rzekł poważnie Kakashi.
- Odmawiam - syknął Minato. - Nie chcę mieć nic wspólnego z całą Radą Księżyca.
W komnacie początkowo rozbrzmiały szepty, które po chwili zmieniły się w głośne krzyki. Oburzeni Potomkowie Nocy obrażali blondyna w starożytnym, wampirzym języku. Sądzili, iż nie posługuje się on mową, która została wyparta przez ludzkie języki. Namikaze jednak doskonale rozumiał każde słowo, lecz stwierdził, że nie warto na nie reagować. Zdawał sobie sprawę, że wszyscy członkowie Rady nie darzą go szacunkiem i mają do niego gorsze nastawienie niż on do nich. Wszyscy z wyjątkiem Kakashi'ego, w milczeniu przyglądającemu się blondynowi. W końcu z całej siły uniósł pięść i uderzył nią w blat stołu, który wydał z siebie ogłuszający dźwięk. Wszystkie wampiry gwałtownie zamilkły, gdy przywódca zmierzył je straszliwym spojrzeniem.
- Rozumiem, że nie chce pan pomóc naszemu zgromadzeniu - stwierdził szarowłosy. - Zdziwiłbym się, gdyby nie miał pan do nas żadnego urazu. Jednak tutaj nie chodzi o Radę Księżyca, panie Minato. Chodzi o całą rasę wampirów, które przez wojnę już wystarczająco ucierpiały. Prosimy o pomoc nie w imieniu Rady, lecz w imieniu Potomków Nocy.
- Nie wstąpię do waszego zgromadzenia - odparł Minato. - Nie mam zaufania do Rady Księżyca. Straciłem żonę, którą głęboko kochałem. Zdołałem ocalić mojego synka i co usłyszałem, gdy poprosiłem was o pomoc? To samo, co wy teraz ode mnie. Nie będę waszym chłopcem na posyłki.
- A czy zrobi pan coś dla rasy wampirów, a nie dla Rady Księżyca?
Blondyn uniósł brew i skrzyżował ręce na piersiach.
- Mam odnaleźć zaginionych władców? - zapytał. - Owszem, udało mi się kiedyś uciec z ludzkiej twierdzy. Lecz nie oznacza to, że podołam wyprowadzić z niej dwoje wampirów, którzy prawdopodobnie są od siebie odizolowani. Na dodatek Łowcy z pewnością otoczyli całe miasto. Nie uda się przejść między nimi niezauważonym.
- Nie, panie Minato - Kakashi przecząco pokręcił głową. - Musimy zaczekać i liczyć na to, że nasi władcy zdołają powrócić do Kolonii. Nie możemy wysłać żadnej grupy, która miałaby ich odnaleźć, ponieważ tak, jak pan powiedział - przeniknięcie do Metrisundu graniczy z cudem. Chcemy poprosić pana o coś innego. Pragniemy wykorzystać naszą ostateczną linię obrony przed ludźmi. Pragniemy Księgi Prawdy.
Ciało Minato wstrząsnął przeraźliwy dreszcz, który rozchodził się od palców stóp aż po czubek głowy. Jego dłonie, zaciśnięte na stole silnie zadrżały, a skóra raptownie pobladła.
- Księga Prawdy? - wyszeptał, po czym poderwał się z miejsca. - Do czego chcecie ją wykorzystać?!
Teraz to samo spojrzenie zdawało się nie patrzeć na zewnętrzny wygląd Kakashi'ego, lecz przenikać jego duszę. Budziło w nim skrywane wyrzuty sumienia oraz sprawiało, że serce przyspieszało, a dłonie nerwowo zaciskały się na krańcach czarnej szaty. Choć twarz Minato nie wyrażała żadnych uczuć, jego wzrok przepełniony był różnorodnymi, negatywnymi emocjami, wśród których można było dostrzec zawiedzenie oraz cierpienie, kierowane w stronę przywódcy zgromadzenia.
Aby ukryć zdenerwowanie, szarowłosy wbił wzrok w wyznaczony punkt na stole i szeroko rozłożył ręce.
- Zgromadzeni bracia i siostry - rzekł donośnie. - Na mocy władzy nadanej mi przez monarchów uroczyście otwieram posiedzenie Rady Księżyca!
Potomkowie Nocy zgodnie przytaknęli. Jedynie Minato bacznie rozejrzał się dookoła i cicho zaśmiał pod nosem.
- W kodeksie postępowania Rady Księżyca wyraźnie napisane jest, iż posiedzenie można otworzyć dopiero wtedy, kiedy wszyscy jej członkowie zasiądą na wyznaczonych miejscach - zauważył blondyn. - Dwa krzesła ciągle pozostają puste. Czyżby zgromadzenie zaczęło ignorować własne zasady? To doprawdy zaskakujące.
Kakashi przegryzł wargę. Zdawał sobie sprawę, iż mężczyzna będzie nieufny i podejrzliwy wobec Rady. Nie przypuszczał jednak, że pozwoli sobie wykorzystywać każdą okazję, aby wytknąć jej błędy.
Szarowłosy pragnął jak najdłużej odwlec udzielenie odpowiedzi, dlatego też powolnie usiadł na swoim miejscu. Miał nadzieję, iż przez ten czas Minato przestał go obserwować. Niestety blondyn ciągle wpatrywał się w jego twarz, oczekując wyjaśnienia poruszonej kwestii.
Przywódca westchnął ciężko.
- Jedno z wolnych miejsc należy do Potomka Nocy, który zdradził wampirzą rasę. Pamięta pan naszego dawnego Telepatę?
- Orochimaru?
Kakashi potwierdził skinieniem głowy.
- Niecały rok temu został złapany przez Łowców i uwięziony w zamku ludzkich władców. Tak bardzo obawiał się wizji tortur oraz śmierci, że zaproponował Tsunade pewien układ.
- "Układ"? - Minato uniósł brew.
- Tak. W zamian za wykorzystywanie swoich telepatycznych cech na korzyść ludzkości, królowa miała przysiąc, iż jego życie nigdy nie będzie zagrożone. Zgodziła się. Orochimaru obecnie jest jej prawą ręką i wraz z nią morduje własnych braci.
- Przez tego parszywego zdrajce już cztery wampirze osady zostały odkryte i splądrowane przez Łowców - warknął Shikamaru. - Udało nam się zniszczyć dawne wejścia do Kolonii i stworzyć nowe przejścia, których ten tchórz nie zna.
- Jednakże nie wiadomo, jak długo zajmie mu ich odkrycie - dodał Gaara. - Nie bez powodu Telepaci od zawsze uważani byli za najskuteczniejsze bronie Potomków Nocy. Ich zdolności mogą przesądzić losy każdej wojny.
- Tak więc jedno z wolnych miejsc jest dla nas symbolem zdrady dawnego członka Rady - wyjaśnił ostatecznie Kakashi. - Ma nam przypominać, że lepiej jest umrzeć niż zdradzić swoich pobratymców i skazać niewinnych na pewną śmierć. Przykład Orochimaru pokazuje nam, że odczuwanie strachu jest w dzisiejszych czasach przyczyną ogromu nieszczęść.
- Myślisz, że najlepszym wyjściem jest wyzbycie się strachu? - spytał blondyn, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nie, to największy błąd, jaki można popełnić. Nad strachem trzeba umieć panować, a nie go od siebie zupełnie odrzucać. Tylko skały niczego się nie obawiają. Nie sądziłem, że wampiry się do nich upodobniły.
Członkowie Rady wzdrygnęli się na krzesłach. Minato wskazał ruchem głowy na kolejne wyznaczone miejsce.
- A to? - zapytał. - Do kogo należy to krzesło?
- Po utracie Orochimaru poszukiwaliśmy Telepaty, który mógłby zająć jego miejsce - wyjawił szarowłosy. - Odnaleźliśmy nastoletniego wampira, Deidarę, którego zdolności wielokrotnie go przewyższały. Niestety po kilku miesiącach sprawowania urzędu, zrezygnował.
- Dlaczego?
- Jego ukochana osoba została zamordowana przez ludzi. Wtedy Deidara odszedł z Kolonii, zamieszkał poza granicami miasta i od tamtego czasu nie ingeruje w sprawy wojny. Szczerze nienawidzi ludzi i obawia się spotkania z jakimkolwiek człowiekiem. Obecnie poszukujemy nowego Telepaty i wolne miejsce jest dla niego zarezerwowane. Nie złamaliśmy naszych przepisów, panie Minato. Wszyscy członkowie Rady Księżyca znajdują się w tej komnacie.
- Deidara był słabeuszem, a Orochimaru najzwyklejszym tchórzem - stwierdziła Kurenai, unosząc w dłoni kielich wypełniony czerwoną cieczą. - Dobrze, że już ich z nami nie ma.
Minato zaśmiał się z niedowierzaniem i oparł głowę na dłoniach.
- W dawnych czasach, gdy szkoliłem Sai'a w Kolonii, często spotykałem Orochimaru - powiedział. - To nie strach popchnął go do zdrady. To ambicja i jego własne pragnienia. Nigdy nie czuł się dowartościowany faktem, że wykonywał jedynie polecenia Rady Księżyca. Choć Telepaci od wieków byli jej członkami, zawsze stanowili jedynie organ wykonawczy, czyż nie? To zawsze oni wysyłani byli na najniebezpieczniejsze misje. Ile to już Telepatów zginęło podczas wojny? Orochimaru nie chciał ryzykować tak, jak oni. Wolał życie w przepychu i bezpieczeństwie bez konieczności narażania się. Łaknął władzy. Gdy trafił do niewoli nadarzyła się okazja, aby ją zdobyć. To nie brak odwagi czy strach nim kierował - zdradził was z własnej woli. Nie bójcie się przyznać tego, że Potomkowie Nocy to nie chodzące ideały, a co do Deidary - Spojrzał prosto w szkarłatne oczy brunetki, która przykładała już naczynie do ust. - Nie wiem od kiedy rozpacz po stracie swojej miłości jest postrzegana, jako słabość. Może wampiry już dawno zapomniały, jak to jest, gdy po policzkach toczą się łzy? Może oprócz strachu wyzbyliście się także pozostałych uczuć?
Kurenai zmierzyła go morderczym spojrzeniem, lecz po chwili niewzruszenie wypijała już zawartość kielicha. Blondyn spoglądał przez chwilę, jak kobieta rozkoszuje się krwią. Sam od wielu dni niczego nie spożywał i głód coraz bardziej mu doskwierał. Jednakże nie miał zamiaru próbować niczego, co podawała mu Rada Księżyca. Napewno w naczyniach nie znajdowała się ludzka krew, gdyż Minato bez problemu wyczułby jej zapach. Musiała należeć ona do wampirów, bądź zwierząt. Namikaze nie darzył zgromadzenia nawet odrobiną zaufania i nie zdziwiłby się, gdyby zechcieli go otruć, dlatego też stanowczo odsunął od siebie własny kielich i spojrzał w przerażone oczy Kakashi'ego.
- Brakuje wam Telepaty. To z tego powodu zostałem zaproszony do Kolonii?
- Między innymi - potwierdził szarowłosy. - Wampirza rasa znalazła się obecnie w ogromnym niebezpieczeństwie.
- Sądziłem, że Potomkom Nocy grozi niebezpieczeństwo od czasów wybuchu wojny - odrzekł ironicznie blondyn.
Przywódca zignorował ton swojego rozmówcy.
- Nasza rasa jest już wyniszczona ciągłą walką, panie Minato - odrzekł. - Łowcy dokonują masowych mordów kolejnych wampirzych osad. Giną dzieci, kobiety, mężczyźni...Ludzcy wojownicy nie oszczędzają nikogo. Wczorajszego wieczoru spłonęło kolejne miasteczko. Nikt nie przeżył.
Blondyn przymknął powieki i splątał dłonie w ciasny węzeł. Żywił niechęć do Potomków Nocy, zasiadających w Radzie Księżyca. Natomiast całym sercem kochał pozostałych przedstawicieli swojego gatunku. Cierpiał słysząc o kolejnych egzekucjach, ogromie śmierci, bólu i strachu niewinnych wampirów.
Gdy zdołał uspokoić swój wzburzony oddech otworzył oczy i kiwnął głową w stronę szarowłosego, dając mu tym znak, że może kontynuować swoją wypowiedź.
- Oprócz tego potomkowie królewskiego, wampirzego rodu zaginęli - wyjawił Kakashi. - Nasz obecny król - Itachi oraz jego brat - Sasuke udali się do Metrisundu, aby zdobyć lekarstwa potrzebne rannym w naszym szpitalu. Powinni wrócić wiele godzin temu, a nie otrzymaliśmy od nich jeszcze żadnej wiadomości.
- Potomkowie Nocy są już wystarczająco przerażeni ciągłą obecnością śmierci - przemówiła Ino. - Dodatkowy brak monarchy sprawi, że nasza rasa ostatecznie pogrąży się w chaosie.
- Brakuje nam podstawowych rzeczy potrzebnych do codziennego życia - zauważyła Sakura. - Leków...środków higieny. Ciągle wybuchają epidemie, a cmentarze coraz bardziej się rozrastają.
- Rada Księżyca traci poparcie wśród wampirów - dodała Shizune. - Twierdzą, że stoimy z bronią u nóg i nie robimy nic, by odmienić losy wojny.
- Z tych powodów musimy zacząć działać - Westchnął Kakashi. - Nie możemy czekać aż Kolonia, nasze największe i najwspanialsze miasto także zostanie odkryte. Z tego powodu potrzebujemy pańskiej pomocy, panie Minato.
- W jakim sensie? - spytał podejrzliwie blondyn.
- Chcemy panu zaproponować współpracę z Radą Księżyca.
Oczy Namikaze szeroko się rozchyliły. Z niedowierzaniem spoglądał to na twarz szarowłosego, to na pozostałych Potomków Nocy.
- Jest pan Telepatą, który mógłby nam pomóc odwrócić losy wojny - rzekł poważnie Kakashi.
- Odmawiam - syknął Minato. - Nie chcę mieć nic wspólnego z całą Radą Księżyca.
W komnacie początkowo rozbrzmiały szepty, które po chwili zmieniły się w głośne krzyki. Oburzeni Potomkowie Nocy obrażali blondyna w starożytnym, wampirzym języku. Sądzili, iż nie posługuje się on mową, która została wyparta przez ludzkie języki. Namikaze jednak doskonale rozumiał każde słowo, lecz stwierdził, że nie warto na nie reagować. Zdawał sobie sprawę, że wszyscy członkowie Rady nie darzą go szacunkiem i mają do niego gorsze nastawienie niż on do nich. Wszyscy z wyjątkiem Kakashi'ego, w milczeniu przyglądającemu się blondynowi. W końcu z całej siły uniósł pięść i uderzył nią w blat stołu, który wydał z siebie ogłuszający dźwięk. Wszystkie wampiry gwałtownie zamilkły, gdy przywódca zmierzył je straszliwym spojrzeniem.
- Rozumiem, że nie chce pan pomóc naszemu zgromadzeniu - stwierdził szarowłosy. - Zdziwiłbym się, gdyby nie miał pan do nas żadnego urazu. Jednak tutaj nie chodzi o Radę Księżyca, panie Minato. Chodzi o całą rasę wampirów, które przez wojnę już wystarczająco ucierpiały. Prosimy o pomoc nie w imieniu Rady, lecz w imieniu Potomków Nocy.
- Nie wstąpię do waszego zgromadzenia - odparł Minato. - Nie mam zaufania do Rady Księżyca. Straciłem żonę, którą głęboko kochałem. Zdołałem ocalić mojego synka i co usłyszałem, gdy poprosiłem was o pomoc? To samo, co wy teraz ode mnie. Nie będę waszym chłopcem na posyłki.
- A czy zrobi pan coś dla rasy wampirów, a nie dla Rady Księżyca?
Blondyn uniósł brew i skrzyżował ręce na piersiach.
- Mam odnaleźć zaginionych władców? - zapytał. - Owszem, udało mi się kiedyś uciec z ludzkiej twierdzy. Lecz nie oznacza to, że podołam wyprowadzić z niej dwoje wampirów, którzy prawdopodobnie są od siebie odizolowani. Na dodatek Łowcy z pewnością otoczyli całe miasto. Nie uda się przejść między nimi niezauważonym.
- Nie, panie Minato - Kakashi przecząco pokręcił głową. - Musimy zaczekać i liczyć na to, że nasi władcy zdołają powrócić do Kolonii. Nie możemy wysłać żadnej grupy, która miałaby ich odnaleźć, ponieważ tak, jak pan powiedział - przeniknięcie do Metrisundu graniczy z cudem. Chcemy poprosić pana o coś innego. Pragniemy wykorzystać naszą ostateczną linię obrony przed ludźmi. Pragniemy Księgi Prawdy.
Ciało Minato wstrząsnął przeraźliwy dreszcz, który rozchodził się od palców stóp aż po czubek głowy. Jego dłonie, zaciśnięte na stole silnie zadrżały, a skóra raptownie pobladła.
- Księga Prawdy? - wyszeptał, po czym poderwał się z miejsca. - Do czego chcecie ją wykorzystać?!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani:)
Na wstępie pragnę Was przeprosić, że tak długo musieliście czekać na nowy wpis. Niestety mam teraz wiele spraw na głowie, dlatego przez kilka najbliższych tygodni notki mogą się pojawiać w dłuższych odstępach czasu.
Dziś prezentuję Wam nowy rozdział "Serca mroku". Szczerze powiedziawszy to...nie jestem z niego zadowolona. Według mnie jest to najgorszy wpis ze wszystkich opublikowanych rozdziałów opowiadania. To tylko moje zdanie, ale o wiele razy bardziej liczą się dla mnie Wasze komentarze, dlatego czekam na opinie. Mieli się w nim już pojawić Sasuke oraz Naruto, lecz niestety brak czasu nie pozwolił mi na stworzenie dłuższego wpisu. Z tego powodu nasza parka powróci do nas już w następnej części:) Mam nadzieję, że to dla Was nie problem.
Wszystkie blogi, które czytam i na których pojawiły się nowe wpisy postaram się niedługo odwiedzić. Przykro mi, że jestem teraz nieobecna na blogach, ale obiecuję, że jak tylko się ze wszystkim uporam to znów stanę się aktywna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzę jestem pierwszy, więc zacznę od tego ,iż ten wpis jest super i nie mogę się doczekać następnego rozdziału Moniu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Szymon
Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało :)
UsuńJak to nie problem? To wielki problem, bo lubię Twoje opowiadanie... Wiem jednak, że człowiek nie maszyna do pisania, więc będę cierpliwie czekać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się, że opowiadanie Ci się podoba :) Chciałabym dodawać posty częściej, lecz niestety na razie mój wolny czas na to nie pozwala. Jednakże będę się starać dodawać notki maksymalnie co dwa tygodnie;)
UsuńWpis wspaniały choć jest mały niedosyt. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało :) Następny rozdział będzie już o wiele dłuższy i powrócą do nas Sasuke i Naruto.
UsuńMam niedosyt ale... i tak mi się podoba ^^
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czyta i choć trochę (raczej bardzo) brakowało mi Narusia i Sasusia to mimo to jestem zadowolona i jednocześnie naprawdę zniecierpliwiona, więc szybko wstawiaj nexta. Twoje opowiadanie jest naprawdę świetne. Ma to COŚ.
Nie pozostaje mi nic tylko czekać i życzyć ci duuużo weny, chęci i czasu.
Dziękuję i bardzo mi miło, że rozdział mimo to Ci się spodobał :) Chciałabym wprowadzić naszą parkę już w tym wpisie, lecz niestety przez brak czasu nie zdążyłam. Jednakże w kolejnej notce napewno się pojawią:)
UsuńTwój blog został nominowany przeze mnie do konkursu "The Versatile Blogger". Szczegóły na moich blogach naruto-yaoi-sasuke.blogspot.com i sn-yumiinatsu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo dziękuję i obiecuję, że zajrzę w najbliższym czasie :)
UsuńSzkoda, że na razie są inne perspektywy niż Naruto, czy Sasuke. Chociaż wprowadzają one czytelnika do świata wampirów, co jest bardzo dobre dla fabuły, ja i tak wciąż się zastanawiam, co się dzieje u głównego paringu, więc byłabym szczęśliwa gdybyś w następnej notce coś o nich napisała.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, i tak podoba mi się ten rozdział:D Jak już wcześniej wspomniałam, warto czytać coś niezwiązanego z głównym tematem i jednocześnie będącym czymś ważnym dla fabuły.
Pozdrawiam :)
PS. Nominowałam cię do jakiegoś syfu XD Szczegóły u mnie na
http://naruxsasuxyaoi.blogspot.com/
Cieszę się, że Ci się spodobał:) W następnym rozdziale Sasuke i Naruto będą dominującym wątkiem, więc może wynagrodzę ich brak w opublikowanej notce xD Bardzo dziękuję i napewno zajrzę :)
UsuńWitam, witam,
OdpowiedzUsuńco ty kochana opowiadasz, rozdział jest wspaniały, wspaniale przedstawiłaś wszytko, to jak się czuł Minato jak nie został przyjęty z małym dzieckiem, choć pokazane „oczami” Kakashiego, to on rozumiał jego ból i chciał mu pomóc, tak jak Sai, w przeciwieństwie do pozostałych członków rady... No to teraz wiemy, skąd Naruto ma dar telepaty... Minato udało się uciec z zamku, a co do Orochimaru, co z niego za paskuda, ratując swój tyłek, wydaje własnych braci.... I ciekawe co jest, a raczej do czego służy „księga prawdy”, że tak Minato zareagował...
Wystrój bloga bardzo mi się podoba, teraz jeszcze bardziej pasuje do tego opowiadania, nadaje mu takiej tajemniczości, niezwykłości...
Wczoraj przeczytałam ostatnie zdanie Twojego poprzedniego opowiadania (mówię o tym dłuższym z tamtego bloga), samo czytanie nie zajęło mi zbyt długo, zaledwie trzy dni, ale cierpiałam na brak czasu aby się za to zabrać ;] ... aż brak mi słów jak je opisać, jest przepiękne pełne scen wzruszenia, a jak smutki się pojawiają to zaraz znikają... Historia Naruto była smutna, ale spotkał Sasuke na swojej drodze i jego życie się odmieniło, a później dobrych przyjaciół. Cieszy mnie, że Sasuke był wrażliwym, dobrym chłopakiem, a nie, że potrafi pomóc wpiera, ale czasami jest dupkiem... I mówiąc szczerze łapałam się na tym, że gdzieś tam popłakałam ze smutku czy ze wzruszenia, a na końcu przy chorobie to straciłam dwa paznokcie, bo się bardzo martwiłam o jego los...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał :) Zupełnie nie byłam go pewna, dlatego tym bardziej jest mi miło, że przypadł Ci do gustu. Także jestem szczęśliwa, że opowiadanie z dawnego bloga Ci się podobało :)
UsuńWłaśnie!!! Wiedziałam, że zapomniałam ci napsisać komentarz xD Notkę przeczytałam zaraz jak się opublikowała, tylko nie potrafię sobie przypomnieć, czemu nie skomentowałam wcześniej. Brakowało mi trochę Sasuke i Naruto. Każda ich rozmowa odkrywa ze sobą jakieś szczegóły z ich życia, wspomnienia, które tak strasznie mnie ciekawią, że wchłaniam je jak gąbka wodę. Każdy kolejny rozdział odkrywa kawałek tego pięknego świata, który stworzyłaś. Społecznośc wampirów, ich zachowania, Rada Księżyca są intrygujące. Wyobrażam sobie jak te wampiry wyglądają przy tym stole, jak się zachowują, jakie ruchy wykonują, w wyobraźni czuje na sobie ich wzrok. Jest to troszkę przymazane lekką mgięłką. Kolejny świetny rozdział ;P Najbardziej szkoda mi Minato, że musi skonfrontować się ze swoimi wspomnieniami jeszcze raz. Nie mogę się doczekać w jaką euforię wpadnie, gdy w końcu spotka się z Naruto,a jak będzie się martwić z powodu jego zdolności. Jednak Naruto odziedziczył zdolności od ojca :) Czym jest ta Księga,, o której mówi Rada Księżyca? Niby jest coś wspomniane, ale czy to wszystko? Rozumiem, że potrzebujesz czasu na publikowanie rozdziałów, ale również i dla siebie, dlatego cię nie będę poganiać, a każdą następną publikację, będę witać z uśmiechem. Życzę weny i pozdrawiam. Papatki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję i bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał, kochana :)
UsuńOhayo ^^
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój blog dlatego postanowiłam nominować go do THE VERSATILE BLOGGER ^^
Więcej szczegółów na moim blogu o to link:
emiko-sasunaruyaoi.blog.pl
Sayonara :**
Życzę weny i pozdrawiam:D
Cieszę się, że blog Ci się podoba i dziękuję za nominację :)
UsuńWOW! o.O Przeczytałam zaległości i ciężko mi oddychać. Po przeczytaniu musiałam zrobić sobie przerwę. Sprawdzić czy czasem nie wpadłam do twojej historii. Wciąż czuję na sobie wzrok wampirów, te przenikające mroczne oczy. I boże! Minato! Jak przeczytałam o nim, że żyje... Poryczałam się jak bachor. Uśmiechałam się do monitora i choć litery miałam lekko rozmazane przez łzy, czytałam dalej. Wciągnęłam się w to.
OdpowiedzUsuńNiestety czas powrócić do rzeczywistości, za co nie jestem wdzięczna -.-
Co jeszcze napisać? *Uspokaja wyrywające się serduszko*
Prooooooszę! Proszę o jak najszybsze opublikowanie kolejnego rozdziału!!! Pliiiiiissssss!!!!!
Bardzo się cieszę, że rozdziały Ci się spodobały:) Za kolejną część "Serca mroku" właśnie się zabieram, dlatego wpis powinien pojawić się na blogu w najbliższym czasie:)
UsuńŻyje, żyje, jeszcze żyje. Wybacz, że tak długo bez jakiejkolwiek odezwy, jednak nie miałam czasu napisać komentarza, gdyż notkę przeczytała jakiś czas temu i bardzo mi się spodobała. Niezmiernie mnie ciekawi co to za Księga Prawdy i co niby ona może zrobić. To bardzo interesujące. Co do reszty. Niczego sobie obraz Orochimaru, dość ładnie oddana jego charakterystyka. Trochę dziwne zachowanie Deidary, z chęcią bym przeczytała coś o nim więcej, skoro jest Telepatą. I nie dziwię się Minato,że nie chce przystąpić do Rady. Aczkolwiek wydaje mi się, że raczej zacznie z nią współpracować, bo co zostawić wampirów na pastę losu? No nie sądzę. Interesujące czy spotka swojego syna? Ta scena byłaby bardzo ciekawa. Mam nadzieję, że szybko pojawi się następny rozdział, bo chcę mieć pewność, że u Itachiego, no nie napisze, że w porządku, ale, chcę mieć pewność, że żyje. No i wątek Sasunaru, na którego czekam. A zapomniałabym, ładnie oddany obraz tego zgromadzenia.
OdpowiedzUsuńCzytałam w następnej notce, tam gdzie opowiadałaś fakty o sobie, i wspomniałaś, że częściowo opierałaś się II WŚ opisując wampiry, porównując ich do uciskanych narodów. I szczerze nie mogę dopatrzeć się tego powiązania. Chyba, że ja coś niezbyt uważnie czytam, czy czegoś nie widzę. Jedyne co dostrzegłam to te prześladowania wampirów, ale to ma miejsce podczas jakiejkolwiek okupacji i było stosowane dużo wcześniej, nim nastała II WŚ.
No nic to, to taka mała dygresja. Życzę weny i pozdrawiam
Nic się nie stało i bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał :) Co do Deidary to będzie on ważną postacią w opowiadaniu i pojawi się w dalszych rozdziałach. Na razie napisałam o nim tylko ogólnikowe informacje, ale potem będzie miał swój duży udział w historii.
UsuńNawiązanie do II wojny światowej odgrywa bardziej role natchnienia. Terror, który sieją ludzie wśród wampirów przypomina mi atak ZSRR i hitlerowskich Niemiec, gdzie ludność cywilna cierpiała najmocniej. Do tego mordy i wykonywanie wyroków bez osądu. Despotyczna władza pary królewskiej, kult jednostki. Na tym głównie się opierałam ;)
Pozdrawiam :)