W którym Cień dostarcza wiadomość...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słone krople w zastraszających ilościach skapywały z oczu blondyna i lądowały na ramieniu Potomka Nocy. Pozostawiały na jego pobladłej, aksamitnej skórze cienkie strugi, które kończyły się na wysokości rozcięcia klatki piersiowej, gdzie to bandaż uniemożliwiał im dalsze, swobodne spływanie. Wkrótce krańce opatrunku wyglądały, jakby zostały nieznacznie zanurzone w wiadrze zimnej wody. Poszczególne warstwy materiału stawały się coraz cięższe, aż zaczynały się od siebie odczepiać, zahaczając przy tym o gojące się skaleczenie. Mimo pulsującego bólu, który nagle pojawił się w obrębie mostka, Sasuke jedynie mocniej zacisnął zęby i wtulił twarz w szyję lekarza. Choć to jego lament spowodował nawrót cierpienia, wampir nie miał nawet najmniejszego zamiaru odsunąć się od chłopaka. Sam nie rozumiał swojego zachowania - każdy wolałby uniknąć męki, lecz objęcia Naruto - w zagadkowy sposób - łagodziły wszelkie objawy. Nie dawały pełnego, fizycznego ukojenia, ale przynosiły psychiczną ulgę, a tej brunet potrzebował znacznie bardziej niż osłabienia odczuwania obrażeń.
Powróciwszy pamięcią do dawnych wydarzeń, na nowo doznał emocji, które musiał znosić jako sześcioletni chłopiec. Ogrom wściekłości, nienawiści, przerażenia i bezradności odżył w jego sercu, wprowadzając je w nieprzyjemne drżenie. Wspomnienia raz po raz pojawiały się i znikały wewnątrz głowy Uchihy. Znów słyszał krzyki mordowanych osadników, brzdęk metalu pocieranego o metal oraz straszliwe ujadanie psów. Widział kałuże krwi, twarze mieszkańców oraz rodziców, kiedy ich ciałami posilały się bestie Łowców. Podświadomie wyczuwał duszący zapach dymu, przez co jego oddech przyspieszył i stał się przeraźliwie płytki. Każdy mięsień ciała był równie napięty jak w tamten jesienny dzień, który to wraz z Itachi'm spędził ukryty w gałęziach drzewa. Ogarniające go wycieńczenie było identycznym zmęczeniem jakie odczuwał, gdy w towarzystwie starszego brata pierwszy raz dotarł pod mury Kolonii. Miał wrażenie, że znowu jest dzieckiem rzuconym w centrum najazdu - malcem, który nie mógł zrobić nic, aby zapobiec tragedii. Na tę myśl doznał nieprzyjemnego ucisku w żołądku, wywołującego upiorne mdłości. Niepożądane reakcje organizmu w połączeniu z negatywnymi uczuciami, powolnie doprowadzały go do szaleństwa. Nie zdziwiłby się, gdyby nieświadomie zaczął wyrywać sobie włosy z głowy lub ponownie rozrywać usta wydłużonymi kłami, aby tylko uwolnić się od pamiętnych przeżyć.
Nagle w jego nozdrza wdarł się różany zapach skóry Uzumaki'ego, który zdołał skutecznie ukoić rozjuszone nerwy. Kwiatowa woń przypominała mu leśne polany, gdzie, kiedy był mały, spędzał całe godziny na zabawie ze starszym bratem. Oparł policzek na ramieniu lekarza, a ciepło jego ciała niemal od razu rozgrzało zmarznięte członki wampira. Przymknąwszy powieki, wypełnił go błogi spokój, który potęgowały objęcia blondyna. Zapomniał o bólu porozcinanych warg oraz skaleczenia na piersiach. Nie czuł niczego oprócz bezpieczeństwa i troski, jakie zapewniał mu Naruto. Było to miłą odmianą od czasu, gdy złączyli swoje jaźnie, gdyż od pierwszej wizji Sasuke został przygnieciony ogromną ilością emocji. Czuł, jakby z jego barków ściągnięto wcześniejsze brzemię, dzięki czemu - choć na chwilę - zdołał zapomnieć o nurtujących problemach. Pragnął jedynie delektować się obecnością blondyna, który, po poznaniu jego przeszłości oraz towarzyszących jej doznań, stał się wyjątkowo bliski sercu Potomka Nocy. Zniknęła wcześniejsza niechęć wobec ludzkiej natury lekarza, a zastąpiło ją poczucie bezgranicznego zaufania oraz zamiłowania usposobieniem błękitnookiego. Uchiha, przez niecałe dwa dni, które spędził w posiadłości pół-wampira, doświadczył większej opiekuńczości i uczuciowości ze strony Naruto, niż kiedykolwiek otrzymał od swojej rasy. Tylko Itachi podchodził do niego z równie dużą emocjonalnością, której Sasuke najmocniej łaknął. Nie potrafił się do tego przyznać, ale brakowało mu bliskości innej istoty. Od kiedy został zmuszony do rozstania się ze starszym bratem, miał nadzieję, że spotka kogoś, kto doda mu sił i nadzieję do dalszej walki. Iskrą napędzającą go do działania okazał się przytulający go blondyn, który właśnie gładził dłońmi jego włosy. Delikatny dotyk lekarza napawał Potomka Nocy nieukrywaną radością i pociechą, dzięki czemu zdołał odciąć się od ponurych wspomnień. Na dodatek, gdy odczuwał na swojej szyi gorący oddech blondyna, odnosił wrażenie, iż na dnie jego serca pojawiło się rozkoszne ciepło, które od środka wypełniało go nieuzasadnioną wesołością.
Brunet chciał się przekonać czy także Naruto zauważył poprawę ich wzajemnych relacji. Otwierał już usta, aby zadać pytanie, kiedy reakcje ciała młodzieńca udzieliły mu wystarczającej odpowiedzi - przestał dygotać, a spod jego powiek nie wypływały świeże potoki łez. Lecz mimo przerwania płaczu, blondyn nie opuścił rąk i ciągle obejmował nimi sylwetkę wampira, od czasu do czasu przyciskając głowę do jego wystających obojczyków.
Minęło wiele długich minut, aż Uzumaki odetchnął głęboko, po czym otarł twarz rękawem koszuli. Przelotnie musnął wargami policzek Uchihy i taktownie się od niego odsunął, szepcząc:
- Sasuke, ja... - W tonie głosu blondyna, Potomek Nocy wyraźnie dosłyszał potężne, nerwowe drżenia. Był pewny, że chciał poruszyć temat złączenia umysłów lub użycia wampirzych zdolności, dlatego też z niecierpliwością oczekiwał dalszej części wypowiedzi lekarza. Może zmienił zdanie? Może wspomnienia przekonały go do wysłuchania moich próśb? Może... zgodzi się pomóc mnie i mojemu bratu?, myślał gorączkowo, jednocześnie z taką siłą zaciskając dłonie na udach, że aż zbielały mu knykcie. Czuł, iż jego oddech przyspiesza, a po plecach spływa zimny pot.
Jednakże, gdy Naruto podniósł twarz, brunet wiedział już, że w najbliższym czasie nie usłyszy tego, co blondyn miał zamiar wypowiedzieć, gdyż chłopak zamknął usta i jedynie ze strachem przyglądał się sylwetce wampira - jego okrwawionym wargom oraz przecięciu klatki piersiowej, z której zupełnie zsunął się opatrunek. Wybrudzony bandaż zatrzymał się na kościach biodrowych, a rozwiązane końce niechlujnie opadły na marmurową posadzkę.
Gdy spojrzenia obu młodzieńców się skrzyżowały, blondyn niemalże od razu spuścił wzrok, a grzywka zdołała w całości zakryć jego oczy. Mimo że wpatrywali się w siebie zaledwie kilka sekund, Sasuke zdołał uważnie przyjrzeć się lekarzowi - przeraźliwie pobladłej cerze, zaczerwienionym, opuchniętym powiekom oraz malującym się wokół nich, sinym półksiężycom, które wskazywały, iż połączenie umysłów dogłębnie go wycieńczyło. Jednak najbardziej piorunujące wrażenie wywarły na nim tęczówki chłopaka - niegdyś o nieskalanie połyskującym, niebieskim kolorze, znacząco przygasły i nie można było w nich dojrzeć niczego prócz bólu oraz strachu.
Trwali w zupełnej ciszy, którą przerywały jedynie wzburzone oddechy. W miarę upływu czasu atmosfera zaczęła się zagęszczać, a w Sasuke coraz mocniej narastał niepokój. Dlaczego Naruto się od niego mentalnie oddalał? Pomimo tego, iż fizycznie znajdowali się blisko siebie, Uchiha odczuwał, jakby lekarz duchowo się odsuwał. Zupełnie nie przypominał teraz chłopaka, który jeszcze przed chwilą otulał go swoimi ramionami i składał czułe pocałunki. Teraz, skulony, z nisko opuszczoną głową, wydawał mu się przerażająco obcy. Czyżby Uzumaki nie doznał więzi, jakiej doświadczył Potomek Nocy? Może tylko brunet żywił uczucia wobec chłopaka, który ciągle obawiał się jego wampirzej natury? Ale, jeżeli by tak było, to nie traktowałbyś mnie z czułością, prawda Naruto?, pomyślał, aby dodać sobie otuchy. Niespodziewanie zauważył na twarzy blondyna mokry ślad, który pozostawił dawny płacz. Pod pretekstem starcia pozostałości łzy, zbliżył do niego rękę i ostrożnie ułożył dłoń na policzku. W rzeczywistości pragnął jedynie odczuć pod palcami dotyk jego ciepłej, jedwabistej skóry, który zdołał momentalnie obniżyć poziom poddenerwowania. Uśmiechnął się szeroko, kiedy zdał sobie sprawę, że lekarz nie zamierza go od siebie odepchnąć, dzięki czemu nie spełniły się największe obawy Uchihy - młodzieniec nie lękał się jego obecności. Jednakże radość Sasuke nie trwała zanadto długo, gdy wtem zauważył, iż podbródek Naruto gwałtownie zadrżał, a chłopak boleśnie zagryzł wargi.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Potomek Nocy czując, jakby do żołądka wpadła mu ogromna bryła lodu.
Blondyn nerwowo pokiwał głową.
- Zajmę się twoimi ranami - Prędko zmienił temat, aby umknąć przed następnymi pytaniami. - Pójdę po narzędzia - dodał szybko, jakby przeczuwał, że Sasuke nie da tak łatwo za wygraną i dalej będzie się starał poznać powód jego nagłej zmiany zachowania.
W istocie, intuicja Naruto zupełnie go nie zawiodła, gdyż wampir natychmiastowo otworzył usta, a na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości, kiedy to Uzumaki błyskawicznie powstał z posadzki, nie zaszczycając go przy tym nawet najlichszym spojrzeniem. Z gniewnie zmarszczonymi brwiami obserwował, jak blondyn wykonywał chwiejne, drobne kroki, aż zdołał wyjść z salonu i zniknął mu z oczu w głębi korytarza posiadłości.
Uchiha nabrał w płuca okazałą ilość powietrza, następnie głośno wypuszczając ją nozdrzami. Nie rozumiał postępowania chłopaka, uciekającego od przeprowadzenia rozmowy. Dlaczego, kiedy miał ku temu okazję, nie powiedział, co spowodowało przemianę jego poczynań? Dlaczego chłopak, który jeszcze niedawno otulał go swoimi ramionami, teraz bał się na niego popatrzeć? Dlaczego, pod pretekstem przyniesienia opatrunków, uciekł i nie wysłuchał, co miał mu do powiedzenia?
Sasuke opuścił rękę, którą dotąd trzymał wyciągniętą w miejscu, gdzie do niedawna znajdowała się twarz Naruto, po czym westchnął głośno. W jego głowie na nowo pojawił się mętlik myśli, a każda z nich wywoływała coraz silniejszą irytację, którą wkrótce zastąpiło nieokiełznane rozwścieczenie. Uderzył pięścią w podłogę, zdzierając przy tym kostki dłoni, kiedy zaczął rozpatrywać, że może Uzumaki chce odmówić jego prośbom, ale nie wie, jakich słów powinien do tego użyć.
- Mogłem się tego spodziewać - mruknął pod nosem. - Czego oczekiwałem? Iż moja żałosna przeszłość w jakikolwiek sposób wpłynie na jego decyzję? Niepotrzebnie się łudziłem i trudziłem. Powinienem był od razu po przebudzeniu odejść z jego posiadłości, a nie marnować cenny czas na łączenie umysłów, które i tak nie przyniosło pożądanych rezultatów. Zamiast siedzieć bezczynnie, mogłem już dawno zacząć szukać Itachi'ego na własną odpowiedzialność! Ale zamiast tego, wolałem naiwnie wierzyć, że otrzymam pomoc od człowieka!
Wściekle pokręcił głową, gdy nagle kątem oka zauważył postać stojącą w wejściu do komnaty. Naruto, z zaszklonymi tęczówkami, trzymał w drżących rękach miednicę wypełnioną wodą, a pod pachami niósł zapakowane opatrunki. Sasuke, poddając się całkowicie swoim nerwom nie usłyszał kroków chłopaka, który najwidoczniej musiał przysłuchiwać się pełnemu monologowi, gdyż na jego twarzy pojawił się wyraz ogromnego żalu i rozczarowania.
Przez chwilę Uchiha miał wrażenie, że po policzkach lekarza spłyną świeże łzy, ale blondyn tylko cicho odchrząknął i bez słowa ruszył w stronę bruneta. Nie chciał dać po sobie poznać, że słowa Potomka Nocy niewiarygodnie go poruszyły - poczuł się jak narzędzie, przedmiot, który wykorzystuje się wtedy, gdy jest potrzebny, a potem odrzuca w kąt, aby nikomu nie zawadzał.
Kiedy Uzumaki uklęknął obok wampira i zaczął przygotowywać się do opatrywania obrażeń, Sasuke nigdy wcześniej nie odczuł tak wielkiego zmieszania i zawstydzenia. Nie musiał spoglądać w lustro, by wiedzieć, że cała jego twarz, łącznie z uszami przybrała krwisto czerwoną barwę jednocześnie powodując, iż na jego czole gromadziły się kropelki potu. Przyjrzał się badawczo sylwetce młodzieńca i w jednej chwili cała wściekłość, rozdrażnienie wcześniejszym zachowaniem Naruto, opuściły ciało oraz umysł Potomka Nocy. Zamiast nich, Sasuke odczuwał straszliwe wyrzuty sumienia, jakby odważył się skrzywdzić osobę, którą ze wzajemnością darzył uczuciami. Uratował twoje życie, draniu, a ty, zamiast być mu wdzięcznym, jeszcze masz czelność obwiniać go o własne niepowodzenia, zganił siebie w myślach. Nie wybaczyłby samemu sobie, gdyby przez kilka nieprzemyślanych zdań i poddaniu się emocjom, utraciłby szansę przebywania u boku blondyna. Pierwszy raz doświadczał słabości wobec innej istoty i miał nieodparte wrażenie, że teraz jedynie Uzumaki sprawia, iż ma chęci, by dalej oddychać. Muszę naprawić to, co własnoręcznie zniszczyłem, stwierdził z goryczą, po czym znacząco odkaszlnął.
- Naruto - zaczął nieśmiało. Chłopak ponownie na niego nie spojrzał, ale kiwnął głową na znak, że z uwagą oczekuje dalszej części wypowiedzi. Kiedy blondyn włożył jedwabną chustę do naczynia z wodą, Sasuke kontynuował: - Pragnę cię przeprosić za moje niedorzeczne zachowanie. Nie zastanowiłem się nad swoimi słowami i niepotrzebnie je wypowiedziałem. Ocaliłeś moje istnienie, a ja, wykazując się bezczelnością wręcz kolosalnych rozmiarów, odważyłem się wyciągnąć pochopne wnioski z twojego postępowania. Na moje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że byłem straszliwie zdenerwowany, a w głowie pojawił się natłok... - Głos Uchihy raptownie się załamał. - Przerażających myśli - dodał pospiesznie, spuszczając wzrok.
Lekarz delikatnie wykręcił zmoczony materiał i na klęczkach zbliżył się do zasmuconego Potomka Nocy. Ułożył wilgotną dłoń na policzku Uchihy, którego ciało, pod wpływem ciepłego dotyku, rozkosznie się napięło. Niespodziewanie przesunął rękę na wysokość podbródka wampira, po czym subtelnym ruchem zmusił go do uniesienia oczu. Kiedy ich spojrzenia znalazły się na tej samej wysokości, Sasuke niczym zaczarowany wpatrywał się w hipnotyzujące, niebieskie tęczówki, które odzyskały dawny błysk.
- Nie gniewam się - powiedział łagodnie Naruto. - Choć nie ukrywam, że w pierwszej chwili poczułem się...
- Zraniony? - podsunął Potomek Nocy.
Blondyn pokręcił przecząco głową.
- Nie tyle skrzywdzony, co... wykorzystany - wyjawił, zaczynając ścierać chustą zastygłe strużki krwi, które zdobiły twarz, szyję oraz klatkę piersiową bruneta.
- Wiem, że zabrzmiało to, jakbym traktował cię instrumentalnie. - Westchnął ciężko. - Jednakże nie myślałem wtedy racjonalnie. Możliwe, że moje nagłe zmiany nastrojów są spowodowane zakończeniem złączenia naszych jaźni. Ale, Naruto. - Przykrył ręką dłoń lekarza, która aktualnie znajdowała się na jego lewej piersi. - Nie żywię uczuć do rzeczy. Może jedynie pewnego rodzaju sentymenty, kiedy to dane przedmioty przywodzą na myśl szczęśliwe chwile mojego życia. Emocje kieruję wyłącznie w stronę żywych istot, a ty jesteś osobą, którą jak najbardziej chcę nimi obdarowywać. Spoglądam na ciebie w taki sposób, jakim sam chciałbym być widziany w oczach innych.
Naruto wielokrotnie zakasłał, aby ukryć rumieńce, które niespodziewanie wypłynęły na policzki. Pokręcił głową z niedowierzaniem, a jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
- Zawsze podziwiałem wampiry za ich zaskakujący, wrodzony dar szczerości - przyznał, wrzucając zabrudzoną chustę do miednicy.
- Osobiście sądzę, że niektóre sprawy wymagają odrobiny bezpośredniości. - Kąciki ust Uchihy wysoko się uniosły.
Sasuke, widząc poprawę nastroju towarzysza odczuł, jakby całe jego ciało ogarniała fala radości. Znów wypełnił go upragniony spokój, dzięki któremu rytm serca się ustabilizował, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w spowolnionym tempie.
Blondyn odwiązał zabrudzony bandaż i niedbale zrzucił go na podłogę, po czym przystąpił do opatrywania rozcięcia na piersiach bruneta.
- Wiesz - szepnął, uważnie przypatrując się ranie - od razu można poznać, iż jesteś przedstawicielem Potomków Nocy.
Wampir uniósł brew w geście zaciekawienia i kiedy miał już poprosić o dalsze wyjaśnienia, Naruto dopowiedział:
- Nie mam na myśli twojego charakterystycznego wyglądu, ale sposób, w jaki postępujesz. Potrafisz przyznać się do błędu i w przeciwieństwie do ludzi, których spotykałem, tłumaczysz je wyłącznie swoim zachowaniem. A co najważniejsze. - Uśmiechnął się. - Umiesz przepraszać i nie obawiasz się tego dokonywać.
- Rozumuję, że zdołałeś mi wybaczyć ten niekontrolowany wybuch wściekłości - odparł kruczowłosy, a w jego głosie można było wyczuć zadowolone pomruki.
- Szczerze powiedziawszy, nie miałem czego przebaczać. - Spoważniał. - Poznałem twoje wspomnienia i doznałem twoich przeżyć. Dzięki temu wiem, jak wiele uczuć się w tobie kłębi, Sasuke. Każde z nich sprzecza się z drugim - negatywne konkurują z pozytywnymi. Nie jest dla mnie zaskoczeniem to, że czasem osiągają apogeum, a ty musisz przez to dać upust emocjom. Rozumiem, iż niekiedy nie masz wpływu na swoje nerwy. Chyba nie sądziłeś, że przez kilka niepotrzebnych słów wyrzucę cię na ulicę? - Puścił oko w stronę Uchihy.
Brunet zaśmiał się nerwowo i z zawstydzeniem podrapał się po karku.
- Sadziłem, że możesz mnie po tym... znienawidzić. Wykazałem wobec ciebie zupełny brak szacunku.
- Jesteś dla siebie zbyt surowy - odparł Naruto, zawiązując nowy, śnieżnobiały bandaż. - Ale za to bardzo dobrze wychowany.
- To zasługa mojego brata. - Gwałtownie spuścił wzrok, kiedy odczuł ukłucie w sercu. - Po śmierci moich rodziców, on sprawował nade mną pieczę.
Blondyn pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Może być z siebie dumny, bo przekazał ci największe wartości.
Sasuke odczuł, że na wspomnienie Itachi'ego w kącikach oczu zgromadziły się łzy. Naruto, zauważając stan wampira, prędko zmienił temat rozmowy:
- Kiedy odnalazłem cię na progu mojej posiadłości, zdecydowałem się tobą zaopiekować. Tym samym wziąłem za ciebie odpowiedzialność. Czułbym się winny, gdybym teraz skazał cię na samotność i pozostawił na pastwę losu. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale, gdy zakończyliśmy złączenie naszych umysłów, poczułem, że jesteś mi... drogi. Jakbyśmy byli wieloletnimi przyjaciółmi, choć w rzeczywistości poznaliśmy się ubiegłego wieczoru.
- Byłem ciekaw czy także to zauważyłeś - przyznał Potomek Nocy, ciepło się uśmiechając.
- Tak, niemal od razu doznałem tej więzi, a także przyszło mi na myśl, iż nareszcie mam dla kogo żyć. - Głośno przełknął ślinę, jakby zawstydził się swoją śmiałością względem Uchihy. - Dlatego też nie zamierzam cię opuścić, ani tym bardziej znienawidzić, wręcz przeciwnie - podziwiam cię, Sasuke.
- Podziwiasz? - wybełkotał ciemnooki, nie kryjąc zaszokowania wyznaniem blondyna.
- Jesteś tak młody, a przeżyłeś więcej niż niejeden starzec. Widziałeś śmierć osób, które kochałeś i zagładę wioski, w jakiej mieszkałeś. Mimo swojej przerażającej przeszłości, dalej masz wrażliwe serce. Gdybym był na twoim miejscu... moje byłoby twarde jak kamień.
Wampir kilkakrotnie zamrugał powiekami. Kiedy zrozumiał sens słów chłopaka, poczuł się miło połechtany i na znak podziękowania posłał w stronę Naruto czarujący uśmiech.
Uzumaki zakończył opatrywanie klatki piersiowej Sasuke, po czym przybliżył się do jego twarzy.
- Proszę, abyś przez chwilę niczego nie mówił - powiedział, wpatrując się w usta Uchihy. - Zajmę się skaleczeniami na twoich wargach.
Potomek Nocy posłusznie skinął głową.
Blondyn przystąpił do ostrożnego oczyszczania rozcięć, starając się jak najdelikatniej przyciskać waciki. Mimo jego usilnych starań, kruczowłosy syczał wściekle, odczuwając nieznośne pieczenie. Aby odwrócić swoją uwagę od bólu, Sasuke skierował wzrok w stronę oczu lekarza - za każdym razem, gdy wpatrywał się w błękitne tęczówki, doświadczał nagłego przypływu spokoju. Ku swemu rozczarowaniu zauważył, iż Naruto znów ucieka przed jego spojrzeniem - celowo opuszcza głowę, by kosmyki zakryły powieki.
- Dlaczego nie pozwalasz mi spoglądać w swoją twarz? - zapytał, kiedy Uzumaki odłożył narzędzia i przyglądał się zaczerwienionym kostkom jego dłoni.
- Opatrunek nie jest potrzebny - powiedział lekarz, jakby nie usłyszał pytania wampira. - Na szczęście w żaden sposób nie uszkodziłeś ręki. Naskórek prędko się zregeneruje, ponieważ zdarłeś jedynie wierzchnią warstwę. - Westchnął głęboko widząc, iż Sasuke z niecierpliwością oczekuje odpowiedzi. - Gdy milczymy, cisza powoduje, że zaczynam myśleć. O twoich wspomnieniach. Przeżyciach. Wtedy staję się... zawstydzony. Dlatego unikam twojego spojrzenia.
- Zawstydzony? - Brunet zmarszczył brwi. - Z jakiego powodu?
- Ponieważ byłem wobec ciebie okrutny. - Z trudem przełknął ślinę. - Pozostawałem głuchy na prośby i dopiero po poznaniu twojej przeszłości, rozpatrzyłem swoje zachowanie. Dotarło do mnie, że niszczyłem twoje nadzieje na odzyskanie brata, Sasuke, a tym samym... popierałem brutalność wojny.
- Bo mi odmawiałeś?
- Nie. - Pokręcił przecząco głową. - Przez to, że byłem obojętny wobec cierpienia. Kiedy przymykamy oko na bestialstwo, sami bierzemy w nim udział. Ten, kto odmawia pomocy niczym nie różni się od Łowcy - także morduje, ale w bierny sposób. Sam nie pozbawia życia wampira, ale godzi się, by pozbawili go inni. Jeśli dalej będą istnieć ludzie tacy jak ja, którzy przez własny strach i bezsilność nie będą robili nic, by zapobiec rzezi, między-rasowa wojna nigdy nie dobiegnie końca. Jestem lekarzem. Powinienem ratować każde istnienie, a tymczasem nie zgadzałem się, by nieść pomoc twojemu bratu. Dlaczego? Ponieważ byłem przerażony. Po utracie taty, ułożyłem sobie spokojne życie, bez grama ryzyka. Każdy mój dzień był podobny jak setki innych, które spędziłem w tej posiadłości. Teraz, nagle wszystko miało ulec zmianie. Złamanie przysięgi wobec ojca, wkroczenie do wampirzego świata i ciągłe odczuwanie niebezpieczeństwa... mnie trwożyło. Jednakże widzę, iż moje zdolności mogą służyć większemu dobru. Może dzięki mnie żaden inny sześcioletni chłopiec nie musiałby przeżyć tego, przez co ty przeszedłeś, Sasuke? Może udałoby mi się sprowadzić Itachi'ego do domu? Może w jakikolwiek sposób mógłbym wpłynąć na losy bitwy i ocalić tysiące Potomków Nocy, ale wolałem bezczynnie siedzieć i liczyć, że wojna sama się rozwiąże! Nie! My musimy to zrobić! My musimy zaprowadzić pokój! Każdy ma w sobie siłę, ale tylko od nas zależy czy zechcemy po nią sięgnąć. Ja podjąłem swoją decyzję. Dla odmiany chcę kogoś uratować i ochronić, a nie liczyć, że każdy wiecznie będzie poświęcał dla mnie swoje życie. Mama... tata... oni uchronili mnie przed śmiercią. Teraz ja zrobię to samo dla ciebie i twojego brata, Sasuke!
Kiedy Naruto ukończył swoją wypowiedź, po jego policzkach spłynęły łzy, ale spojrzenie nie wyrażało smutku - w tęczówkach czaiły się ogromne pokłady determinacji i pewności swoich przekonań. Z przyspieszonym oddechem oraz prędko bijącym sercem przyglądał się twarzy Uchihy, która zastygła w wyrazie osłupienia. Blondyn miał wrażenie, że szeroko otwarte oczy wampira za chwilę wyskoczą mu z orbit, a nisko opuszczona szczęka nie zdoła się już wyprostować. Nawet skóra Potomka Nocy zauważalnie pobladła i dorównywała barwą świeżym płatkom śniegu. O tym, iż Sasuke nie jest nieruchomym posągiem świadczyły jedynie drżące dłonie, potężnie zaciśnięte na materiale spodni oraz unosząca się klatka piersiowa.
- Więc... decydujesz się... nam... pomóc? - wydukał Potomek Nocy, nie dowierzając w to, co usłyszał.
Uzumaki stanowczo pokiwał głową.
- Tak. Sądzę, że nie bez powodu spotkałem cię na swojej drodze. Może to właśnie ty miałeś mnie odmienić? Od kiedy utraciłem mojego tatę, czułem się, jakbym był żywym trupem - niby oddychałem, wykonywałem codzienne czynności, ale nie posiadałem znaczącego sensu swojego istnienia. Chyba jedynym powodem, dla którego nie rzuciłem się z okna był fakt, iż moi rodzice poświęcili siebie, bym ja mógł żyć. Nie chciałem, aby ich ofiara poszła na marne. - Uśmiechnął się szeroko. - Nareszcie czuję, że moje serce nie jest już puste, bo zdobyłem przyjaciela.
Blondyn nawet nie zdążył zareagować, gdy ciało otuliły ramiona kruczowłosego. Potomek Nocy wcisnął twarz w szyję chłopaka, delektując się zapachem jego skóry. Mocno zacisnął ręce na materiale koszuli i raptownie wybuchnął płaczem, przez co jego sylwetką raz po raz wstrząsały upiorne dreszcze. Naruto, początkowo zaskoczony śmiałym gestem Uchihy, pozwolił sobie otoczyć go rękami. Kojąco wodził dłońmi po jego karku, po czym wplątał palce w ciemne kosmyki.
- Dziękuję, dziękuję - powtarzał Sasuke, mocniej przyciskając do siebie blondyna. - Tak bardzo ci dziękuję. Już na zawsze będę twoim dłużnikiem.
Uzumaki przymknął powieki i oparł podbródek na ramieniu wampira. Korzystając z okazji, złożył krótki pocałunek we włosy chłopaka, który zdołał uśmiechnąć się przez łzy.
Nagle do uszu młodzieńców dotarły tajemnicze, ciche stuknięcia. Przypominały uderzanie paznokciem o kraniec szklanego przedmiotu.
- Słyszałeś? - zapytał Naruto, marszcząc czoło.
- Tak - mruknął zaniepokojony Sasuke, który momentalnie zdołał się uspokoić i nieznacznie odsunął się od chłopaka, aby móc swobodnie rozejrzeć się po pomieszczeniu.
Kiedy dźwięki gwałtownie się wznowiły, obaj zastygli w bezruchu, przysłuchując się melodii. Zgodnie obrócili głowy w stronę okien, gdzie dostrzegli źródło odgłosów - na parapecie siedział czarny ptak, natarczywie uderzający dziobem o szybę.
- Cień? - szepnął Uchiha, wytężając wzrok. - Cień!
Ku głębokiemu zaskoczeniu Naruto, Potomek Nocy poderwał się z podłogi i błyskawicznie znalazł się przy przeciwległej ścianie. Przez drżenie rąk z wielką trudnością przyszło mu chwycenie klamki i nieznaczne uchylenie okna. Zwierzę, nie czekając na zaproszenie, przecisnęło się przez szczelinę, po czym wzbiło się w powietrze. Z gracją okrążyło salon i miękko opadło na ławę, gdzie paciorkowatymi oczami przyglądało się zszokowanemu blondynowi.
- Co... to... ma.... znaczyć? - zapytał, kładąc ogromny nacisk na każde, wypowiedziane słowo.
- To kruk należący do mojego brata - wyjaśnił Sasuke, zbliżając się do siedziska ptaka. - Wampiry potrafią zaskakująco szybko nawiązać więź ze zwierzętami i oswoić najdziksze bestie. Itachi zawsze miewał słabość do skrzydlatych stworzeń. Pewnego dnia znalazł Cienia rannego, leżącego wśród zarośli. Zaopiekował się nim. W zamian kruk stał mu się bezgranicznie oddany.
Uzumaki podniósł się z posadzki i usiadł na skraju sofy, ciągle z fascynacją przyglądając się przybyszowi - połyskującym, czarnym piórom oraz ciemnym oczom, które iskrzyły się w świetle słońca niczym dwa, małe węgliki.
- Jest przepiękny - wyszeptał z zachwytem blondyn.
- Tylko z wyglądu - mruknął Sasuke, zajmując miejsce przy boku lekarza. Widząc zaskoczenie Naruto, dodał: - Ma paskudne usposobienie. Tylko wobec mojego brata wykazuje się uczuciami. Innych traktuje z wyraźną wrogością - szczypie i drapie pazurami. Mnie szczególnie nienawidzi. Nie ukrywam, że ze wzajemnością.
Ptak wydał z siebie obrażony, gardłowy okrzyk. Wycelował uderzenie dzioba w rękę Potomka Nocy, którą ten zdążył cofnąć przed ciosem.
- A nie mówiłem?! - syknął Uchiha. - Opierzony potwór! Już od dawna mam ochotę oddać go ludziom, aby przerobili go na rosół!
Błękitnooki wiedział, że powinien zachować powagę, ale spoglądając na rozwścieczoną twarz Potomka Nocy oraz przysłuchując się gniewnym pohukiwaniom kruka, nie zdołał się powstrzymać - wybuchnął nagłym śmiechem, który nieudolnie próbował zamaskować kaszlem.
- Co cię tak bawi?! - syknął wampir, z oburzeniem przyglądając się rozbawionemu blondynowi.
- Nic takiego - odparł Uzumaki, zakrywając dłonią obnażone zęby. - Wiesz, nie gotujemy rosołu z kruka. Do tego używamy mięsa kur, kaczek lub gęsi.
Sasuke wymamrotał odpowiedź pod nosem, lecz wypowiadał słowa tak cicho, iż Naruto nie zdołał ich od siebie odróżnić. Jednakże po tonie poznał, że Uchiha nie był zadowolony zwróceniem mu uwagi, co jedynie wywołało potężniejszą wesołość lekarza. Przyglądając się stanowi chłopaka, Potomek Nocy pokręcił głową z dezaprobatą, lecz po chwili jego rysy twarzy się rozluźniły, a kąciki ust nieznacznie uniosły.
Nagle wampir znacząco spoważniał. Na ten widok Uzumaki natychmiastowo się uspokoił i z lękiem obserwował zmieniający się nastrój przyjaciela - w oczach Sasuke na nowo zagościł niepokój.
- Mimo tego, iż za nim nie przepadam, Cień jest łącznikiem między mną i Itachi'm - wyszeptał kruczowłosy. - Na polecenie mojego brata, dostarcza informacje.
Uchiha odetchnął głęboko, zaciskając dłonie na materiale kanapy. Przez kilka sekund wpatrywał się w oczy zwierzęcia, nie mając dostatecznej odwagi, by zadać nurtujące pytanie. Niespodziewanie odczuł na swoim ramieniu ciepły dotyk, który z łatwością dodał mu otuchy. Palce Naruto kojąco pieściły jego skórę, napawając go ogromną ilością nadziei.
- Masz od niego wiadomość? - wyszeptał Sasuke, zwracając się w stronę kruka.
Ptak energicznie pokiwał głową.
- Mógłbyś przynieść kawałek pergaminu oraz kałamarz? - zapytał wampir, z napięciem wpatrując się w tęczówki chłopaka.
- O-Oczywiście - wydukał blondyn i choć nie rozumiał prośby Potomka Nocy, prędko wybiegł z pomieszczenia.
Nie minęła nawet minuta, kiedy Naruto powrócił do salonu, niosąc mały, niebieski flakonik oraz urywek pożółkłej karty. Ułożył przedmioty na blacie, po czym z przyspieszonym oddechem usiadł obok nieruchomego Uchihy. W geście podziękowania, Sasuke obdarzył go nieznacznym uśmiechem, ale w jego oczach blondyn nie dostrzegł niczego oprócz ogromu przerażenia.
Obaj utkwili spojrzenia w Cieniu, który - ku zdumieniu lekarza - zamoczył nogę w atramencie. Ptak przysunął dziobem skrawek pergaminu i z pełną gracją, zaczął wodzić po nim pazurem.
- Potrafi... pisać? - pisnął pobladły Uzumaki.
- Tak. - Ciemnowłosy pokiwał twierdząco głową. - Do dziś się zastanawiam, jak mój brat zdołał go tego nauczyć.
Naruto pochylił się nad ławą, aby lepiej móc obserwować poczynania zwierzęcia. Zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł tajemnicze, kręte znaki, pomiędzy którymi znajdowały się liczne falowane oraz pionowe linie. Nigdy wcześniej nie widziałem podobnego sposobu zapisywania liter, pomyślał.
Sasuke, jakby przeczuwając nadchodzące pytanie, wyjaśnił drżącym głosem:
- To szyfr. Potomkowie Nocy posługują się nim od czasu wybuchu wojny. Zapewnia bezpieczeństwo naszym wiadomościom, bo nawet jeśli ludzie przejmą nasze listy, nie będą w stanie ich odczytać.
Blondyn pokiwał głową ze zrozumieniem i niczym urzeczony wpatrywał się w przemyślane ruchy kruka. Niestety, jego zafascynowanie błyskawicznie ustąpiło miejsca lękowi, gdy spojrzał w twarz Potomka Nocy - zaszklone tęczówki oraz pobladła skóra, która z każdym napisanym wyrazem, stawała się o odcień jaśniejsza.
Kiedy Cień zakończył pisanie wiadomości, popchnął pergamin w stronę Sasuke, po czym otarł wybrudzoną nogę o kraniec kałamarza.
Uchiha wpatrywał się otępiałym wzrokiem w granatowe symbole, przy czym boleśnie wbijał wydłużone paznokcie w skórę przedramion, pozostawiając krwistoczerwone pręgi.
- Jestem w północnej wieży twierdzy. Łowcy mnie torturują - przeczytał kruczowłosy, a w jego głosie wyczuwalne były zrozpaczone pobrzękiwania. - Za miesiąc chcą mnie stracić, ale mogą zabić mnie o wiele szybciej. Jeśli nie uda ci się mnie uratować to chcę, abyś wiedział, że bardzo cię kocham i że na zawsze będziesz moim kintano. Moim księciem. Itachi.
W salonie zapanowała straszliwa cisza, którą przerywał jedynie świszczący oddech Sasuke. Nerwowo przymknął powieki czując, iż w kącikach oczu gromadzą się łzy, a ciałem wstrząsają dreszcze.
- Mamy niecały miesiąc - wyszeptał, kręcąc głową. - Łowcy chcą wydobyć informacje, dlatego będą go torturować, nie pozwalając mu umrzeć.
- To dużo czasu - odparł Naruto starając się, aby jego ton zabrzmiał optymistycznie, choć był nie mniej zmartwiony od Potomka Nocy.
- Wcale nie. Zupełnie nie potrafisz używać swoich zdolności. Prawie niczego nie wiesz o świecie wampirów. Co zdołamy zdziałać w ciągu kilku tygodni? - mówił gorączkowo Uchiha. - Nie jestem Telepatą. Nie wiem, w jaki sposób mógłbym ci pomóc. Myślałem, że zdążymy udać się do Kolonii, gdzie znajdują się księgi opisujące twoje możliwości i sposób ich wykorzystywania. Jednak nie damy rady się tam dostać i wrócić w ciągu jednego miesiąca.
- Posłuchaj. - Troskliwie otoczył ramieniem ciało bruneta. - Może aktualnie nie znam swojej drugiej natury, ale wiesz, jestem kompetentnym uczniem.
Sasuke uniósł głowę i wbił przenikliwe spojrzenie w twarz chłopaka. Nagle jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, na co Naruto w niezrozumieniu uniósł brew.
- Mam pomysł - oświadczył ciemnooki. - Każdy uczeń musi posiadać nauczyciela, a ja znam osobę, która mogłaby udzielić ci nauk. Także jest Telepatą, ale jego zdolności zostały przytępione, kiedy zginął Potomek Nocy, którego darzył uczuciem. Przez to nie może nam bezpośrednio pomóc w ocaleniu Itachi'ego, ale jestem pewny, że zdołałby cię wyszkolić. Naruto, mógłbyś przynieść pióro i dodatkowy kawałek pergaminu? Muszę jak najprędzej napisać list do Deidary.
Powróciwszy pamięcią do dawnych wydarzeń, na nowo doznał emocji, które musiał znosić jako sześcioletni chłopiec. Ogrom wściekłości, nienawiści, przerażenia i bezradności odżył w jego sercu, wprowadzając je w nieprzyjemne drżenie. Wspomnienia raz po raz pojawiały się i znikały wewnątrz głowy Uchihy. Znów słyszał krzyki mordowanych osadników, brzdęk metalu pocieranego o metal oraz straszliwe ujadanie psów. Widział kałuże krwi, twarze mieszkańców oraz rodziców, kiedy ich ciałami posilały się bestie Łowców. Podświadomie wyczuwał duszący zapach dymu, przez co jego oddech przyspieszył i stał się przeraźliwie płytki. Każdy mięsień ciała był równie napięty jak w tamten jesienny dzień, który to wraz z Itachi'm spędził ukryty w gałęziach drzewa. Ogarniające go wycieńczenie było identycznym zmęczeniem jakie odczuwał, gdy w towarzystwie starszego brata pierwszy raz dotarł pod mury Kolonii. Miał wrażenie, że znowu jest dzieckiem rzuconym w centrum najazdu - malcem, który nie mógł zrobić nic, aby zapobiec tragedii. Na tę myśl doznał nieprzyjemnego ucisku w żołądku, wywołującego upiorne mdłości. Niepożądane reakcje organizmu w połączeniu z negatywnymi uczuciami, powolnie doprowadzały go do szaleństwa. Nie zdziwiłby się, gdyby nieświadomie zaczął wyrywać sobie włosy z głowy lub ponownie rozrywać usta wydłużonymi kłami, aby tylko uwolnić się od pamiętnych przeżyć.
Nagle w jego nozdrza wdarł się różany zapach skóry Uzumaki'ego, który zdołał skutecznie ukoić rozjuszone nerwy. Kwiatowa woń przypominała mu leśne polany, gdzie, kiedy był mały, spędzał całe godziny na zabawie ze starszym bratem. Oparł policzek na ramieniu lekarza, a ciepło jego ciała niemal od razu rozgrzało zmarznięte członki wampira. Przymknąwszy powieki, wypełnił go błogi spokój, który potęgowały objęcia blondyna. Zapomniał o bólu porozcinanych warg oraz skaleczenia na piersiach. Nie czuł niczego oprócz bezpieczeństwa i troski, jakie zapewniał mu Naruto. Było to miłą odmianą od czasu, gdy złączyli swoje jaźnie, gdyż od pierwszej wizji Sasuke został przygnieciony ogromną ilością emocji. Czuł, jakby z jego barków ściągnięto wcześniejsze brzemię, dzięki czemu - choć na chwilę - zdołał zapomnieć o nurtujących problemach. Pragnął jedynie delektować się obecnością blondyna, który, po poznaniu jego przeszłości oraz towarzyszących jej doznań, stał się wyjątkowo bliski sercu Potomka Nocy. Zniknęła wcześniejsza niechęć wobec ludzkiej natury lekarza, a zastąpiło ją poczucie bezgranicznego zaufania oraz zamiłowania usposobieniem błękitnookiego. Uchiha, przez niecałe dwa dni, które spędził w posiadłości pół-wampira, doświadczył większej opiekuńczości i uczuciowości ze strony Naruto, niż kiedykolwiek otrzymał od swojej rasy. Tylko Itachi podchodził do niego z równie dużą emocjonalnością, której Sasuke najmocniej łaknął. Nie potrafił się do tego przyznać, ale brakowało mu bliskości innej istoty. Od kiedy został zmuszony do rozstania się ze starszym bratem, miał nadzieję, że spotka kogoś, kto doda mu sił i nadzieję do dalszej walki. Iskrą napędzającą go do działania okazał się przytulający go blondyn, który właśnie gładził dłońmi jego włosy. Delikatny dotyk lekarza napawał Potomka Nocy nieukrywaną radością i pociechą, dzięki czemu zdołał odciąć się od ponurych wspomnień. Na dodatek, gdy odczuwał na swojej szyi gorący oddech blondyna, odnosił wrażenie, iż na dnie jego serca pojawiło się rozkoszne ciepło, które od środka wypełniało go nieuzasadnioną wesołością.
Brunet chciał się przekonać czy także Naruto zauważył poprawę ich wzajemnych relacji. Otwierał już usta, aby zadać pytanie, kiedy reakcje ciała młodzieńca udzieliły mu wystarczającej odpowiedzi - przestał dygotać, a spod jego powiek nie wypływały świeże potoki łez. Lecz mimo przerwania płaczu, blondyn nie opuścił rąk i ciągle obejmował nimi sylwetkę wampira, od czasu do czasu przyciskając głowę do jego wystających obojczyków.
Minęło wiele długich minut, aż Uzumaki odetchnął głęboko, po czym otarł twarz rękawem koszuli. Przelotnie musnął wargami policzek Uchihy i taktownie się od niego odsunął, szepcząc:
- Sasuke, ja... - W tonie głosu blondyna, Potomek Nocy wyraźnie dosłyszał potężne, nerwowe drżenia. Był pewny, że chciał poruszyć temat złączenia umysłów lub użycia wampirzych zdolności, dlatego też z niecierpliwością oczekiwał dalszej części wypowiedzi lekarza. Może zmienił zdanie? Może wspomnienia przekonały go do wysłuchania moich próśb? Może... zgodzi się pomóc mnie i mojemu bratu?, myślał gorączkowo, jednocześnie z taką siłą zaciskając dłonie na udach, że aż zbielały mu knykcie. Czuł, iż jego oddech przyspiesza, a po plecach spływa zimny pot.
Jednakże, gdy Naruto podniósł twarz, brunet wiedział już, że w najbliższym czasie nie usłyszy tego, co blondyn miał zamiar wypowiedzieć, gdyż chłopak zamknął usta i jedynie ze strachem przyglądał się sylwetce wampira - jego okrwawionym wargom oraz przecięciu klatki piersiowej, z której zupełnie zsunął się opatrunek. Wybrudzony bandaż zatrzymał się na kościach biodrowych, a rozwiązane końce niechlujnie opadły na marmurową posadzkę.
Gdy spojrzenia obu młodzieńców się skrzyżowały, blondyn niemalże od razu spuścił wzrok, a grzywka zdołała w całości zakryć jego oczy. Mimo że wpatrywali się w siebie zaledwie kilka sekund, Sasuke zdołał uważnie przyjrzeć się lekarzowi - przeraźliwie pobladłej cerze, zaczerwienionym, opuchniętym powiekom oraz malującym się wokół nich, sinym półksiężycom, które wskazywały, iż połączenie umysłów dogłębnie go wycieńczyło. Jednak najbardziej piorunujące wrażenie wywarły na nim tęczówki chłopaka - niegdyś o nieskalanie połyskującym, niebieskim kolorze, znacząco przygasły i nie można było w nich dojrzeć niczego prócz bólu oraz strachu.
Trwali w zupełnej ciszy, którą przerywały jedynie wzburzone oddechy. W miarę upływu czasu atmosfera zaczęła się zagęszczać, a w Sasuke coraz mocniej narastał niepokój. Dlaczego Naruto się od niego mentalnie oddalał? Pomimo tego, iż fizycznie znajdowali się blisko siebie, Uchiha odczuwał, jakby lekarz duchowo się odsuwał. Zupełnie nie przypominał teraz chłopaka, który jeszcze przed chwilą otulał go swoimi ramionami i składał czułe pocałunki. Teraz, skulony, z nisko opuszczoną głową, wydawał mu się przerażająco obcy. Czyżby Uzumaki nie doznał więzi, jakiej doświadczył Potomek Nocy? Może tylko brunet żywił uczucia wobec chłopaka, który ciągle obawiał się jego wampirzej natury? Ale, jeżeli by tak było, to nie traktowałbyś mnie z czułością, prawda Naruto?, pomyślał, aby dodać sobie otuchy. Niespodziewanie zauważył na twarzy blondyna mokry ślad, który pozostawił dawny płacz. Pod pretekstem starcia pozostałości łzy, zbliżył do niego rękę i ostrożnie ułożył dłoń na policzku. W rzeczywistości pragnął jedynie odczuć pod palcami dotyk jego ciepłej, jedwabistej skóry, który zdołał momentalnie obniżyć poziom poddenerwowania. Uśmiechnął się szeroko, kiedy zdał sobie sprawę, że lekarz nie zamierza go od siebie odepchnąć, dzięki czemu nie spełniły się największe obawy Uchihy - młodzieniec nie lękał się jego obecności. Jednakże radość Sasuke nie trwała zanadto długo, gdy wtem zauważył, iż podbródek Naruto gwałtownie zadrżał, a chłopak boleśnie zagryzł wargi.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Potomek Nocy czując, jakby do żołądka wpadła mu ogromna bryła lodu.
Blondyn nerwowo pokiwał głową.
- Zajmę się twoimi ranami - Prędko zmienił temat, aby umknąć przed następnymi pytaniami. - Pójdę po narzędzia - dodał szybko, jakby przeczuwał, że Sasuke nie da tak łatwo za wygraną i dalej będzie się starał poznać powód jego nagłej zmiany zachowania.
W istocie, intuicja Naruto zupełnie go nie zawiodła, gdyż wampir natychmiastowo otworzył usta, a na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości, kiedy to Uzumaki błyskawicznie powstał z posadzki, nie zaszczycając go przy tym nawet najlichszym spojrzeniem. Z gniewnie zmarszczonymi brwiami obserwował, jak blondyn wykonywał chwiejne, drobne kroki, aż zdołał wyjść z salonu i zniknął mu z oczu w głębi korytarza posiadłości.
Uchiha nabrał w płuca okazałą ilość powietrza, następnie głośno wypuszczając ją nozdrzami. Nie rozumiał postępowania chłopaka, uciekającego od przeprowadzenia rozmowy. Dlaczego, kiedy miał ku temu okazję, nie powiedział, co spowodowało przemianę jego poczynań? Dlaczego chłopak, który jeszcze niedawno otulał go swoimi ramionami, teraz bał się na niego popatrzeć? Dlaczego, pod pretekstem przyniesienia opatrunków, uciekł i nie wysłuchał, co miał mu do powiedzenia?
Sasuke opuścił rękę, którą dotąd trzymał wyciągniętą w miejscu, gdzie do niedawna znajdowała się twarz Naruto, po czym westchnął głośno. W jego głowie na nowo pojawił się mętlik myśli, a każda z nich wywoływała coraz silniejszą irytację, którą wkrótce zastąpiło nieokiełznane rozwścieczenie. Uderzył pięścią w podłogę, zdzierając przy tym kostki dłoni, kiedy zaczął rozpatrywać, że może Uzumaki chce odmówić jego prośbom, ale nie wie, jakich słów powinien do tego użyć.
- Mogłem się tego spodziewać - mruknął pod nosem. - Czego oczekiwałem? Iż moja żałosna przeszłość w jakikolwiek sposób wpłynie na jego decyzję? Niepotrzebnie się łudziłem i trudziłem. Powinienem był od razu po przebudzeniu odejść z jego posiadłości, a nie marnować cenny czas na łączenie umysłów, które i tak nie przyniosło pożądanych rezultatów. Zamiast siedzieć bezczynnie, mogłem już dawno zacząć szukać Itachi'ego na własną odpowiedzialność! Ale zamiast tego, wolałem naiwnie wierzyć, że otrzymam pomoc od człowieka!
Wściekle pokręcił głową, gdy nagle kątem oka zauważył postać stojącą w wejściu do komnaty. Naruto, z zaszklonymi tęczówkami, trzymał w drżących rękach miednicę wypełnioną wodą, a pod pachami niósł zapakowane opatrunki. Sasuke, poddając się całkowicie swoim nerwom nie usłyszał kroków chłopaka, który najwidoczniej musiał przysłuchiwać się pełnemu monologowi, gdyż na jego twarzy pojawił się wyraz ogromnego żalu i rozczarowania.
Przez chwilę Uchiha miał wrażenie, że po policzkach lekarza spłyną świeże łzy, ale blondyn tylko cicho odchrząknął i bez słowa ruszył w stronę bruneta. Nie chciał dać po sobie poznać, że słowa Potomka Nocy niewiarygodnie go poruszyły - poczuł się jak narzędzie, przedmiot, który wykorzystuje się wtedy, gdy jest potrzebny, a potem odrzuca w kąt, aby nikomu nie zawadzał.
Kiedy Uzumaki uklęknął obok wampira i zaczął przygotowywać się do opatrywania obrażeń, Sasuke nigdy wcześniej nie odczuł tak wielkiego zmieszania i zawstydzenia. Nie musiał spoglądać w lustro, by wiedzieć, że cała jego twarz, łącznie z uszami przybrała krwisto czerwoną barwę jednocześnie powodując, iż na jego czole gromadziły się kropelki potu. Przyjrzał się badawczo sylwetce młodzieńca i w jednej chwili cała wściekłość, rozdrażnienie wcześniejszym zachowaniem Naruto, opuściły ciało oraz umysł Potomka Nocy. Zamiast nich, Sasuke odczuwał straszliwe wyrzuty sumienia, jakby odważył się skrzywdzić osobę, którą ze wzajemnością darzył uczuciami. Uratował twoje życie, draniu, a ty, zamiast być mu wdzięcznym, jeszcze masz czelność obwiniać go o własne niepowodzenia, zganił siebie w myślach. Nie wybaczyłby samemu sobie, gdyby przez kilka nieprzemyślanych zdań i poddaniu się emocjom, utraciłby szansę przebywania u boku blondyna. Pierwszy raz doświadczał słabości wobec innej istoty i miał nieodparte wrażenie, że teraz jedynie Uzumaki sprawia, iż ma chęci, by dalej oddychać. Muszę naprawić to, co własnoręcznie zniszczyłem, stwierdził z goryczą, po czym znacząco odkaszlnął.
- Naruto - zaczął nieśmiało. Chłopak ponownie na niego nie spojrzał, ale kiwnął głową na znak, że z uwagą oczekuje dalszej części wypowiedzi. Kiedy blondyn włożył jedwabną chustę do naczynia z wodą, Sasuke kontynuował: - Pragnę cię przeprosić za moje niedorzeczne zachowanie. Nie zastanowiłem się nad swoimi słowami i niepotrzebnie je wypowiedziałem. Ocaliłeś moje istnienie, a ja, wykazując się bezczelnością wręcz kolosalnych rozmiarów, odważyłem się wyciągnąć pochopne wnioski z twojego postępowania. Na moje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że byłem straszliwie zdenerwowany, a w głowie pojawił się natłok... - Głos Uchihy raptownie się załamał. - Przerażających myśli - dodał pospiesznie, spuszczając wzrok.
Lekarz delikatnie wykręcił zmoczony materiał i na klęczkach zbliżył się do zasmuconego Potomka Nocy. Ułożył wilgotną dłoń na policzku Uchihy, którego ciało, pod wpływem ciepłego dotyku, rozkosznie się napięło. Niespodziewanie przesunął rękę na wysokość podbródka wampira, po czym subtelnym ruchem zmusił go do uniesienia oczu. Kiedy ich spojrzenia znalazły się na tej samej wysokości, Sasuke niczym zaczarowany wpatrywał się w hipnotyzujące, niebieskie tęczówki, które odzyskały dawny błysk.
- Nie gniewam się - powiedział łagodnie Naruto. - Choć nie ukrywam, że w pierwszej chwili poczułem się...
- Zraniony? - podsunął Potomek Nocy.
Blondyn pokręcił przecząco głową.
- Nie tyle skrzywdzony, co... wykorzystany - wyjawił, zaczynając ścierać chustą zastygłe strużki krwi, które zdobiły twarz, szyję oraz klatkę piersiową bruneta.
- Wiem, że zabrzmiało to, jakbym traktował cię instrumentalnie. - Westchnął ciężko. - Jednakże nie myślałem wtedy racjonalnie. Możliwe, że moje nagłe zmiany nastrojów są spowodowane zakończeniem złączenia naszych jaźni. Ale, Naruto. - Przykrył ręką dłoń lekarza, która aktualnie znajdowała się na jego lewej piersi. - Nie żywię uczuć do rzeczy. Może jedynie pewnego rodzaju sentymenty, kiedy to dane przedmioty przywodzą na myśl szczęśliwe chwile mojego życia. Emocje kieruję wyłącznie w stronę żywych istot, a ty jesteś osobą, którą jak najbardziej chcę nimi obdarowywać. Spoglądam na ciebie w taki sposób, jakim sam chciałbym być widziany w oczach innych.
Naruto wielokrotnie zakasłał, aby ukryć rumieńce, które niespodziewanie wypłynęły na policzki. Pokręcił głową z niedowierzaniem, a jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
- Zawsze podziwiałem wampiry za ich zaskakujący, wrodzony dar szczerości - przyznał, wrzucając zabrudzoną chustę do miednicy.
- Osobiście sądzę, że niektóre sprawy wymagają odrobiny bezpośredniości. - Kąciki ust Uchihy wysoko się uniosły.
Sasuke, widząc poprawę nastroju towarzysza odczuł, jakby całe jego ciało ogarniała fala radości. Znów wypełnił go upragniony spokój, dzięki któremu rytm serca się ustabilizował, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w spowolnionym tempie.
Blondyn odwiązał zabrudzony bandaż i niedbale zrzucił go na podłogę, po czym przystąpił do opatrywania rozcięcia na piersiach bruneta.
- Wiesz - szepnął, uważnie przypatrując się ranie - od razu można poznać, iż jesteś przedstawicielem Potomków Nocy.
Wampir uniósł brew w geście zaciekawienia i kiedy miał już poprosić o dalsze wyjaśnienia, Naruto dopowiedział:
- Nie mam na myśli twojego charakterystycznego wyglądu, ale sposób, w jaki postępujesz. Potrafisz przyznać się do błędu i w przeciwieństwie do ludzi, których spotykałem, tłumaczysz je wyłącznie swoim zachowaniem. A co najważniejsze. - Uśmiechnął się. - Umiesz przepraszać i nie obawiasz się tego dokonywać.
- Rozumuję, że zdołałeś mi wybaczyć ten niekontrolowany wybuch wściekłości - odparł kruczowłosy, a w jego głosie można było wyczuć zadowolone pomruki.
- Szczerze powiedziawszy, nie miałem czego przebaczać. - Spoważniał. - Poznałem twoje wspomnienia i doznałem twoich przeżyć. Dzięki temu wiem, jak wiele uczuć się w tobie kłębi, Sasuke. Każde z nich sprzecza się z drugim - negatywne konkurują z pozytywnymi. Nie jest dla mnie zaskoczeniem to, że czasem osiągają apogeum, a ty musisz przez to dać upust emocjom. Rozumiem, iż niekiedy nie masz wpływu na swoje nerwy. Chyba nie sądziłeś, że przez kilka niepotrzebnych słów wyrzucę cię na ulicę? - Puścił oko w stronę Uchihy.
Brunet zaśmiał się nerwowo i z zawstydzeniem podrapał się po karku.
- Sadziłem, że możesz mnie po tym... znienawidzić. Wykazałem wobec ciebie zupełny brak szacunku.
- Jesteś dla siebie zbyt surowy - odparł Naruto, zawiązując nowy, śnieżnobiały bandaż. - Ale za to bardzo dobrze wychowany.
- To zasługa mojego brata. - Gwałtownie spuścił wzrok, kiedy odczuł ukłucie w sercu. - Po śmierci moich rodziców, on sprawował nade mną pieczę.
Blondyn pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Może być z siebie dumny, bo przekazał ci największe wartości.
Sasuke odczuł, że na wspomnienie Itachi'ego w kącikach oczu zgromadziły się łzy. Naruto, zauważając stan wampira, prędko zmienił temat rozmowy:
- Kiedy odnalazłem cię na progu mojej posiadłości, zdecydowałem się tobą zaopiekować. Tym samym wziąłem za ciebie odpowiedzialność. Czułbym się winny, gdybym teraz skazał cię na samotność i pozostawił na pastwę losu. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale, gdy zakończyliśmy złączenie naszych umysłów, poczułem, że jesteś mi... drogi. Jakbyśmy byli wieloletnimi przyjaciółmi, choć w rzeczywistości poznaliśmy się ubiegłego wieczoru.
- Byłem ciekaw czy także to zauważyłeś - przyznał Potomek Nocy, ciepło się uśmiechając.
- Tak, niemal od razu doznałem tej więzi, a także przyszło mi na myśl, iż nareszcie mam dla kogo żyć. - Głośno przełknął ślinę, jakby zawstydził się swoją śmiałością względem Uchihy. - Dlatego też nie zamierzam cię opuścić, ani tym bardziej znienawidzić, wręcz przeciwnie - podziwiam cię, Sasuke.
- Podziwiasz? - wybełkotał ciemnooki, nie kryjąc zaszokowania wyznaniem blondyna.
- Jesteś tak młody, a przeżyłeś więcej niż niejeden starzec. Widziałeś śmierć osób, które kochałeś i zagładę wioski, w jakiej mieszkałeś. Mimo swojej przerażającej przeszłości, dalej masz wrażliwe serce. Gdybym był na twoim miejscu... moje byłoby twarde jak kamień.
Wampir kilkakrotnie zamrugał powiekami. Kiedy zrozumiał sens słów chłopaka, poczuł się miło połechtany i na znak podziękowania posłał w stronę Naruto czarujący uśmiech.
Uzumaki zakończył opatrywanie klatki piersiowej Sasuke, po czym przybliżył się do jego twarzy.
- Proszę, abyś przez chwilę niczego nie mówił - powiedział, wpatrując się w usta Uchihy. - Zajmę się skaleczeniami na twoich wargach.
Potomek Nocy posłusznie skinął głową.
Blondyn przystąpił do ostrożnego oczyszczania rozcięć, starając się jak najdelikatniej przyciskać waciki. Mimo jego usilnych starań, kruczowłosy syczał wściekle, odczuwając nieznośne pieczenie. Aby odwrócić swoją uwagę od bólu, Sasuke skierował wzrok w stronę oczu lekarza - za każdym razem, gdy wpatrywał się w błękitne tęczówki, doświadczał nagłego przypływu spokoju. Ku swemu rozczarowaniu zauważył, iż Naruto znów ucieka przed jego spojrzeniem - celowo opuszcza głowę, by kosmyki zakryły powieki.
- Dlaczego nie pozwalasz mi spoglądać w swoją twarz? - zapytał, kiedy Uzumaki odłożył narzędzia i przyglądał się zaczerwienionym kostkom jego dłoni.
- Opatrunek nie jest potrzebny - powiedział lekarz, jakby nie usłyszał pytania wampira. - Na szczęście w żaden sposób nie uszkodziłeś ręki. Naskórek prędko się zregeneruje, ponieważ zdarłeś jedynie wierzchnią warstwę. - Westchnął głęboko widząc, iż Sasuke z niecierpliwością oczekuje odpowiedzi. - Gdy milczymy, cisza powoduje, że zaczynam myśleć. O twoich wspomnieniach. Przeżyciach. Wtedy staję się... zawstydzony. Dlatego unikam twojego spojrzenia.
- Zawstydzony? - Brunet zmarszczył brwi. - Z jakiego powodu?
- Ponieważ byłem wobec ciebie okrutny. - Z trudem przełknął ślinę. - Pozostawałem głuchy na prośby i dopiero po poznaniu twojej przeszłości, rozpatrzyłem swoje zachowanie. Dotarło do mnie, że niszczyłem twoje nadzieje na odzyskanie brata, Sasuke, a tym samym... popierałem brutalność wojny.
- Bo mi odmawiałeś?
- Nie. - Pokręcił przecząco głową. - Przez to, że byłem obojętny wobec cierpienia. Kiedy przymykamy oko na bestialstwo, sami bierzemy w nim udział. Ten, kto odmawia pomocy niczym nie różni się od Łowcy - także morduje, ale w bierny sposób. Sam nie pozbawia życia wampira, ale godzi się, by pozbawili go inni. Jeśli dalej będą istnieć ludzie tacy jak ja, którzy przez własny strach i bezsilność nie będą robili nic, by zapobiec rzezi, między-rasowa wojna nigdy nie dobiegnie końca. Jestem lekarzem. Powinienem ratować każde istnienie, a tymczasem nie zgadzałem się, by nieść pomoc twojemu bratu. Dlaczego? Ponieważ byłem przerażony. Po utracie taty, ułożyłem sobie spokojne życie, bez grama ryzyka. Każdy mój dzień był podobny jak setki innych, które spędziłem w tej posiadłości. Teraz, nagle wszystko miało ulec zmianie. Złamanie przysięgi wobec ojca, wkroczenie do wampirzego świata i ciągłe odczuwanie niebezpieczeństwa... mnie trwożyło. Jednakże widzę, iż moje zdolności mogą służyć większemu dobru. Może dzięki mnie żaden inny sześcioletni chłopiec nie musiałby przeżyć tego, przez co ty przeszedłeś, Sasuke? Może udałoby mi się sprowadzić Itachi'ego do domu? Może w jakikolwiek sposób mógłbym wpłynąć na losy bitwy i ocalić tysiące Potomków Nocy, ale wolałem bezczynnie siedzieć i liczyć, że wojna sama się rozwiąże! Nie! My musimy to zrobić! My musimy zaprowadzić pokój! Każdy ma w sobie siłę, ale tylko od nas zależy czy zechcemy po nią sięgnąć. Ja podjąłem swoją decyzję. Dla odmiany chcę kogoś uratować i ochronić, a nie liczyć, że każdy wiecznie będzie poświęcał dla mnie swoje życie. Mama... tata... oni uchronili mnie przed śmiercią. Teraz ja zrobię to samo dla ciebie i twojego brata, Sasuke!
Kiedy Naruto ukończył swoją wypowiedź, po jego policzkach spłynęły łzy, ale spojrzenie nie wyrażało smutku - w tęczówkach czaiły się ogromne pokłady determinacji i pewności swoich przekonań. Z przyspieszonym oddechem oraz prędko bijącym sercem przyglądał się twarzy Uchihy, która zastygła w wyrazie osłupienia. Blondyn miał wrażenie, że szeroko otwarte oczy wampira za chwilę wyskoczą mu z orbit, a nisko opuszczona szczęka nie zdoła się już wyprostować. Nawet skóra Potomka Nocy zauważalnie pobladła i dorównywała barwą świeżym płatkom śniegu. O tym, iż Sasuke nie jest nieruchomym posągiem świadczyły jedynie drżące dłonie, potężnie zaciśnięte na materiale spodni oraz unosząca się klatka piersiowa.
- Więc... decydujesz się... nam... pomóc? - wydukał Potomek Nocy, nie dowierzając w to, co usłyszał.
Uzumaki stanowczo pokiwał głową.
- Tak. Sądzę, że nie bez powodu spotkałem cię na swojej drodze. Może to właśnie ty miałeś mnie odmienić? Od kiedy utraciłem mojego tatę, czułem się, jakbym był żywym trupem - niby oddychałem, wykonywałem codzienne czynności, ale nie posiadałem znaczącego sensu swojego istnienia. Chyba jedynym powodem, dla którego nie rzuciłem się z okna był fakt, iż moi rodzice poświęcili siebie, bym ja mógł żyć. Nie chciałem, aby ich ofiara poszła na marne. - Uśmiechnął się szeroko. - Nareszcie czuję, że moje serce nie jest już puste, bo zdobyłem przyjaciela.
Blondyn nawet nie zdążył zareagować, gdy ciało otuliły ramiona kruczowłosego. Potomek Nocy wcisnął twarz w szyję chłopaka, delektując się zapachem jego skóry. Mocno zacisnął ręce na materiale koszuli i raptownie wybuchnął płaczem, przez co jego sylwetką raz po raz wstrząsały upiorne dreszcze. Naruto, początkowo zaskoczony śmiałym gestem Uchihy, pozwolił sobie otoczyć go rękami. Kojąco wodził dłońmi po jego karku, po czym wplątał palce w ciemne kosmyki.
- Dziękuję, dziękuję - powtarzał Sasuke, mocniej przyciskając do siebie blondyna. - Tak bardzo ci dziękuję. Już na zawsze będę twoim dłużnikiem.
Uzumaki przymknął powieki i oparł podbródek na ramieniu wampira. Korzystając z okazji, złożył krótki pocałunek we włosy chłopaka, który zdołał uśmiechnąć się przez łzy.
Nagle do uszu młodzieńców dotarły tajemnicze, ciche stuknięcia. Przypominały uderzanie paznokciem o kraniec szklanego przedmiotu.
- Słyszałeś? - zapytał Naruto, marszcząc czoło.
- Tak - mruknął zaniepokojony Sasuke, który momentalnie zdołał się uspokoić i nieznacznie odsunął się od chłopaka, aby móc swobodnie rozejrzeć się po pomieszczeniu.
Kiedy dźwięki gwałtownie się wznowiły, obaj zastygli w bezruchu, przysłuchując się melodii. Zgodnie obrócili głowy w stronę okien, gdzie dostrzegli źródło odgłosów - na parapecie siedział czarny ptak, natarczywie uderzający dziobem o szybę.
- Cień? - szepnął Uchiha, wytężając wzrok. - Cień!
Ku głębokiemu zaskoczeniu Naruto, Potomek Nocy poderwał się z podłogi i błyskawicznie znalazł się przy przeciwległej ścianie. Przez drżenie rąk z wielką trudnością przyszło mu chwycenie klamki i nieznaczne uchylenie okna. Zwierzę, nie czekając na zaproszenie, przecisnęło się przez szczelinę, po czym wzbiło się w powietrze. Z gracją okrążyło salon i miękko opadło na ławę, gdzie paciorkowatymi oczami przyglądało się zszokowanemu blondynowi.
- Co... to... ma.... znaczyć? - zapytał, kładąc ogromny nacisk na każde, wypowiedziane słowo.
- To kruk należący do mojego brata - wyjaśnił Sasuke, zbliżając się do siedziska ptaka. - Wampiry potrafią zaskakująco szybko nawiązać więź ze zwierzętami i oswoić najdziksze bestie. Itachi zawsze miewał słabość do skrzydlatych stworzeń. Pewnego dnia znalazł Cienia rannego, leżącego wśród zarośli. Zaopiekował się nim. W zamian kruk stał mu się bezgranicznie oddany.
Uzumaki podniósł się z posadzki i usiadł na skraju sofy, ciągle z fascynacją przyglądając się przybyszowi - połyskującym, czarnym piórom oraz ciemnym oczom, które iskrzyły się w świetle słońca niczym dwa, małe węgliki.
- Jest przepiękny - wyszeptał z zachwytem blondyn.
- Tylko z wyglądu - mruknął Sasuke, zajmując miejsce przy boku lekarza. Widząc zaskoczenie Naruto, dodał: - Ma paskudne usposobienie. Tylko wobec mojego brata wykazuje się uczuciami. Innych traktuje z wyraźną wrogością - szczypie i drapie pazurami. Mnie szczególnie nienawidzi. Nie ukrywam, że ze wzajemnością.
Ptak wydał z siebie obrażony, gardłowy okrzyk. Wycelował uderzenie dzioba w rękę Potomka Nocy, którą ten zdążył cofnąć przed ciosem.
- A nie mówiłem?! - syknął Uchiha. - Opierzony potwór! Już od dawna mam ochotę oddać go ludziom, aby przerobili go na rosół!
Błękitnooki wiedział, że powinien zachować powagę, ale spoglądając na rozwścieczoną twarz Potomka Nocy oraz przysłuchując się gniewnym pohukiwaniom kruka, nie zdołał się powstrzymać - wybuchnął nagłym śmiechem, który nieudolnie próbował zamaskować kaszlem.
- Co cię tak bawi?! - syknął wampir, z oburzeniem przyglądając się rozbawionemu blondynowi.
- Nic takiego - odparł Uzumaki, zakrywając dłonią obnażone zęby. - Wiesz, nie gotujemy rosołu z kruka. Do tego używamy mięsa kur, kaczek lub gęsi.
Sasuke wymamrotał odpowiedź pod nosem, lecz wypowiadał słowa tak cicho, iż Naruto nie zdołał ich od siebie odróżnić. Jednakże po tonie poznał, że Uchiha nie był zadowolony zwróceniem mu uwagi, co jedynie wywołało potężniejszą wesołość lekarza. Przyglądając się stanowi chłopaka, Potomek Nocy pokręcił głową z dezaprobatą, lecz po chwili jego rysy twarzy się rozluźniły, a kąciki ust nieznacznie uniosły.
Nagle wampir znacząco spoważniał. Na ten widok Uzumaki natychmiastowo się uspokoił i z lękiem obserwował zmieniający się nastrój przyjaciela - w oczach Sasuke na nowo zagościł niepokój.
- Mimo tego, iż za nim nie przepadam, Cień jest łącznikiem między mną i Itachi'm - wyszeptał kruczowłosy. - Na polecenie mojego brata, dostarcza informacje.
Uchiha odetchnął głęboko, zaciskając dłonie na materiale kanapy. Przez kilka sekund wpatrywał się w oczy zwierzęcia, nie mając dostatecznej odwagi, by zadać nurtujące pytanie. Niespodziewanie odczuł na swoim ramieniu ciepły dotyk, który z łatwością dodał mu otuchy. Palce Naruto kojąco pieściły jego skórę, napawając go ogromną ilością nadziei.
- Masz od niego wiadomość? - wyszeptał Sasuke, zwracając się w stronę kruka.
Ptak energicznie pokiwał głową.
- Mógłbyś przynieść kawałek pergaminu oraz kałamarz? - zapytał wampir, z napięciem wpatrując się w tęczówki chłopaka.
- O-Oczywiście - wydukał blondyn i choć nie rozumiał prośby Potomka Nocy, prędko wybiegł z pomieszczenia.
Nie minęła nawet minuta, kiedy Naruto powrócił do salonu, niosąc mały, niebieski flakonik oraz urywek pożółkłej karty. Ułożył przedmioty na blacie, po czym z przyspieszonym oddechem usiadł obok nieruchomego Uchihy. W geście podziękowania, Sasuke obdarzył go nieznacznym uśmiechem, ale w jego oczach blondyn nie dostrzegł niczego oprócz ogromu przerażenia.
Obaj utkwili spojrzenia w Cieniu, który - ku zdumieniu lekarza - zamoczył nogę w atramencie. Ptak przysunął dziobem skrawek pergaminu i z pełną gracją, zaczął wodzić po nim pazurem.
- Potrafi... pisać? - pisnął pobladły Uzumaki.
- Tak. - Ciemnowłosy pokiwał twierdząco głową. - Do dziś się zastanawiam, jak mój brat zdołał go tego nauczyć.
Naruto pochylił się nad ławą, aby lepiej móc obserwować poczynania zwierzęcia. Zmarszczył brwi, kiedy dostrzegł tajemnicze, kręte znaki, pomiędzy którymi znajdowały się liczne falowane oraz pionowe linie. Nigdy wcześniej nie widziałem podobnego sposobu zapisywania liter, pomyślał.
Sasuke, jakby przeczuwając nadchodzące pytanie, wyjaśnił drżącym głosem:
- To szyfr. Potomkowie Nocy posługują się nim od czasu wybuchu wojny. Zapewnia bezpieczeństwo naszym wiadomościom, bo nawet jeśli ludzie przejmą nasze listy, nie będą w stanie ich odczytać.
Blondyn pokiwał głową ze zrozumieniem i niczym urzeczony wpatrywał się w przemyślane ruchy kruka. Niestety, jego zafascynowanie błyskawicznie ustąpiło miejsca lękowi, gdy spojrzał w twarz Potomka Nocy - zaszklone tęczówki oraz pobladła skóra, która z każdym napisanym wyrazem, stawała się o odcień jaśniejsza.
Kiedy Cień zakończył pisanie wiadomości, popchnął pergamin w stronę Sasuke, po czym otarł wybrudzoną nogę o kraniec kałamarza.
Uchiha wpatrywał się otępiałym wzrokiem w granatowe symbole, przy czym boleśnie wbijał wydłużone paznokcie w skórę przedramion, pozostawiając krwistoczerwone pręgi.
- Jestem w północnej wieży twierdzy. Łowcy mnie torturują - przeczytał kruczowłosy, a w jego głosie wyczuwalne były zrozpaczone pobrzękiwania. - Za miesiąc chcą mnie stracić, ale mogą zabić mnie o wiele szybciej. Jeśli nie uda ci się mnie uratować to chcę, abyś wiedział, że bardzo cię kocham i że na zawsze będziesz moim kintano. Moim księciem. Itachi.
W salonie zapanowała straszliwa cisza, którą przerywał jedynie świszczący oddech Sasuke. Nerwowo przymknął powieki czując, iż w kącikach oczu gromadzą się łzy, a ciałem wstrząsają dreszcze.
- Mamy niecały miesiąc - wyszeptał, kręcąc głową. - Łowcy chcą wydobyć informacje, dlatego będą go torturować, nie pozwalając mu umrzeć.
- To dużo czasu - odparł Naruto starając się, aby jego ton zabrzmiał optymistycznie, choć był nie mniej zmartwiony od Potomka Nocy.
- Wcale nie. Zupełnie nie potrafisz używać swoich zdolności. Prawie niczego nie wiesz o świecie wampirów. Co zdołamy zdziałać w ciągu kilku tygodni? - mówił gorączkowo Uchiha. - Nie jestem Telepatą. Nie wiem, w jaki sposób mógłbym ci pomóc. Myślałem, że zdążymy udać się do Kolonii, gdzie znajdują się księgi opisujące twoje możliwości i sposób ich wykorzystywania. Jednak nie damy rady się tam dostać i wrócić w ciągu jednego miesiąca.
- Posłuchaj. - Troskliwie otoczył ramieniem ciało bruneta. - Może aktualnie nie znam swojej drugiej natury, ale wiesz, jestem kompetentnym uczniem.
Sasuke uniósł głowę i wbił przenikliwe spojrzenie w twarz chłopaka. Nagle jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, na co Naruto w niezrozumieniu uniósł brew.
- Mam pomysł - oświadczył ciemnooki. - Każdy uczeń musi posiadać nauczyciela, a ja znam osobę, która mogłaby udzielić ci nauk. Także jest Telepatą, ale jego zdolności zostały przytępione, kiedy zginął Potomek Nocy, którego darzył uczuciem. Przez to nie może nam bezpośrednio pomóc w ocaleniu Itachi'ego, ale jestem pewny, że zdołałby cię wyszkolić. Naruto, mógłbyś przynieść pióro i dodatkowy kawałek pergaminu? Muszę jak najprędzej napisać list do Deidary.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie kochani :)
Na wstępie pragnę Was przeprosić za to, że musieliście dłużej czekać na publikację nowego wpisu. Niestety, mój stan zdrowotny nie pozwalał mi wcześniej zabrać się za pisanie notki - najpierw przeziębienie, a potem nieznośne zapalenie ucha. Jednak już czuję się lepiej, dlatego też prezentuję Wam dzisiaj 14 rozdział "Serca mroku". Mam nadzieję, że Wam się spodobał :)
Do końca wakacji prawdopodobnie nie uda mi się już dodać kolejnego wpisu, dlatego też chciałabym Was poinformować, jak będą wyglądały publikacje w czasie trwania roku szkolnego. Będę się starała jak najczęściej dodawać notki, ale wydaję mi się, że wpisy będą pojawiać się co 2-3 tygodnie, jednak nie wykluczam, że mogą być dodawane w krótszych odstępach czasu. Wszystko zależy od mojego planu zajęć, ale jestem dobrej myśli, bo w zeszłym roku miałam 18 przedmiotów, a w tym jedynie 9, z czego jeden jest językiem dodatkowym. Jeśli będzie miała nastąpić dłuższa przerwa w publikacjach, dodam wtedy notkę informacyjną i określę, kiedy mniej więcej będzie można się spodziewać nowego rozdziału.
Wszystkie blogi, na których pojawiły się posty, odwiedzę jutrzejszego dnia i dodam swoje komentarze.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego razu :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~